Dziś 12 kwietnia - Międzynarodowy Dzień Dzieci Ulicy to dobra okazja, by dołożyć do niego swoją cegiełkę.
Anonsowani „goście” nie dali długo na siebie czekać. Zdążyliśmy jedynie bez paniki rozesłać dzieci z naszych szkół, by wracały do domów. Koło jedenastej zbrojni wchodzą do wsi. Jest ich z dwudziestu.
Codziennie pokonywał pieszo kilkadziesiąt kilometrów, aby dotrzeć do każdej z papuaskich wspólnot plemiennych. Orędzie Jezusa Miłosiernego zmieniło obraz misyjnej parafii.
Z ks. Stanisławem Filipkiem, który od 36 lat pracuje w Rwandzie, i rektorem pierwszego w tym państwie sanktuarium Miłosierdzia Bożego, rozmawia Maciej Rajfur.
– Nie czuję się sama. Wspiera mnie moja parafia i „Aniołowie misji”. Tak łatwiej pracować – przekonuje Monika Krasoń, świecka misjonarka z Łazisk Górnych. Z końcem marca kończy dwuletni wolontariat w Ugandzie.
Wyruszył do Afryki, aby uczyć miejscowych zakładania oaz. Czy dlatego, że są tam miejsca, w których łatwiej o zasięg telefonii komórkowej niż o dostęp do wody pitnej? Nie tylko. Chodzi mu też o dostęp do Wody Żywej.
– Misja to walka z burzą, ale jak człowiek nie podejmie wyzwania, to nie zmieni świata – mówi siostra Rita z misji Maggotty na Jamajce. Pojechałem zobaczyć, jak wygląda walka o lepszy świat, o której żaden przewodnik turystyczny nie wspomina.
– Wendy ma 4 lata, Muthomi – 3. zostali porzuceni przez rodziców. Często chodzą głodni, w podartych ubraniach. Ale to, czego najbardziej potrzebują, to trochę uwagi, uśmiechu i dużej dawki uścisków – mówi Julia, która kilka miesięcy temu wróciła z misji w Kenii.
Co powoduje, że młodzi, zdolni ludzie rzucają wszystko i jadą na misje? I jak to się dzieje, że nie boją się życia w biedzie, innych kultur, a nawet... śmierci?
– Wolontariat to przyjaźń przekraczająca wszelkie bariery: języka, wyznania, koloru skóry, wykształcenia, poziomu życia – mówi Małgorzata Dziewięcka. Przyjaźń, która sprawdziła się w boliwijskim sierocińcu, na afrykańskiej pustyni czy wśród najuboższych w Indiach.