Gdy odejdę, prosić będę o miłosierdzie Boże dla tych, którzy tego miłosierdzia potrzebują – pisała w liście do franciszkanina, brata Feliksa Grabowca, wielka charyzmatyczka cierpienia z Lublina.
Była małą dziewczynką, gdy została na świecie zupełnie sama. Osierocona przez rodziców Róża Wanda Niewęgłowska trafiła do Domu Dziecka w Lublinie. W 1948 r., w wieku 22 lat, zachorowała na chorobę Heinego-Medina. Po kilkuletnim leczeniu szpitalnym lekarze wydali wyrok, że kobieta nigdy już nie będzie mogła chodzić ani nawet usiąść. Nieuleczalnie chorą umieszczono w Domu Pomocy Społecznej w Lublinie, gdzie przebywała do końca życia (16 września 1989 roku).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Leon XIV do abp Wachowskiego: będą cię poznawać nie po słowach, ale po miłości
"Gdy przepisywałam Pismo Święte, trafiałam na słowa, które odniosłam do siebie, do swojego życia".
Nikt nie jest powołany do rozkazywania, wszyscy są powołani do służenia.