Dwie wojny domowe, które trwały łącznie prawie 40 lat i pochłonęły 2,5 miliona istnień ludzkich, a kolejne miliony zmusiły do ucieczki z domów
Zagrożenia dla pokoju
Mieszkańcy Sudanu Południowego na brak pokoju i sprawiedliwości cierpią od dekad, a nawet od stuleci, i nadal nie można tutaj mówić o decydującej poprawie. Armia oraz policja nowego państwa oraz inne służby nie są na razie w stanie zapewnić bezpieczeństwa na całym terytorium kraju. Dzieje się tak począwszy od stolicy, Dżuby, gdzie jednym z głównych problemów jest wysoka przestępczość, aż po graniczne tereny prowincji, gdzie grasują różnego rodzaju uzbrojone bandy oraz oddziały rebeliantów.
Dużym problemem w obrębie nowego państwa są kradzieże bydła, których dokonują na wielką skalę silne, uzbrojone grupy. Wysokość strat w takich atakach sięga tysięcy sztuk inwentarza, ale najgorsze jest to, że w takich rozbojach giną także ludzie. We wrześniu br. w jednym z ataków zginęło 28 osób, głównie kobiet i dzieci, a kolejne kilkanaście zostało rannych.
Grabieże są silnie związane z konfliktami międzyplemiennymi. Sudan Południowy jest zamieszkany przez wiele grup etnicznych, wśród których nie brakuje waśni i sporów. W sierpniu w wielkich ataku członków jednego plemienia na drugie śmierć poniosło ponad 500 osób (!), porwano też wiele dzieci, nie mówiąc już o kradzieży majątku. Tego rodzaju sytuacji powodują, że mieszkańcy Południowego Sudanu nie mogą czuć się bezpiecznie we własnym kraju.
Osobną kwestią jest obecność na terenie kraju rodzimych grup rebeliantów, których przywódcy odmówili lojalności rządowi i armii, ponieważ pozycje zajmowane w nowym kraju nie odpowiadały ich ambicjom. Po dekadach walk partyzanckich jedyną metodą, jaką dobrze znali, było odwołanie się do metod militarnych i zbuntowanie się przeciw prawowitej armii, która jest zbyt słaba, by w krótkim czasie uporać się z problemem. Jakkolwiek, dochodzi tutaj do pewnych pozytywnych ruchów: w ostatnich miesiącach dwie grupy podpisały z rządem porozumienia, na mocy których mają być włączone do regularnej państwowej armii, ale to jeszcze za mało, by można było mówić o ustabilizowaniu sytuacji w nowym państwie.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.