Co prawda bez polskiej kolędy czy choinki, ale z wiarą i radosną pasją płoccy misjonarze uczą świętowania tajemnicy Wcielenia.
Archiwum ks. Adama Pergóła
Ks. Adam Pergół odprawia Mszę świętą w jednej z 40 misyjnych kaplic.
W upale, mrozie i w wysokich górach płoccy księża prowadzą pracę misyjną. Odwiedzamy trzech z nich, którzy opowiadają nam o ormiańskim, peruwiańskim oraz zambijskim świętowaniu Bożego Narodzenia i tradycjach z nim związanych. Każdy z nich prosi o wsparcie i o duchową, modlitewną bliskość.
Rozkuć lody, tchnąć ducha
To już piąte Boże Narodzenie i święto Epifanii ks. Rafała Krawczyka w Rosji. Najpierw świętował je z rosyjskimi katolikami, a teraz z wiernymi obrządku ormiańskiego. – Kiedy w Polsce myśleliśmy o Bożym Narodzeniu, przeciętny Rosjanin przygotowywał się do Nowego Roku. Choć w Kościele prawosławnym trwał post bożonarodzeniowy, ludzie hucznie świętowali 1 stycznia. Niestety, jeżeli w kościele ksiądz nie przygotuje specjalnej oprawy: żłóbka, choinek, to ludzie absolutnie nie będą potrafili po chrześcijańsku świętować. Tu nie ma rodzinnego świętowania, tego musi uczyć Kościół. Po raz pierwszy zorganizujemy w tym roku jasełka – podkreśla ks. Rafał Krawczyk.
Ale dla Ormian uroczystość Objawienia Pańskiego jest o wiele ważniejsza od samego Bożego Narodzenia. Świadczy o tym również liczna grupa wiernych w kościele. – Oni wtedy świętują prawdę, że „jesteśmy katolikami”, że „wierzymy”. Najpierw jest odprawiana Msza św. o Objawieniu Pańskim, a następnie przebogata liturgia poświęcenia wody. W tym bogatym rycie ważny jest krzyż, który w czasie uroczystej modlitwy jest trzykrotnie zanurzany w wodzie. Następnie dodawany jest do niej olej krzyżma, na znak obecności Ducha Świętego. Jest wreszcie błogosławieństwo księgą Ewangelii. Tradycją jest, że wierni tę nowo poświęconą wodę zabierają do domu. Kultura Bożego Narodzenia niesie Boże ciepło. Zwłaszcza rosyjski klimat, teraz skuty zimnem, lodem i obojętnością, potrzebuje tego ciepła – podkreśla ks. Rafał.
Zabrakło św. Józefa
Tu Jezus rodzi się w amazońskiej puszczy, w 30-stopniowym upale. Nie słychać polskich kolęd, nie ma tłumów na Pasterce, a mimo wszystko jest Boże Narodzenie – opowiada o peruwiańskich świętach ks. Paweł Sprusiński, od trzech lat misjonarz w Iquitos. Ciepło, które tu mamy (30 stopni i więcej), nie pozwala czuć polskiej atmosfery świąt. Moje obowiązki duszpasterskie są takie same jak w ciągu roku. W same święta niestety ludzie nie mają zwyczaju świętowania w kościele. Ich Boże Narodzenie to duże zakupy, prezenty i fiesta, czyli potańcówka i spotkanie w gronie znajomych. W ubiegłym roku w Wigilię o 9.00 wieczorem miałem rozpocząć Pasterkę (zwaną tu „Misa de Gallo”), ale w kościele było tylko 20 osób. Poza tym proszono mnie, abym opóźnił rozpoczęcie, bo nie przyszedł chłopak, który w teatrzyku bożonarodzeniowym grał św. Józefa. Czekaliśmy ponad 15 minut. W tym czasie do kościoła przyszło kolejnych 100 osób. Jednak św. Józefa wciąż nie było. Jeden z animatorów zgodził się spontanicznie zagrać tę rolę. Ostatecznie spóźniony młody aktor przybiegł do kościoła o 9.45.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).