Ewangelie nie są urzędowym pismem z Wysoka, obiektywną relacją, chłodnym opisem. Cudownie, że czuć w nich także puls wiary ludzkich autorów.
Pracował jako poborca podatków. Umiał pisać i liczyć, co wtedy nie było zdolnością powszechną. Księgował przychody, wypisywał monotonne słupki: imię, nazwisko, winien, ma. Przeliczał kasę. Chyba nie był lubiany. Był przecież urzędnikiem okupanta. Takich ludzi zawsze się podejrzewa o nieuczciwość i zdradę.
Szokuje lakoniczność opisu jego powołania. „Jezus ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: Pójdź za Mną! On wstał i poszedł za Nim”. Czy to możliwe? Tak po prostu, zostawić wszystko i pójść w siną dal za Nieznajomym. Może znał Jezusa już wcześniej, może słuchał Jego nauki, może ta decyzja dojrzewała w nim od dawna. Może tak było. A może raczej narastała w nim niechęć do samego siebie, swojej komory celnej, która stawała się klatką, w której dusił się coraz bardziej. I stąd tak nagła, odważna decyzja.
Może dlatego Ewangelia bywa tak oszczędna w słowach, zredukowana tylko do tego, co najważniejsze, aby jej słuchacz mógł łatwiej odnaleźć w niej siebie. Swój własny przypadek, swoją historię. Bo przecież mam i ja swoją komorę celną. Wygodne miejsce moich przyzwyczajeń, nałogów, wygód, większych czy mniejszych kompromisów ze złem. Moja bezpieczna przestrzeń, w której wszystko jest w miarę poukładane, tylko nieraz brakuje tlenu. Tam właśnie przychodzi Jezus. Patrzy na mnie.
Spojrzenie. To jest sedno. Bóg widzi mnie zawsze. To prawda. Ale ja udaję, że o tym nie pamiętam. Pisze s. Chmielewska: „Potrzebujemy nie słów, lecz spotkania. Odwagi wyjścia naprzeciw Bogu. Tak, aby mógł na nas spojrzeć”. Mateusz nie musiał nawet się ruszać. Podniósł tylko na chwilę wzrok znad swoich papierów i pieniędzy. Jedno jedyne spojrzenie wystarczyło. Przeskok iskry. Dotyk łaski. Początek nowego życia.
Stał się jednym z Dwunastu. Napisał Ewangelię. Czyli wrócił do pisania. Tyle że to już nie były słupki rozliczeń, ale słowa niosące życie.
W Ewangelii mieszkają nie tylko słowa i czyny Jezusa, jest w niej także wiara Mateusza, jego miłość do Mistrza. Słowo Boga jest jednocześnie słowem ludzkim. Ewangelie nie są urzędowym pismem z Wysoka, obiektywną relacją, chłodnym opisem. Cudownie, że czuć w nich także puls wiary ludzkich autorów.
Ja też mogę być ewangelistą. Wystarczy tylko wyjrzeć za próg własnego domu, spojrzeć na świat oczami Jezusa…
***
Mateusz był Żydem, synem Alfeusza. W Kafarnaum zajmował się pobieraniem podatków i opłat nakładanych na towary przewożone przez przechodzące przez Kafarnaum karawany, podążające szlakami handlowymi, przebiegającymi w pobliżu Jeziora Galilejskiego. Jako celnik boleśnie odczuwał pogardę, z jaką faryzeusze, pobożni Żydzi i mieszkańcy Galilei odnosili się do ludzi wykonujących ten zawód. Wezwanie Jezusa skierowane bezpośrednio do niego skłoniło go do pójścia za Mistrzem z Nazaretu, który powołał go na swego ucznia (Mt 9,9-13; Mk 2,13-17; Łk 5, 27-32).
Należał do grona dwunastu Apostołów (Mt 10,2-4; Mk 3,16-19; Łk 6,13-16; Dz 1,13). Tradycyjnie jest utożsamiany z autorem pierwszej Ewangelii. O jego życiu i działalności po śmierci, zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu Chrystusa nie wiadomo nic pewnego. Prawdopodobnie przez 15 lat głosił Ewangelię w Palestynie, a następnie udał się do Indii, Etiopii, Persji, Pontu, Syrii, Macedonii i Irlandii. Nie wiadomo również gdzie i kiedy zmarł.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.