Każdy dzień jest staraniem o dusze. Żadne wielkie sprawy, wspaniałe mury czy figury nie mogą przysłonić człowieka, któremu my, kapłani, niesiemy Chrystusa - podkreśla ks. Tadeusz Nowak.
Jako nauczyciel dostał przydział do pracy w szkole w Radzyniu, ale wiedział, że już tam się nie stawi, bo od października miejscem jego życia stanie się seminarium w Lublinie. Tam jako kleryk pierwszego roku zapisał się do chóru. Oznaczało to, że nie pojedzie do domu na święta, bo chór śpiewał podczas uroczystości w katedrze. – Płakać mi się chciało. W ciemnej katedrze wydawało mi się tak ponuro. Myślałem, że w domu kiełbasy pachną, wszyscy się zbierają przy stole, cieszą, a ja tu sam. Czy to jest moje miejsce? – zadawał sobie pytanie.
Schodząc z chóru zobaczył klęczącego mężczyznę pogrążonego w głębokiej modlitwie. Ku swemu zdumieniu, rozpoznał w nim nauczyciela z liceum, który wśród uczniów uchodził za ateistę. Zdał sobie sprawę, że musiał on taki kawał przyjechać z Zamościa do katedry w Lublinie, żeby nierozpoznany mógł uczestniczyć w Triduum. – Pomyślałem wtedy, że skoro on tak wiele robi, by być bliżej Pana Boga, to ja nie mogę marudzić. Zły nastrój prysnął w jednej chwili, a ja dziękowałem za wiarę i powołanie – wspomina ks. Nowak. Od tego momentu nie wątpił nigdy w to, że chce zostać kapłanem.
Po święceniach został skierowany do pracy do Kazimierzówki. Był to kościół, który obsługiwał cały Świdnik.
– Warunki życia wówczas były trudne. Do zamieszkania dostałem pokoik 3x4 metra, bez wody ani żadnych wygód. Z drewnianego krzesła wybiłem denko, wstawiłem miednicę i miałem umywalkę. W kącie stała koza, którą zimą miałem ogrzewać pomieszczenie. Były jeszcze wakacje, więc za wiele pracy nie miałem. Wychodzę wieczorem przed kościół, a tu cicho, głucho, samochody tylko na Zamość jadą, a ja stoję i serce mi się do domy wyrywa. Zobaczył to proboszcz i mówi mi: „Jedź”. Ja jak na skrzydłach, złapałem jakiś ciężarowy samochód i ruszyłem. Gdy nadszedł początek września i trzeba było katechizować całą młodzież ze Świdnika, o tęsknocie nie było mowy. Od rana do nocy wśród ludzi, z jednej katechezy na drugą, spowiedź, Msza św. Gdy do tego doszła kolęda, czasem wracałem ok. 23.00 do domu i nie miałem nawet siły się rozebrać. Zawijałem się w kożuch i zasypiałem w zimnym jak kamień pokoju – wspomina ks. Tadeusz.
Potem przyszły kolejne lata pracy i parafie. Kiedy władze komunistyczne pozwoliły wreszcie na budowę kolejnego kościoła w Świdniku, ks. Tadeusz pracował w Modliborzycach. To wtedy dostał propozycję, by przyjść do Świdnika i zająć się budową nowej świątyni, mieszkając na razie w parafii NMP Matki Kościoła.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Pokaż, że wiara to działanie! To jest właśnie ten moment, by Twoją parafię poznała cała Polska.
Pokaż, że wiara to działanie! To jest właśnie ten moment, by Twoją parafię poznała cała Polska.
Już niebawem na rynku pojawi się nowa książka o Drodze Świętego Jakuba.
Kolejne wakacyjne spotkanie młodych. Startuje już dziś. Sprawdź gdzie. Potrwa do 24 sierpnia.
Szczególna odpowiedzialność Kościoła katolickiego wobec Kościoła-Matki w Jerozolimie.