O statkach bez załogi i o tym, dlaczego proboszcz nie musi być alfą i omegą, mówi ks. Krzysztof Ora.
Ks. Roman Tomaszczuk: Dwadzieścia lat temu Akcja Katolicka miała być zrywem laikatu, szansą dla świeckich – i co?
Ks. Krzysztof Ora: Mam wrażenie, że tak postawione pytanie zakłada już odpowiedź: Akcja Katolicka nie poderwała świeckich. I należy się zgodzić, że na dzisiaj, przynajmniej w naszej diecezji, Akcja Katolicka jest niedostatecznie odkryta. Kiedy obecnie mówimy o tym stowarzyszeniu ludzi świeckich, to warto zauważyć, jakim prorokiem naszej epoki był bł. Jan Paweł II. Już dwadzieścia lat temu przewidywał sytuację, w jakiej może znaleźć się Kościół w Polsce. Papież zwracał uwagę, że w przyszłości za Kościół, za jego obecność w świecie większą odpowiedzialność powinni ponosić świeccy. Dlatego po roku 1989 polecał biskupom polskim, by w diecezjach tworzyli struktury AK. Wydaje się, że dwie dekady temu nie wszyscy rozumieliśmy, o co papieżowi chodziło. Dzisiaj jest inaczej.
Sytuacja w Polsce nie pozostawia złudzeń, że sklerykalizowany Kościół, parafia kojarzona wyłącznie z proboszczem, to jak statek bez załogi. Panuje powszechna zgoda co do tego, że Kościół jest wspólnotą, która jest powierzona pieczy kapłana. Nie oznacza to jednak, że tylko on ma prawo głosu i działania. Wszyscy ochrzczeni świadomie przeżywający swoją przynależność do Kościoła są powołani do zaangażowania na rzecz wspólnoty, na rzecz ewangelizacji swojego środowiska. Dlatego mam nadzieję, że Akcja Katolicka jest w przededniu swojej reaktywacji. Polska teraźniejszość czeka na aktywnych katolików, którzy w porozumieniu ze swoimi duszpasterzami, w swoich społecznościach, będą skutecznie wpływali na kształt ich życia, na podejmowane w nich decyzję.
A może świeccy nie chcą być jedynie narzędziami w rękach księży?
– Ksiądz ma być pasterzem, czyli tym, który prowadzi powierzonych mu wiernych ku zbawieniu. Ale taka funkcja i cel nie zakładają przedmiotowego traktowania świeckich. To dobrze, że są w dalszym ciągu parafianie, którym zależy na Kościele w ich miejscowościach i którzy chcą się włączyć w zespół bliskich współpracowników proboszcza. Wiele zależy właśnie od księdza proboszcza: na ile uzna on, że nie jest alfą i omegą w każdej dziedzinie i z tego prostego powodu potrzebuje się konsultować z innymi. Przecież proboszcz wcale nie musi zmagać się ze wszystkim sam. Może podzielić się trudnościami i zamiarami ze swoimi parafianami, licząc na ich wsparcie, na ich zaangażowanie. Ta współodpowiedzialność za szeroko rozumiane życie parafii świeckim się należy.
Jeździsz po diecezji, oprócz grup remontowych widziałeś gdzieś świeckich decydujących o np. duszpasterstwie? Nie mamy parafialnych rad duszpasterskich, prawda?
– Nie jest tak źle w parafiach, ponieważ rady parafialne od strony formalnej raczej istnieją. Zastanawia jednak, że są one najczęściej ciałem, które koncentruje się wyłącznie na sprawach gospodarczych, budowlanych. Tymczasem, poza troską o materialną stronę Kościoła, konieczne jest wspólne staranie o właściwy poziom duszpasterstwa, o jego otwarte na potrzeby parafian styl i ofertę. To jest właśnie pole działania parafialnej rady duszpasterskiej. Ona powinna być zgromadzeniem cieszących się dobrym imieniem parafian reprezentujących różne grupy formacyjne i wiekowe w danej parafii.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.