- Stworzył mnie Pan Bóg z miłości, ale i dla miłości oraz dla Siebie. Zanim to odkryłam, szukałam przez wiele ciernistych, zawiłych i bolesnych dróg. W moim życiu ze zła Pan wyprowadzał zawsze dobro – przekonuje Anna Wywiał z Kostrzyna nad Odrą.
Niedawno bp Stefan Regmunt w zielonogórskiej konkatedrze konsekrował dwie wdowy, które w swoim życiu poświęcają się modlitwie i służbie Kościołowi. Była to pierwsza tego typu uroczystość w naszej diecezji, podczas której Danuta Preisner ze Wschowy (parafia pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika) i Anna Wywiał z Kostrzyna nad Odrą (parafia pw. MB Rokitniańskiej) wypowiedziały następujące słowa: „Zachowując w nieustannej pamięci mojego ziemskiego małżonka, wybieram Jezusa Chrystusa jako Oblubieńca niebiańskiego. Tylko Jemu pragnę ofiarować resztę mojego życia, żyjąc ślubami czystości, ubóstwa i posłuszeństwa w nadziei, że za łaską Bożą, będę czytelnym znakiem Kościoła pielgrzymującego, który oczekuje na przyjście zmartwychwstałego Pana”. Akt konsekracji wdowy to bardzo realne zaślubiny z Chrystusem.
Dzieciństwo na Syberii
Urodziła się w 1950 roku w wierzącej rodzinie na Wileńszczyźnie. Jej dziadek był kościelnym w Ławaryszkach. Już na samym początku panią Anię doświadczyło życie. Z rodzicami i pięciorgiem rodzeństwa została wywieziona na Syberię. Kiedy to się stało, miała tylko 1,5 roku, ale dobrze zna tę historię dzięki rodzicom i rodzeństwu. – NKWD podjechało w nocy pod nasz dom. Kazali się pakować. Mój najstarszy brat chciał uciec i wyskoczył przez okno, ale żołnierze go złapali. Oficer uderzył brata, a tata widząc to, oddał mu i żołnierz się przewrócił. Wstał i chciał zastrzelić ojca. Wtedy mama weszła do akcji z małymi dziećmi i oficer schował pistolet. Zapakowali nas w bydlęce wagony. Było ciemno i wszyscy płakali, aż któryś z mężczyzn powiedział: „Dość jęku. Bierzemy różańce!” i zaczęli się modlić – przywołuje rodzinną historię. – Jakże silna musiała być wiara mojej matki, kiedy tej pamiętnej nocy zabrała ze sobą drewniany krzyż z piękną mosiężna pasyjką Pana Jezusa. Modliliśmy się przed tym krzyżem na Syberii, a potem w Polsce. Pamiętam z dzieciństwa klęczących rodziców i rodzeństwo, jak odprawialiśmy majowe nabożeństwa – dodaje pani Ania, która Syberię wraz z rodziną mogła opuścić dopiero po śmierci Józefa Stalina. W Polsce ukończyła szkołę pielęgniarską, ale tylko rok pracowała w tym zawodzie. – W 1970 rok dostałam się na medycynę i zostałam lekarzem, a potem okulistą. Przez 20 lat prowadziłam oddział oczny w Kostrzynie. Mąż pracował jako nauczyciel języka niemieckiego w Zespole Szkół. Córka i zięć są lekarzami, syn i synowa prawnikami i jest jeszcze moja wielka radość, półtoraroczna wnuczka Hania – wyjaśnia kostrzynianka.
Ciężkie życiowe próby
W 1999 roku przyszła ciężka próba. Pani Anna uległa wypadkowi samochodowemu, a trzy miesiące później zginął jej mąż. – Przebyłam trzy operacje i przez trzy lata byłam praktycznie przykuta do łóżka. Miałam, jak mówili koledzy lekarze, być kaleką. Dzięki Bogu nie jestem. Potem miałam udar mózgu, ale też z tego wyszłam. Powróciły nawet odruchy neurologiczne, bo Pan Bóg może wszystko – zapewnia Anna Wywiał. – Na mojej drodze Pan Bóg stawiał świętych kapłanów, pokazywał duchowe bogactwo Kościoła, potęgę jego świętych sakramentów, swoją moc, mądrość i miłość. Na rekolekcjach ignacjańskich w Gdyni z tabernakulum uderzyła we mnie tak wielka miłość, że wyrzekłam się wtedy medycyny Wschodu. W czasie adoracji Najświętszego Sakramentu w Medjugorie oddałam Panu Bogu medycynę naturalną skażoną okultyzmem. Na Jasnej Górze do Bractwa Eucharystycznego zaprosiła mnie Zofia Chmielewska, a ks. Piotr Męczyński w sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach założył na moją szyję szkaplerz święty i otoczył modlitwą całego Karmelu – kontynuuje. Ważnym miejscem dla pani Anny stał się także dom Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego w Myśliborzu. – Spotkana przypadkowo w pociągu przełożona tego zgromadzenia zaprosiła mnie na leczenie ran mojej duszy – wyjaśnia Anna Wywiał. Ważną rolę w procesie nawracania odegrał też kierownik duchowy. – Ks. Zygmunt Zapaśnik z paradyskiego seminarium, zgodził się być moim spowiednikiem i opiekunem duchowym przed około 20 laty. Była to ogromna walka o moją duszę. Wracałam do domu Ojca drogą pokuty i nawracania się – tłumaczy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Przed odmówieniem modlitwy Anioł Pański Papież nawiązał także do „brutalnych ataków” na Ukrainie.
Msza św. celebrowana na Placu św. Piotra stanowiła zwieńczenie Jubileuszu duchowości maryjnej.
„Bez faktów nie może istnieć prawda. Bez prawdy nie może istnieć zaufanie.