Co nas czeka po śmierci? Czy w ogóle coś nas czeka? Te pytania nurtują ludzi od zawsze. Odpowiedzi dotyczące „dalekiej” przyszłości rozstrzygają o tym, czym właściwie jest życie: bezsensownym dryfowaniem donikąd albo wędrówką do Ojczyzny.
Szukali cudu. Znaleźli, ale nie tak, jak to sobie zaplanowali.
W noc wigilijną 1981 r. we Wrocławiu w pewnej szopie naprawdę rodził się Bóg. Drewniany barak stał się stajenką – pełną serca, choć mizerną i lichą. Nie zawsze cichą.
Na kresach I Rzeczypospolitej, utraconych przed wiekami, zrusyfikowanych, a teraz szukających własnej, ukraińskiej tożsamości, odbudowuje się także Kościół katolicki. Kiedyś był synonimem polskości, dziś jest inaczej.
Chyba tylko jedna polska kraina może poszczycić się określeniem „święta”. Skąd ten tytuł? Aby znaleźć odpowiedź, nie wystarczy zachwyt pięknem przyrody. Trzeba wybrać się w głąb historii, która jest dumą Warmii.
Kto szuka prawdy - szuka Boga, choćby nawet tego sobie nie uświadamiał - napisała św. Edyta Stein. Sama przeszła drogę od judaizmu, przez religijną obojętność, uporczywe poszukiwania w świecie filozofii, chrzest, klasztor - aż po męczeństwo.
Jeśli dziecko podaruje ci choćby stary guzik, to jest to najcenniejsza rzecz na świecie. Bo ono robi to z czystej miłości – mawiał Jan XXIII. W rodzinnym miasteczku papieża do dziś powtarza się te słowa.
Jak mówią, są tam i pracują dlatego, że tamtejsi wierni płacili wiele za przywiązanie do wiary, Kościoła i polskości.
Kościół zyskał niedawno nowego świętego: czternastoletni José Sánchez del Río, znany z filmu „Cristiada”, wyprasza u Boga łaski dla wszystkich, którzy się do niego zwracają.
Średniowiecze było ciemne – każdy o tym wie, prawda? Trudno więc przekonać, że żyjący w XIII w. św. Albert Wielki naprawdę był wielki.