Dar poniesiony daleko

Brak komentarzy: 0

Ks. Włodzimierz Piętka; GN 01/2012 Płock

publikacja 07.01.2012 07:00

Co prawda bez polskiej kolędy czy choinki, ale z wiarą i radosną pasją płoccy misjonarze uczą świętowania tajemnicy Wcielenia.

Dar poniesiony daleko

Tradycją w Iquitos są przedstawienia w czasie Mszy św., opowiadające historię narodzenia Syna Bożego. Nigdy nie brakuje chętnych dzieci do odegrania nowo narodzonego Jezusa. Archiwum ks. Pawła Strusińskiego

Tak słaba frekwencja na Pasterce jest w każdej parafii Iquitos, gdyż prawie wszyscy są na zakupach. Robią to w ostatniej chwili, bo tego właśnie dnia otrzymują grudniową wypłatę. Na Pasterce nie było dużo ludzi, nie czuło się tego świątecznego nastroju. Na zakończenie Mszy było tradycyjne ucałowanie figurki Dzieciątka w stópkę. Jest to zwyczaj zapożyczony z Hiszpanii, w ten sposób adoruje się  nowonarodzonego. Po „Misa de Gallo” rodziny tradycyjnie zasiadają do świątecznego posiłku, o ile mają pieniądze, żeby tego dnia coś zjeść.

Święto z czekoladą
W Peru święto Trzech Króli obchodzone jest w niedzielę poprzedzającą 6 stycznia. – W mojej parafii duszpasterstwo młodzieży organizuje Bajada de los Reyes, czyli Przyjazd Trzech Króli. W tamtym roku przygotowania utrudniały deszczowa pogoda i niepunktualność niektórych uczestników spotkania. Najpierw były zabawy i gotowanie czekolady. Pomimo ulewnego deszczu, przyszło niemal 300 dzieci, gdyż tyle rozdaliśmy biletów, które służyły do rozlosowania prezentów. Każde z nich dostało kubek ciepłej czekolady i słodkie bułki. Potem zaczęliśmy losowanie i wręczanie prezentów. Z zabawek, które ofiarowali parafianie, zrobiliśmy ponad 160 prezentów. Losowanie trwało około dwóch godzin – ks. Paweł wspomina ubiegłoroczne święto.

Tu wszystko przypomina szopkę
– Tak naprawdę święta nie różnią się wiele od dnia codziennego – mówi ks. Adam Pergół, który od 11 lat pracuje jako misjonarz w Zambii. – Oczywiście, jest uroczysta Msza św., ale poza tym nie ma specjalnie świątecznej atmosfery. W Zambii jest teraz pora deszczowa, drogi do kaplic zamieniają się w grzęzawiska, jest gorąco. Dla naszych ludzi ten czas to sezon siania kukurydzy. Wszystkie skromne oszczędności przeznaczają na zakup nasion i nawozów. Więc nie ma mowy o prezentach, paczkach dla dzieci czy lepszym posiłku. W Boże Narodzenie dzieci przychodzą na misję, prosząc o cukierki. To ich świąteczny prezent. Tegoroczną Pasterkę odprawiłem o godz. 18 w jednej z naszych kaplic w wiosce Tobie, w małym glinianym kościołku pokrytym trawą. Nie trzeba tam budować żłóbka, sama kaplica wygląda jak betlejemska stajenka. W pozostałych, prawie 40 kaplicach naszej misji, ludzie świętowali sami, bez księdza. Tu nie ma całej tej świątecznej, europejskiej otoczki, zakupów, ale jest radość naszych parafian, że Pan narodził się w ich sercach, w afrykańskiej biedzie.
 

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..