Wybierajcie życie, byście żyli – apelował Mojżesz. Apel ciągle aktualny.
To, co bierzemy na siebie, to stanowczo zbyt wiele. Nie damy rady, nie ma szans. Czujemy się odpowiedzialni, przykładamy rękę do tak wielu spraw. I słusznie zresztą: trzeba się angażować, stać po stronie dobra, nie uciekać… Tyle że jak to wszystko poogarniać? Nawet na tę niewielką skalę własnego życia, jak?!
Oraz influencerów. Także tych Bożych?
Ludzie mają różne pomysły na życie swoje i innych. Dla uczniów Jezusa najwłaściwszym początkiem wszystkiego jest modlitwa.
Stawanie wobec społeczności w roli proroków, dokonywanie – jeśli nie cudów – to spektakularnych akcji z pozoru w głębi wiary, a faktycznie tylko na deskach światowego teatru interesów i próżności. Zawsze tak było.
Warto – przy okazji Roku Modlitwy – odkryć na nowo przestrzeń ciszy w celebracji Eucharystii.
Jak łatwo swoje małoduszne tchórzostwo nazywać wolą Boga.
Tak więc 23 stycznia. Zacznie się i minie. Nie wiadomo jeszcze, co się stanie. Czy tę datę wspomnimy za rok, za dziesięć lat? Zapamiętamy?
Qvo Vadis, planeto? I ty, Częstochowo!
W życiu codziennym ważne rzeczy trzeba często powtarzać, nieraz – wręcz do znudzenia. Wszak trening czyni mistrza.