• Rafał Sudoł
    25.07.2012 12:31
    Przy całym szacunku dla Pana Profesora, nie mogę pozostawić bez komentarza powyższego tekstu. Otóż, jak najlepiej by było, gdyby wszyscy organiści mieli wykształcenie, umowę o pracę i jeszcze traktowali to jak powołanie/pasję, bo to też słychać, czy ktoś tylko traktuje to jako pracę, czy daje z siebie trochę więcej. Jednak ja się pytam, dlaczego nikt się nie zajmie totalnym amatorstwem i zupełnym bezprawiem dotyczącym tzw. scholek? Ja nie mówię, że ma ich nie być, ale wiele przykładów pokazuje, że to, iż ktoś umie zagrać 3 akordy na gitarze, to jeszcze nie czyni uprawnionym do grania w czasie Eucharystii. O repertuarze, to nawet nie ma co wspominać... Zupełny brak jakichkolwiek regulacji i nadzoru. Zupełna samowolka. Gra się nieraz takie rzeczy, że czasami zastanawiać by się trzeba, czy się wogóle jest jeszcze w kościele...? Dla mnie to jest większy problem, gdyż bardzo często wyłącza się wiernych w ten sposób ze śpiewu. A co do organistów, to biorąc pod uwagę, iż pomimo tego, że zwykle do zagrania w tygodniu jest tylko msza poranna i wieczorna, to jednak trzeba pozostawiać w dyspozycji z racji ewentualnych pogrzebów i innych nieplanowych wydarzeń. O tym, że dla rodziny organista w niedziele jest widmem też trzeba pamiętać to winno być to jakoś wynagrodzone i zwykle w części kościołów Msza niedzielna ma większą stawkę. Zatem połączenie pracy zawodowej i grania jest z reguły bardzo trudne, gdyż nie można co trzeci czy czwarty dzień urywać się z roboty by zagrać pogrzeb czy ślub. Warto także wspomnieć, że w niejednym kościele organista jest nawet i dobry, ale to na czym przychodzi mu grać, przynosi po prostu wstyd parafii. Zbiera się nieraz na remonty przeróżnych rzeczy, witraży, ławek czy innych "mebli" kościelnych ale o organach pamięta się w zasadzie dopiero wtedy gdy zamilkną. A przecież one jako bezpośredni współuczestnik akcji litirgicznej, winny być otoczone szczególną troską, gdyż rozstrojony instrument nie tylko przeszkadza w śpiewie ale go psuje. Warto także pamiętać, że niestety część osób grających na organach traktuje to w sposób bardzo minimalistyczny, ograniczając się do jednej zwrotki czy przychodzenia na ostatni moment. A ludzie dziś w kościołach są spragnieni śpiewu, trzemba im tylko go umożliwić. Pozdrawiam i SWzczęść Boże!
    • gut
      25.07.2012 17:12

      Dla mnie to jest większy problem, gdyż bardzo często wyłącza się wiernych w ten sposób ze śpiewu. Ale schola ma prawo do tego aby też wykonywać samodzielnie utwór to tak samo pozwala na przeżycia duchowe. Obecny papież o tym wyraźnie mówi.

      • Rafał Sudoł
        25.07.2012 19:09
        Oczywiście, że ma prawo ubogacić akcję liturgiczną, jeśli repertuar jest liturgiczny a od strony muzycznej będzie prowadzony w profesjonalny sposób i z zachowaniem kościelnych przepisów. Obecny Papiez wyraźnie mówi także o tym, że należy wrócić do źródeł, do tradycji, którą zbyt pospiesznie odesłano do lamusa.
      • gut
        25.07.2012 21:36

        Rafał :)Oczywiście, że ma prawo ubogacić akcję liturgiczną, jeśli repertuar jest liturgiczny a od strony muzycznej będzie prowadzony w profesjonalny... Fajnie, że odpisałeś do mnie. Zgadzam się z Tobą całkowicie. Oczywiście, że wszystko powinno być prowadzone profesjonalnie jednocześnie uważam, że jeżeli ktoś prowadzi muzkę w kościele po prostu bardzo dobrze lub dobrze to dla mnie to jest ok. :) Wiadomo, że trudno jest wymagać taki totalny profesjonalizm od jakiś mniejszych czy średnich ośrodków parafialnych, które obecnie dobrze prowadzą tę materią nawet jeśli to jest  gitara i młodzieżowe pieśni i choć tez sam preferuję wysoką muzykę sakralną to podchodzę do tego różnorodnie.:) 

    • gut
      25.07.2012 17:23
      Potrzebny i fajny artykuł dodam też, że to dość trudny i delikatny temat albowiem włączone są tu ludzkie relacje, zaangażowanie i dlatego myślę, że ci którzy nie są aż tak biegli w grze organowej starają się robić to także jak najlepiej myślę, że tu trzeba wyrozumiałości.
    • gut
      25.07.2012 18:55
      Rafał Oczywiście się z Tobą też zgadzam. :)
    • gut
      25.07.2012 22:32

      Rafał :)  jeśli repertuar jest liturgiczny a od strony muzycznej będzie prowadzony w profesjonalny sposób i z zachowaniem kościelnych przepisów. Obecny Papiez... Jeszcze ad vocem. -Sorry, ze się rozpiszę ale przeczytaj mnie uważnie - porszę.: -) Zgadzam się, że wszystko powinno być w zgodzie z przepisami ale wiesz lubię jak odpowiedzialni za muzykę kościelną jakby to ująć nowatorsko pochodzą do tematu tj. muzyki kościelnej, utworów, oczywiście nie mam tu namyśli jakiegoś totalnego swawolnego szaleństwa  bez wyczucia ale powtarzam lubię jak mają świeże podejście do tych spraw i podjemują takie działanie które są nawet wbrem przepisom kościelnym i są na tyle odważni, że łączą rozwiązania, które na pierwszy rzut oka wydwałyby się kontrowersyjne - i tu dla przykładu. - Organista współpracujący z księdzem Marco Frisina, Frisina to dyrygent chóru papieskiego diecezji rzymskiej  i ten organista do chorału który śpiewał chór dał podkład organowy a przecież wedle przepisów chorał ma byc wykonywany bez organów tylko sam "suchy śpiew" chóru i zobacz ten organista dopuścił się takiego właśnie rozwiązania, które okazało się być genialnym i przed wszystkim piękno to było. Papież obecny był tym zachwycony z resztą i Jan Paweł II ponieważ to właśnie sam Jan Paweł II mianował ks.Frisinę na odpowiedzialnego za muzykę sakralną w Watykanie. Nasz papiez rodak uwilebiał twórczośc ks. Frisiny i zawsze z nim gorąco współpracował w tej dziedzinie. Ks. Marco Frisina razem z tym organistą ma to właśnie takie odważne, nowe podjeście do tych spraw i to mi się bardzo podoba - jak można zrobić coś po nowemu i ktoś to potrafi to czemu nie? Czemu ma się trzymać sztywno przepisów? Ks. Frisina  i ten organista ma dar nowej perspektywy na kwestię muzyki litrugicznej. - tak to odbieram Dodam, że śpiew chóru ks. Frisiny różni się od innych chórów tym, że większość chorów na Mszach św. śpiewa, że to tak ujmę: kościelnie,, operowo ale z wonią filharmoniczną - takie jest moje zdanie tak to odbieram. Natomiast chór ks. Frisiny ma to do siebie, że on śpiewa, że to tak ujmę: nie kościelnie a bardziej liturgicznie, operowo ale z wonią biblijną, - wiem, że to trochę dziwne co piszę :) ale śpiew chóru ks. Frisiny jest śpiewem takim biblijnym, pełnym fantastycznej wzniosłej i porywającej ekspresji wręcz szalonej ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu tak to odbieram i to jest własnie wspaniałe i do tego podkłady organowe tego organisty są w takim samym duchu co styl chóru ks. Frisiny. CÓŚ wspaniałego. Zauważ, że utwóry które śpiewa chór ks. Frisiny  są profesjonalne, wysokie ale jednocześnie mają w sobie tą prostotę, że to są jakby pieśni, które każdy jest wstanie zaśpiewać, zanucić  ale jednocześnie te utwory są pełen takiego monumentalnego majestatu. Każdy lubi taki styl jak mu się podoba ale to co robi ks. Frisina i ten organista jest czymś dla mnie zupłenie nowym - biblijnym. :)  Ps. Mam nadzieję, że rozumiałeś coś z tego co napisałem starałem się jak najlepiej to wyrazić. ;)

    • grzegorz
      14.11.2013 22:42
      zgadzam mało jest takich parafi tam gdzie organista śpiewa więcej niż 1 zwrotkę. ja akurat mam od boga szczęście że na katedrze warszawsko-praskiej gra mistrz pan Stanisław który się nie ogranicza w śpiewaniu oj żeby wielu organistów brało z niego przykład.
  • Rafał Sudoł
    25.07.2012 12:38
    I jeszcze jedno zdanie. Biorąc pod uwagę niektóre nowe świątynie nieraz zastanawiam się, czy projektantami na pewno byli architekci, bo wiele przykładów pokazuje, że niestety w sporej części przypadków niekóre świątynie, to po prostu kicz... Miejsca na organy czy chór brak, prezbiterium nie wiadomo gdzie itp... Dlatego tak samo jak w sprawach muzycznych potrzeba uporządkowania, tak samo w kwestiach budownictwa sakralnego warto zadbać o porządek. Co do regulacji w sprawie organistów, to one istnieją a na pewno istaniały, gorzej tylko z ich przestrzeganiem.
  • Agaton
    25.07.2012 12:44
    ...że też mojej parafii musiał się trafić akurat "przygodny grajek".
  • Czynny Muzyk
    25.07.2012 15:35
    Pragnę na wstępie poprzeć przedmówcę Rafała.
    Z całym szacunkiem do Pana Profesora, którego uważam, za wybitną postać w świecie muzyki organowej, ale wydaje mi się, że za bardzo wierzy Pan w to, o czym mówi.
    Znając sporą część organistów w naszym kraju, a także jeżdżąc na różne spotkania, czy nawet w czasie urlopu mogę stwierdzić, że w najważniejszych ośrodkach muzycznych diecezji raczej nie dba się o porządną muzykę w czasie Liturgii.
    Pragnąłbym zwrócić uwagę na kilka punktów problemów polskich organistów:

    1. Organiści nie są traktowani poważnie przez swoich pracodawców (liturgika, dobór repertuaru)

    2. Niskie wynagrodzenie, które nie rekompensuje w żadnym wymiarze czasu (swięta, uroczystości), które w dużych parafiach organista spędza w zasadzie niemal na całodniowym graniu.

    3. Kształt wykonywanego zawodu - organista pragnie wykorzystać w pełni dobroć instrumentu, na którym przychodzi mu grać, ale to często spotyka się ze sprzeciwem pracodawcy.

    4. Muzyka w trakcie, a także po Mszy św. - Często spotykana wrogość na literaturę organową.

    5. "Jesteś organistą, więc musisz śpiewać!" - myślę, że komentarz będzie raczej zbędny.

    6. Instrumentarium - brak chęci pomocy w ratowaniu zaniedbanych instrumentów na rzecz zastępowania ich organami cyfrowymi, lub też DEWASTACJE nazywane przez pewnego wykonawcę "renowacjami - digitalizacjami" za ułamek wartości prawdziwego remontu...

    7. Śpiewnik ogólnopolski - tzn. jego brak.

    Wszystkiego dobrego!
    • Rafał Sudoł
      25.07.2012 19:19
      Punkt 5 i 6 szczególnie jest widoczny w części naszych świątyń. Sam mogę sypnąć jak z rękawa przykładami. W jednym z kościołów proboszcz do dyzpozycji organisty oddaje elektroniczny instrument z lat 80-tych - kto pamięta jak to brzmi, ten wie o czym mowa. W sytuacji, kiedy rzeczywiście brak funduszy na prawdziwe piszczałkowe organy, 8 tysięczna parafia raczej jest w stanie udźwignąć zakup porządnego cyfrowego instrumentu za kilkanaście tysięcy złotych. Ale skoro przez ponad 20 lat nikomu to nie przeszkadza, to po co to zmieniać. A że brzmią jak stary zgnity akordeon, to już nieważne... Przykład, że można się pokusić o prawdziwe organy nawet w skromnej parafii i prawidłowe spojrzenie duchownego na sprawy organów i liturgii w poniższym linku. Zachęcam do lektury! http://www.currenda.diecezja.tarnow.pl/archiwum/2004/04-2/art-34.php
  • grajek
    25.07.2012 16:27
    Z całym szacunkiem dla p. profesora, ale z pozycji wioskowego grajka sprawa wygląda zupełnie inaczej.

    Brak umów to smutna rzeczywistość w Polsce. Kuria nic nie może zrobić w tej sprawie i musiałby ordynariusz dekret wydać stosowny a to akt takiej rangi, że kurialiści nie bardzo chcą się na to zgodzić. To jest rzeczywistość! Ordynariusz nie może nakazać proboszczom podpisywania umów z pracownikami.

    Jaśnie szanowny proboszcz wywala kiedy chce i jak chce robola bo przecież umowy nie ma. I bierze tańszego - czytaj dziadka, który pojęcia o organach nie ma ale do emerytury sobie dorobi. Regulamin jak w diecezji jest to większość ma go w tzw poważaniu. Prawo państwowe, któremu podlegamy wszyscy i do którego przestrzegania zobowiązuje regulamin też jest ignorowane. Ja się pytam gdzie jest nauczanie o prawach pracowniczych? Obowiązuje w kościele czy nie? Gdzie to upominanie się o rodzinę (wszak organiści żony i dzieci mają)? W komisji rządu i episkopatu ładnie mówimy a na swoim podwórku dno przykryte metrami mułu.
    Po kilkunastu latach pracy człowiek staje się antyklerykałem i to niestety nie są jednostkowe przypadki. O jakość liturgii dba się w miastach i to też większych z racji tego, że ludzie na Mszę z marną oprawą nie przyjdą i kasy na tacy nie będzie. Na wsiach (a i w miastach często) odwalane są nieraz takie cyrki, że człowiek nie wie czy to świątynia czy jarmark.

    Po kilkunastu latach pracy tak gorzkie słowa przyszło mi pisać. Znam sporo kolegów po fachu w całej Polsce. Wiem co piszę.
  • gut
    25.07.2012 17:03
    Dzięki Bogu w mojej parafii jest organistka w pełnym tego słowa znaczeniu i ma fantastyczny styl prowadzenia animacji organowej.
  • gut
    25.07.2012 17:08
    Moim ulubionym organistą jest ten który towarzyszy chórowi Marco Frisiny on ma taki zupełnie nowy - inny styl prowadzenia muzyki organowej niż wszyscy inni.:)
  • student MIM
    25.07.2012 21:44
    Jak dla mnie wystarczy, że organista nie fałszuje na tyle, aby zwróciło to moją uwagę. We Mszy Świętej są ważniejsze rzeczy niż muzyka.
    • Rafał Sudoł
      26.07.2012 08:13
      Ja napiszę, jaki dla mnie byłby idealny organista i chodzi ki tu o zwykłą przeciętną parafię a nie o jakies katedry czy bazyliki, bo tam wiadomo, powinien grać nie byle kto.
      Według mnie organista powienien:
      - rozwijać swoje umiejętności
      - uczyć nowych pieśni, pamietając jednoczesnie o pięknym dorobku poprzednich pokoleń, zatem uczymy nowych, ale przypominamy sobie także i te starsze (ileż pięknych starych pieśni się już nie śpiewa w naszych świątyniach?)
      - wykorzysstywać wszystkie możliwości instrumentu, odważnie korzystając z registracji
      - dawać z siebie troszkę więcej, czyli nie ograniczać się do jednej zwrotki, bo ksiądz się spieszy. Na takich "strusiów pędziwiatrów" jest sposób, że na wejście zaczynać wcześniej grac a na zakończenie też ksiądz już nie ogranicza)
      - poszerzać zasób melodii części stałych, bo granie w kółko 3 melodii kyrie czy sanctus może skutecznie zniechęcić do śpiewu
      - używać pedału w organach, bo są tacy, którym to jest obce
      - nie przychodzić na ostatni moment, lecz zwłaszcza w niedzielę, wykorzystać te 10 minut przed Eucharystią na przećwiczenie pieśni na dany dzień.
      - dbać o instrument w miarę posiadanych umiejętności i kwalifikacji
      - i starać się nie śpiewać, bo nie od tego w kościele jest organista. Jesli ludzie śpiewają a organista gra rytmicznie i równo, to prowadzenie głosem jest po prostu zbędne. Szkoda, że część księży tego nie dostrzega i jak tylko dojdzie do mikrofonu, to swym nie zawsze wykwintnym głosem zagłusza śpiew wiernych.
      Jeszcze parę innych punktów by się znalazło, ale głownie to są punkty, które dla mnie świadczą o oddanym i dobrym organiście. To, że nie każdy ma wykształcenie, to faktycznie problem, ale są organiści, którzy własnie robiąc tak, jak napisałem powyżej, pięknie nadrabiają tę niedoskonałość, jakim jest brak papierka. Czy każdy musi umiec grać literaturę i utwory Bacha? Byłoby pieknie gdyby tak było. Dla mnie najwazniejsza jest umiejętność akompaniamanentu w czasie Mszy. Jeśli to robi dobrze, już jest ok. Studencie MIM: To właśnie poprzez muzykę nasz udział w liturgii może być przezywany piękniej, głebiej, donioślej. Muzyka w liturgii nie jest dodatkiem - ona współtworzy liturgię, dlatego powinna być zawsze wykonywana w sposób jak najbardziej doskonały.
    • gut
      26.07.2012 11:52

      student MIM :) Jak dla mnie wystarczy, że organista nie fałszuje na tyle, aby zwróciło to moją uwagę. Tu się zgadzam choć lubię jak organista daję więcej z siebie niż tylko proste odzwieciedlenie nut. We Mszy Świętej są ważniejsze rzeczy niż muzyka.  Ojjj niee :) muzyka we Mszy św. to jedna z istotnych części litrugii. 

  • organista warszawski
    25.07.2012 23:21
    Wypowiedź Pana Profesora jest piękna i całkowicie oderwana od rzeczywistości. Tak być powinno - szkoda, że tak nie jest.
    Przedstawię jak to wygląda w mieście stołecznym warszawie:
    1. W Warszawie liczba organistów zatrudnionych na zasadzie umowy o pracę nie przekracza 10% parafii.
    2. W najbardziej "prestiżowych" kościołach grają w większości organiści za symboliczne wynagrodzenie (bardziej hobbystycznie, czy dla tzw prestiżu).
    3. Stan techniczny organów i poziom muzyki kościelnej najczęściej opłakany (nie szukając daleko - katedra diecezji warszawsko-praskiej)- w nie więcej niż 10% kościołach warszawy organista jest w stanie zagrać np. utwór J.S. Bacha.
    4. Proboszczowie zwykle nie chcą budować, czy remontować organów piszczałkowych - bo ludzie na to nie zwracają uwagi, wolą w nieskończoność kupować keyboardy (bo czym innym są instrumenty cyfrowe?).

    Problem jest znacznie szerszy i wynika z inkulturacji naszego społeczeństwa (a co za tym idzie, także duchownych). Większości wystarczy szarpidrut z rozstrojoną gitarą. A na koniec przedstawię sytuację, która znakomicie powinna zobrazować stan muzyki kościelnej. Mój kolega (absolwent Akademii Muzycznej specjalność muzyka kościelna) był organistą w pewnej bogatej parafii - grał w niej przez 10 lat, ale zrezygnował i odszedł z zawodu ponieważ:
    - nie mógł się doprosić budowy, bądź nawet sprowadzenia z zagranicy używanych organów piszczałkowych - proboszcz wspaniałomyślnie kupił keyboard i zbudował niemą atrapę piszczałkową (jest to parafia bardzo bogata, którą na budowę organów stać),
    - nie mógł się doprosić odgrodzenia instrumentu na którym grał od ludzi - w niedzielę wchodziły tabuny ludzi na chór, sadzali dzieci na stół gry, jedli kanapki, rozmawiali przez telefony komórkowe, dzieci wyjmowały wtyczkę z gniazdka...
    - w miejsce chóru żeńskiego (3 głosowy zespół, śpiewający bardzo dobrą emisją głosu i poważny repertuar) zaczęto tworzyć zespoły dziecięce i młodzieżowe, właściwe bardziej do ogniska, czy na stadion, niż do kościoła.
    W związku z tym kolega zrezygnował z pracy w parafii i odszedł z zawodu muzyka kościelnego, a na jego miejsce przyjęto człowieka, który beczy do mikrofonu, a na pseudo organach gra tak, że uszy więdną - niektórzy się śmieją, że słuchając tego organisty parafianie pokutują za grzechy uczestnicząc we mszy...
    Po koledze był smutek wśród parafian i od czasu do czasu skarżą się na obecnego "wirtuoza", ale proboszczowi w ogóle nie zależy na jakości, a raczej można by rzec, że im gorzej, tym lepiej. Ludzie jak chodzili do tego kościoła, tak chodzą, jak rzucali na tacę, tak rzucają...
    Smutne to, ale prawdziwe.

    Życzę by Pan Profesor zszedł do realiów z wyżyn akademickich, a jako członek Stowarzyszenia Muzyków Kościelnych, aby wreszcie ze Stowarzyszeniem jakieś konkrety zaczęli czynić.
    • grzegorz
      14.10.2014 14:38
      najlepszy mistrzem organów pan stanisław z katedry warszawsko-praskiej bo gra żwawo, z miłością, i się nie ogranicza w śpiewaniu tylko do 1 zwrotki . to jest po prostu mistrz nad mistrzami
  • Jakub Kwintal
    26.07.2012 09:10
    Niestety, rzeczywistość nie wygląda tak optymistycznie jak ją rysuje Pan Profesor. Chyba że na Śląsku wygląda to inaczej...

    Przed paru laty napisałem krótki artykuł na poruszony tutaj temat. Można się z nim zapoznać tutaj: http://kwintal.foxnet.pl/stara_strona/wspolczesny_obraz_i_sytuacja_muzyki_liturgicznej_kosciola_katolickiego_w_polsce.pdf

    Pozdrawiam.
    • Rafał Sudoł
      26.07.2012 19:48
      Mnie link nie wchodzi, może Pan go tu skopiować, będzie prościej? Pozdrawiam.
      • Czynny Muzyk
        27.07.2012 13:19
        Rafale, skopiuj raz jeszcze i wklej w przeglądarkę.
        Działa bez problemu. Sam artykuł, napisany przez Jakuba Kwintala uważam za cenne podsumowanie wielu bolączek, z jakimi boryka się obecna muzyka w naszych kościołach.

        Osobiście liczę, że wielu księży przeczyta nasze komentarze i być może podejmie jakieś możliwe działania.
        Myślę, że my organiści jesteśmy jak najbardziej chętni i gotowi do tego, żeby o tego typu kwestiach rozmawiać ze stroną duchowną otwarcie i przedmiotowo.

        Pozdrawiam.
  • Czynny Muzyk
    26.07.2012 09:28
    Rafale, poruszyłeś dwie ważne kwestie, a mianowicie:

    1. Podnoszenie kwalifikacji - ogarnia mnie śmiech w momencie, gdy człowiek chwali się, że już ponad ćwierć wieku przesiedział za kontuarem, a prawdę mówiąc można zapomnieć o grze na pedale, gra totalnie nierytmiczna, choć nuty są na pulpicie, cięgle ta sama rejestracja organów, niemal brak jakiejkolwiek literatury organowej, dobór śpiewów tragiczny i często zupełnie niezwiązany z tajemnicą dnia.
    Jeszcze odnośnie tego punktu:
    Apelowałbym o wizytacje organistów, ale nie pod względem tego, czy są w posiadaniu papierka, ale czy faktycznie potrafią grać i znają najbardziej potrzebne przepisy liturgiczne.
    Pomijam z resztą też poziom kilku ośrodków, które kształcą przyszłych organistów - niestety, nie każdy robi to właściwie.
    Mało tego, z tym wszystkim wiąże się forma zatrudniania muzyków kościelnych.

    2. Śpiew księży do mikrofonu - uważam, że obok grających nierytmicznie organistów, to właśnie głośny i często nierówny śpiew księży przyczynia się do osłabienia śpiewu w wielu parafiach. Z życia znam sytuację, w której proboszcz wymagał grania w takim rytmie, w jakim śpiewał On, wraz z parafianami. Nie muszę chyba tłumaczyć jak to wszystko się łamało...
    Z resztą, można tutaj przytoczyć pewne pytanie: Ilu dyrygentów ma orkiestra?
    Po co organiści są zatrudniani? PO CO?


    Jeszcze ode mnie taki można by powiedzieć drobiazg:

    Dlaczego w wielu diecezjach tzw. Dni skupienia dla organistów trwają jedynie do ok. 4h? Moi drodzy, to są TYLKO 4 GODZINY na 365 DNI w roku!

    Pozdrawiam
  • Organista
    26.07.2012 10:27
    Bardzo dobrze, że taki artukuł sie ukazał bo ten temat nie jest zbyt często podejmowany. Niestety profesor Gembalski, świetny wirtuoz i znawca organów chyba nieco nie zna rzeczywistości. Nie wiem czy jeszcze wizytuje organistów w czasie wizytacji biskupa ale chyba bardziej powinien zwrócić uwagę na stan muzyki kościelnej w Archidiecezji Katowickie, a ten, moim zdaniem jest co najmniej niewłasciwy. Może czas już powiedzieć przygodnym grajkom, że dobre chęci nie wystarczą - potrzebne jeszcze wiedza i umiejętności. Jestem organistą z ponad 20-letnim stażem. Gram w parafii niewielkiej - w kilku proponowano mi pracę. Czy jako organista jestem dobry - nie mnie to oceniać chociaż z reguły słyszę pozytywne opinie. Z mojego doświadczenia wynika, że stan muzyki kościelnej w parafiach (umiejętności organisty, stan instrumentu) jest ostatnią rzeczą, która interesuje proboszcza. Gdzie nie zaproponowano by mi pracy to na czarno - żadnej umowy, niczego na papierze. Gdy zapytam celebransa jakie pieśni zagrać, jakie melodie psalmu czy części stałych to z reguły słyszę odpowiedź "Obojętnie byle coś było grane". I tak to właśnie w wielu kościołach wygląda - obojętnie co i jak byle coś grało i śpiewało - nie ważne czy zgodnie z zasadami liturgii, nieważne czy wierni są w stanie włączyć się do śpiewu - byle coś gra. Nie wiem czy w naszej archidiecezji są jakieś wytyczne dot. zatrudniania organistów ale ja takich nie widziałem. Każdy proboszcz, z którym poruszałem temat legalnego zatrudnienia w parafii tłumaczy się, że go na to nie stać. Nie wierzę, że kilku czy kilkunastutysięcznej parafii nie stać na zatrudnienie i utrzymanie dobrego organisty. Od organisty wiele się wymaga (dyspozycyjność, szeroki repertuar, nauka pieśni) natomiast niewiele jest do powiedzenia nt. godnego wynagradzania bo myślę, że 400 czy 500 zł za miesięczną dysozycyjność to trochę mało. Ale i tu cytat z pewnego proboszcza "Dlaczego mam płacić jak za cały etat osobie, która gra 2 msze w ciągu dnia w tygodniu plus niedziela". Uważam, że sprawą poziomu organistów ale też ich legalnego zatrudniania i godnego wynagradzania oraz stanem instrumentów powinna się zająć odgórnie diecezja bo za jakiś czas staniemy przed widmem cichych kościołów, w których albo nie będzie miał kto grać albo będą to przypadkowi ludzie, którzy nie wiedzą czym jest muzyka kościelna i jaką rolę pełni w liturgii. Przykładem opisanego wyżej stanu rzeczy niech będzie Bazylika Św. Antoniego w Rybniku: jeden z największych instrumentów na Śląsku od kilu lat sto nieużywany - prawdopodobnie uszkodzony, organista z przypadku, który przygrywa (nie gra) na organach bocznych nieprzystosowanych do wielkości tego kościoła (normalnie używanych jako echo dla wielkich organów) - w efekcie słychać tylko jego nienajlepszy śpiew. Kiedy jestem na nabożeństwie w tym kościele to serce sie kraje kiedy wspominam dawne czasy gdy dźwięk tych organów słyszalny był na rynku w Rybniku, a grali tam najlepsi organiści w okolicy. I jeszcze prośba do duszpasterza organistów Archidiecezji katowickiej: strona internetowa organistów Archidiecezji Katowickiej nie jest aktualizowana od 6! lat - tak słownie sześciu lat najlepiej ją zamknąć bo informacji na tej stronie uzyskać żadnych nie można. To tyle, wylałem trochę żali, które leżą mi na sercu ale jestem osobą wierzącą, której zależy na pięknie liturgii w naszych kościołach bo niestety wydaje mi się że jednak mimo tylu działań podejmowanych przez wielu ludzi muzyka liturgiczna w naszych kościołach jest na coraz niższym poziomie.
  • nika
    26.07.2012 18:00
    Jestem organistką z wykształcenia i powołania. Pięknie Gembalski się wypowiada,ale zupełnie...nieżyciowo. Chyba że mu dużo za to płacą, by tak mówić. Stan muzyki w Kościele warszawskim (i myślę,że nie tylko) jest tragiczny, a ludzie, którzy kończą stołeczny Uniwersytet Muzyczny ni jak się mają do zawodu organisty, oprócz tego, że nauczyli ich grać utwory (swoją drogą podziwiać P.Serafina i Grubicha za brak jakiegokolwiek rozwoju w kwestii interpretacji, bo "Tak musi być i koniec"). Więc błagam,bo organistów wyprodukowanych po Uniwersytecie czasem wstyd zatrudniać: nie dość, że liturgikę znają tylko na zasadzie pojęcia (nie zaś jako żywego tworu), to na dodatek poziom ich znajomości pieśni jest nikły.
    Denerwuje mnie okropnie wypowiadanie się takich osób jak Gembalski, którzy w tym momencie "jadą" już tylko po swoim wyrobionym w latach 90 autorytecie. Podobnie jak wielu organistów stołecznych kościołów-zamiast się rozwijać, się cofają i uważają,że są najwspanialsi i za "wspaniałość" należy im płacić.
    Co do proboszczów i grajków. Hm. Formacja seminaryjna muzykę kościelną stawia na końcu nauczania uważając ją za dodatek do kapłaństwa. I wychodzą z seminariów księża, którzy uważają,że po 6 latach nauki wszystkiego, wiedzą jak zbawić parafię. I decydują o tym, na czym się nie znają.
    A grajkom w Kościele totalnie mówię: NIE! i takich piętnuję. To nie plac zabaw, by można było wrzeszczeć do mikrofonu i grać hopy-siupy.
    • Rafał Sudoł
      26.07.2012 19:45
      Pani Niko :-) Na Śląsku z zwłaszcza w Archidiecezji Katowickiej nie jest (jeszcze) tak źle, jak Pani podaje na przykładzie warszawskim. Owszem i u nas śpiew podupadł, Proboszczowie organistów zatrudniają najczęściej "na gębę" itd. ale musze wziąć w obronę Profesora Gembalskiego. Pan Profesor przy wizytacjach kanonicznych bez zapowiedzi odwiedza przed wizytacją dany kościół i przysłuchuje się grze organisty sporządzając odpowiedni protokół z zaleceniami dla organisty, jeśli takowe są potrzebne. I tyle może zrobić, Szanowni Czytelnicy! Reszta zależy już od Proboszcza, czy zechce respektować od organisty zalecenia powizytacyjne czy też nie. Wiemy najczęściej, że jednak sprawa ta z czasem cichnie i rozmywa się, powodując powrót do stanu pierwotnego, czyli grania organisty bez zmian zalecanych przez Pana Profesora. O tym, że stan wielu instrumentów woła o pomstę do nieba, to nawet nie nadmieniam, choć należy tu oddać cześć i wielkie uznanie, że wśród tylu obowiązków, Pan Profesor nadzoruje nieraz remonty kilkunastu instrumentów i czyni, to poprzez faktyczną, fizyczną obecność przy ich odrestaurowaniu, nieraz koncertując po zakończeniu remontu. Niestety jeden człowiek nie zbawi diecezji ale robi co tylko może aby ratować te instrumenty, które tego potrzebują. Nadzieja w nowym Arcybiskupie, który podobno ceni organy piszczałkowe zalecając ich budowę w świątyniach, które takich nie posiadają. Na ile będzie to skuteczne zobaczymy, ale w Chorzowie są conajmniej dwa kościoły, gdzie można będzie się wkrótce o tym przekonać. W każdym razie proszę nie negować dorobku Pana Profesora, gdyż bez niego bylibyśmy w dużo gorszej sytuacji. Na szczęście na Śląsku można odczuć jeszcze, że tradycje śpiewacze są tu mocno zakorzenione i słychać jeszcze w wielu świątyniach naprawdę mocny, dobry śpiew ludzi, nie prowadzony głosem organisty. Oby w formacji seminaryjnej śpiew był mocniej akcentowany. Tu się zgodzę, że ksieża wychodząc z seminarium nieraz kiepsko są w tej materii obyci...
  • upiór
    27.07.2012 19:41
    Przykłady pensji w niektórych parafiach:

    Warszawie Parafia Wszystkich św. - śmieszna głodówka równa zasiłkowi socjalnemu

    Jasna Góra - 4 organistów zarabiających po 1700 zł
    Leżajsk - 1 organista na całe wielkie sanktuarium - 2000 ( codziennie 4 msze w niedziele 7
    Piotrków Trybunalski 6 mszy niedzielnych i 3 w dzień powzeni - Bożego miłosierdzia 1500
    Olsztyn - św Mateusza - 1200 6 mszy niedzielnych i jedna wieczorem
    Iława - 1500 - 6 mszy niedzielnych i dwie w dz. powszedni do tego proboszcz nie wypłaca na czas za pogrzeby
    Dębica - 1200 ( większość parafii w mieście )
    Wrocław - organistów zmusza się do wolontariatu
    Gorzów WLKP. 1200, większość pensji organistowskich w tym mieście.
  • organista
    27.07.2012 23:12
    Niestety bardzo często na warunki jakie proponuje się organiście (najniższa krajowa, umowa o wolontariat, brak umowy, nieremontowany od dziesiątek lat instrument, podporządkowanie się proboszczowi co do repertuaru (piosenki w liturgii, bo ludziom się podoba), pełna akceptacja wspomnianych już scholek z równoczesnym brakiem akceptacji chorału w liturgii, literatury organowej)może przystać tylko i wyłącznie "przygodny grajek". W Kościele nie może być amatorki? Ale ja wokół siebie bardzo często ją widzę podczas liturgii: scholki, gitary, perkusja, sztuczne kwiatki przy ołtarzu, Paschał z plastiku, organista z I kl. gimnazjum (bo tańszy, ba! darmowy), itd, itd. To wszystko co piszę, to nie wyssane z palca bzdury, to niestety rzeczywistość w wielu Polskich kościołach.
    Co do studium organistowskiego. Można się tam na prawdę wiele nauczyć, ale po co? Po studiach miałem ideały, chciałem rozpocząć naprawę świata muzyki w Kościele :) ale konfrontacja z rzeczywistością była bolesna. Proboszcz stwierdził, że za dużo łaciny ( wykonywałem na prawdę może jeden utwór w miesiącu w niedzielę), że po Mszy ludzie się skupiają i mam "nic tam nie grać", po co ćwiczyć pieśni przed Mszą - mam grać te co ludzie znają i znowu itd itp.
    Niestety w naszej rzeczywistości proboszcz papieżem na parafii i chyba warto by rozpocząć te usuwanie amatorki z Kościoła od wytłumaczenia Kapłanom, że święcenia nie sprawiają, ze człowiek staje się omnibusem i zna się na wszystkim. Wtedy w Kościele na pewno chętnie będą pracować muzycy z prawdziwego zdarzenia. Nie można remontować domu z dziurawym dachem od pomalowania pokoju, bo to nic nie da. A także nie można wymagać "cudów" za tysiąc złotych miesięcznie i pełnej dyspozycyjności.
    A może warto spojrzeć na problem dzisiejszego organisty oczyma organistów i napisać artykuł do Gościa Niedzielnego?
    • były organista
      29.07.2012 13:15
      Między innymi dla tego zrezygnowałem z pracy. Mówieni, że jest coraz lepiej to kpiny. Jest coraz gorzej i jak przedmówca powiem, ze jeśli organiści będą poważnie traktowani, a więc godziwa pensja i liczenie się z nimi, ich wiedzą i wykształceniem, to my wykształceni muzycy wracamy do Kościoła i służymy wiernym poprzez grę na organach. Puki co nie widzę dla siebie powrotu. Nie chcę słuchać rozpraw nt. muzyki i pieśni podczas liturgii od ludzi, którzy na tym się nie znają, a jak określono to powyżej mają się za omnibusów.
    • Ajja
      31.07.2012 13:11
      "W Kościele nie może być amatorki? Ale ja wokół siebie bardzo często ją widzę podczas liturgii: scholki, gitary, perkusja, sztuczne kwiatki przy ołtarzu, Paschał z plastiku, organista z I kl. gimnazjum (bo tańszy, ba! darmowy), itd, itd."
      Niestety to prawda... W kościele wszystko powinno w odpowiedzi na Boską doskonałość dążyć do doskonałości. Mury sięgające nieba, światło, sakralna muzyka, dobre kazanie - to wszystko pomaga człowiekowi doświadczyć sacrum. Bylejakość może tylko zniechęcić wiernych do uczestnictwa w liturgii.
  • duchowny
    04.08.2012 17:03
    Za zły stan muzyki kościelnej,za brak odpowiednich, doświadczonych i należycie przgotowanych liturgicznie organistów są winni przede wszystkim sami księża proboszczowie zadowalając się przygodnymi grajkami ze zwykłego sknerstwa.
    • wstydliwy
      18.08.2012 07:26
      We Wrocławiu zmarł jeden z najbardziej cenionych organistów Klemens Kamiński.Organista pod każdym względem bardzo dobry,nauczyciel wielu pokoleń.46 lat pracy we wrocławskiej katedrze.Byłem na Mszy pogrzebowej i jakież było moje zdziwienie,kiedy to na pogrzeb przybyli Kardynał Gulbinowicz,około 30 księży,profesorowie różnych muzycznych uczelni,natomiast parafian można by policzyć na palcach.Czyżby wszyscy wyjechali na wakacje,nie mogąc brać udziału w jego ostatniej ziemskiej drodze.Ile tysięcy ludzi go słuchało w katedrze,czy w radiu,w czasie pielgrzymek itp.Myślałem,że Plac Katedralny będzie zapełniony wiernymi,a tam pustki.To jest wdzięczność za pracę organisty,to nie wstyd dla parafian katedry?.
  • Piotr
    16.01.2013 18:47
    Przez dwadzieśia parę lat grałem w kościele, a ostatnie 10 lat w jednej parafii w Szczecinie. W święto Trzech Króli zagrałem ostatni raz. Nie doszło do porozumienia z nowym proboszczem, odszedłem, choć liczyłem, że będzie rozmawiał,ale on się uniósł honorem. Nikt mi nie zapłacił mi uczciwie za siedzenie całe dnie w świeta, za urlopy za 10 lat, nikt nie powiedział na koniec dziękuje. A podczas pierwszego spotkania chciał abym podpisał że robię to na zasadzie wolontariatu. I .. ogłośił teraz casting na organistę. A mnie się pytają wszyscy dlaczego już nie gram, bo się podobało. Chyba przyjrzałem na oczy. I nie byłem przypadkowym grajkiem, mam wykształcenie muzyczne, słuch, i lubiłem to robic, więź z ludźmi podczas wspólnego śpiewu. Grałem szybko, trochę koncertowo pod publiczkę, moje msze nie były nudne, ludzie tego chcieli. To juz historia. świeża . ...niestety..
    • zniesmaczony
      22.01.2013 15:30
      Szanowni organiści. Proboszczowie chyba zapominają,że organista nie jest pracownikiem proboszcza(choćby najbardziej oświeconego),jest pracownikiem Parafii jako instytucji,tak samo jak proboszcz,Proboszcza pracownikiem może być gospodyni,skoro sam nie ma zielonego pojęcia o gotowaniu,lub mama go nie nauczyła.Wynagrodzenie organisty jest wypłacane z kasy parafialnej,a nie z prywatnego dochodu proboszcza.Jak proboszcz nie wie co należy do jego obowiązków,nie zna się na prowadzeniu księgowości i spraw związanych z pracownikami,to niech zrezygnuje z tej funkcji i nie przynosi wstydu Kościołowi jako instytucji którą w nieudolny i partacki sposób próbuje zarządzać. wstyd
  • krk i mzyka...
    10.05.2013 21:18
    Zacne i godne pochwały to słowa Pana Prof. Gembalskiego, tylko, że w polskiej rzeczywistości nie mają żadnego znaczenia.
    Dlaczego?

    Od kiedy do mikrofonu potrzeba profesjonalisty w kościele?

    Przecież, dosłownie każdy szeregowy dławiduda, który jakiś tam "głos" ma, może być w Polsce organistą... i to żeby tylko na wsi...

    Nawet jeśli się trafi, taki, który nawet solo na innej "klawiaturze" zagra, to prędzej czy później dostanie reprymendę od księdza, że kościół to nie sala koncertowa.

    Itd. itp. etc.

    Polecam przemyśleniu.
  • Organmistrz
    16.05.2013 16:44
    Oczywiście chciałbym się zgodzić z Panem prof. ale do końca nie mogę.Moim zdaniem nie potrzeba nam organistów po akademii do dobrego grania. Moim zdaniem organiści kościelni powinni przede wszystkim dobrze harmonizować i śpiewać. W przeciągu wielu lat mojego muzykowania spotkałem wielkich organistów po akademii którzy nie znają słowa liturgia. Np. jakiś pan doktor który gra w Licheniu na największym instrumencie w Polsce. Byłem na mszy i takich wydziwień dawno nie słyszałem. Podczas pokropienia jakieś dzwonki jakby krople padały albo dziwne improwizacje przed przeistoczeniem. masakra!!! A za to w innej parafii w Poznaniu organista który nawet grając sobie dźwięku czysto nie łapie i kompletnie nie umie śpiewać i niby też po szkole. A za to młodzi organiści czasami po studium całkiem sobie radzą a nawet spotkałem młodego organistę który nigdzie się nie uczył a harmonizował i improwizował lepiej niż nie jeden wykształcony. Dlatego uważam że organista powinien być nie zatrudniany lecz najpierw przesłuchany przez jakieś grono ludzi którzy się znają. Jeśli chodzi o pracę organisty to odradzam chyba że w dużej parafii bo jak kawał mówi czym różni się organisty od pizzy? Tym że pizza wyżywi 4os rodzine:)
  • Organmistrz
    16.05.2013 16:56
    Oczywiście chciałbym się zgodzić z Panem prof. ale do końca nie mogę.Moim zdaniem nie potrzeba nam organistów po akademii do dobrego grania. Moim zdaniem organiści kościelni powinni przede wszystkim dobrze harmonizować i śpiewać. W przeciągu wielu lat mojego muzykowania spotkałem wielkich organistów po akademii którzy nie znają słowa liturgia. Np. jakiś pan doktor który gra w Licheniu na największym instrumencie w Polsce. Byłem na mszy i takich wydziwień dawno nie słyszałem. Podczas pokropienia jakieś dzwonki jakby krople padały albo dziwne improwizacje przed przeistoczeniem. masakra!!! A za to w innej parafii w Poznaniu organista który nawet grając sobie dźwięku czysto nie łapie i kompletnie nie umie śpiewać i niby też po szkole. A za to młodzi organiści czasami po studium całkiem sobie radzą a nawet spotkałem młodego organistę który nigdzie się nie uczył a harmonizował i improwizował lepiej niż nie jeden wykształcony. Dlatego uważam że organista powinien być nie zatrudniany lecz najpierw przesłuchany przez jakieś grono ludzi którzy się znają. Jeśli chodzi o pracę organisty to odradzam chyba że w dużej parafii bo jak kawał mówi czym różni się organisty od pizzy? Tym że pizza wyżywi 4os rodzine:)
  • antisober
    16.05.2013 21:14
    organmistrzu! ciekawe na jakiej ty bazancie parafii grasz, jak improwizujesz i jak harmonizujesz, filozofujesz jak doktor, a jestes zwyklym pacholikiem po studium organistowski, nie rob z siebie idioty, idz za kontuar na wies i spiwaj przyspiewki dewotkom...
  • irw
    15.02.2014 01:07
    Ależ mamy organistów!! łał!! nawet nie wiedziałem!!! muzycy - folozofowie!!! no chwała Bogu! jestem pod wrażeniem!! i schole trzeba uzawodowić, i spiew liturgiczny i organy i .....co tam, jeszcze..... acha! no trzeba mieć pasję. A tymczasem...... ktoś kończy Akademię Muzyczną w klasie organów, jest organistą w kościele, chce coś z pasją wprowadzić, a może ijakiś koncert zagrać i może! ale.... koncert za darmo, wprowadzać nowości...hm... raczej nie bo proboszcz powie że to nie liturgiczne, a wy filozofowie też to popieracie, i tak życie płynie, organista gra pieśni i.... nic więcej. Aż przychodzi emerytura i..... wtedy żyje się właśnie z pasji. bo umowy o pracę nigdzie nie było. jesli księża mogą z tym żyć..... i nie targa ich sumienie nie mówiąc już o grzechach. A podobno.... godzien robotnik swej zapłaty! no śmiechi warte!!! zresz idę jużspać. Jutro gram na mszy. 5 piesni, pół godzinki brzdękania no zyć anie umierać. Może też jutro ponowię prośbę o nowe pieśni, może się jeszcze w coś zaangazuję. zobaczymy. A wy.... piszcie piszcie. może coś z tego wyniknie.SZCZĘŚĆ BOŻE
  • IRW
    15.02.2014 01:13
    aCHA I JESZCZE JEDNO! PRof. Julian Gembalski wypowiedział te słowa: W kościele nie może być amatorki. A tu wypowiada sięSz.P. Rafał zawodowiec - tyle że nie muzyk!!! Gra z pasji więc ja z pasji zoperuję jakiegoś chorego. uwielbiam jako technik maszyn budowlanych - chirurgię!!! ha ha ha! Fajne forum! nie ma co
  • x. Michał
    08.05.2014 14:02
    Gdyby patrzeć tylko na kompetencje to jedynie Judasz był na tyle wykształcony by zostać Apostołem i co ..... Ja też przez wiele lat myślałem że w Kościele to tylko perfekcja no i tak do tego dążyłem że w końcu przestałem przeżywać to wszystko tak jak na początku.
  • Iwona
    23.05.2014 01:31
    w naszej parafii na Pradze w kościele MB z Lourdes jest dwóch organistów na stałe, czasem są jacyś inni, ale to sporadycznie... najczęście gra taki młody(zresztą obaj są młodzi) ma na imię Jakub. Śpiewa pięknie, jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby ktoś tak pięknie śpiewał, z głębi i z ducha...uczy ludzi pieśni, stara się, gra dobrze i ten głos...cudowny. Drugi, też młody jest także dobry,ale pan Jakub mnie osobiście o wiele bardziej odpowiada. Proboszcz chyba bardzo dba o muzykę, bo są u nas koncerty i organy, które brzmią niebisńsko...
  • Parafia Dęblin
    20.07.2014 20:55
    Parafia Chrystusa Miłosiernego w Dęblinie (diec. siedlecka dekanat rycki) zatrudni od zaraz organistę. Inormacje u Księdza Proboszcza: (81) 883-19-19. Informacje o parafii: http://diecezja.radiopodlasie.pl/?pageId=63&pr=32
  • Gość 93
    04.09.2016 19:24
    Szacunek dla tych ludzi musza cala niedziele grac + maja swoje obowiazki (pracowici ludzie umia polaczyc kilka rzeczy naraz w jedno ;) )
    i rzeczywiscie rzadko sie ich w tym dniu widuje w domu...;) Ale za to jestładna oprawa podczas liturgii... :) I Ci ludzie robia to co lubia a nie jest to z przymusu :) Zreszta kazdy kto lubi muzyke i spiewac chyba sie z tym zgodzi ;) nie znam sie na muzyce organowej ale lubie sluchac chociasz malo sie znam bo tylko tak od zewnatrz pisze co slysze ;) Jest gut :D
  • Gość
    10.05.2017 12:13
    A ja osobiście widzę odwrotny trend. I mimo że jestem wykształconym organistą to w kościele nie gram, bo gdy się kiedyś za to zabrałem to czułem się jak popychadło księdza. Niestety, ale wbrew temu co mówi Pan Profesor za jakieś 15 lat muzyka do mszy będzie puszczana z magnetofonu (jak w Europie zachodniej). Ta branża jest już stracona, ponieważ ludzie nawet nie wiedzą, kiedy organy na mszy grały, a kiedy nie. Podziwiam optymizm Pana Profesora, ale z drugiej strony wiem, że musi tak mówić, aby pozyskiwać studentów.
  • Gość
    10.05.2017 12:21
    Wszystko pięknie, ładnie...tylko dlaczego szanowni księża wymagajac wykształcenia później chcieliby żeby te wykształcone osoby grały za grosze a sami jeżdżą najdroższym samochodami... nie pomyślą o tym że nie raz organisci zostawiają na cale niedzielę swoje rodziny tylko po to żeby służyć mocherom i to za śmieszne wynagrodzenie....
  • Gość
    10.05.2017 20:18
    No i co z tego, że Akademia Muzyczna w Katowicach ma świetny wydział muzyki kościelnej, po którym jest się wykwalifikowanym i zorientowanym w temacie jak nikt inny organistą. W temacie będącym niczym istotnym dla księdza (potencjalnego - jedynego - pracodawcy) i ludu. Człowiek po pięciu latach nauki (trzeba przyznać, że niełatwej, ponieważ studia muzyczne łatwe dla wszystkich nie są) idzie ze złotym papierem do proboszcza z oczekiwaniem zatrudnienia i musi stanąć w kolejce między gimnazjalistami, którzy nauczyli się dzień wcześniej harmonizacji dwóch pieśni, a nawet odpowiedzi (niektórych (!)) a młodymi dziewczętami, które dzień wcześniej przyjechały rozentuzjazmowane z oazy i czują misję do szerzenia swojej ekstazy jak najbliżej ołtarza. Przykro na to patrzeć, a jeszcze bardziej przeżywać na własnej skórze. Nie jest przyjemne, kiedy podczas mszy w Wielkim Poście, podczas grania po pieśni na wyjście chorału "O Mensch bewein..." J. S. Bacha wychodzi grupka ludzi z dzieckiem z ławek i podchodząc do chrzcielnicy macha, aby przestać grać. Dodam, że ksiądz był jeszcze w zakrystii, więc mniemam, że chrzest jeszcze się nie zaczął wówczas. I to jest właśnie przykre. Niebawem dojdą do wniosku, że po co komu organista, jak można spiewać przy akompaniamencie gitary, a nawet a capella. Za przyzwoleniem Szanownego Duchowieństwa zamienią świątynię w klub nocny, a potem - kto wie - może w meczet. Chciałbym wierzyć, że tak się nie stanie. Obecnie jednak, wbrew temu co mówi (i co podobno czyni) Pan Profesor Gembalski wszystko zmierza w kierunku stopniowej samozagłady i nie pomoże tu twarda szkoła AM w Katowicach, w pocie i bólu kształcąca specjalistów w dziedzinie, która u źródeł przestała nią być - liturgią, w poprawnym tego słowa znaczeniu.
  • Gość
    11.05.2017 19:55
    A u mnie w parafii jest organista specjalista po studiach właśnie u Pana Profesora 😊 To pełen pasji i miłości do muzyki czlowiek, który jest oddany temu, co robi. Z wielkim szacunkiem i miłością troszczy się o instrument,który mu powierzono . Oby wielu takich organistą znalazło zatrudnienie w parafiach 😊
  • Ze Śląskiej parafii
    18.05.2017 20:11
    Artykuł jest 5-letni, optymistyczne wizje się zupełnie nie potwierdzają. W naszej parafii proboszcz chciałby, by organista grał do mszy za 30 zł brutto albo na chwałę Pana, przy czym nie ma żadnych wymagań co do jakości tej usługi. Efekt: gra kto popadnie, kiedy ma czas i chęci. Zwykle jak jest to człowiek po studium organistowskim to już jest bardzo dobrze, ale zwykle są to ludzie o pewnych ambicjach zaistnienia w parafialnej społeczności, ale niestety bez właściwego przygotowania muzycznego, tacy wiejscy "muzykanci". Nikt po kilkunastu latach kształcenia muzycznego (6 podstawowa muzyczna, 6 średnia muzyczna, 5 studia) nie będzie pracował za jałmużnę dawaną do ręki po każdej mszy przez księdza lub czasami nawet przez parafian - jak ma być msza z organami, to mają sobie iść prosić organistę sami, tak jest w sąsiedniej parafii. Regulacji w kościele nie ma żadnych dotychczas, nadal o wszystkim decyduje proboszcz. Jak woli ufundować bruk na placu kościelnym a nie zapłacić organiście, to w tygodniu msze są ciche i nikt nie widzi problemu, ani on ani wierni. Kierunki "muzyka kościelna" to fabryki bezrobotnych, albo żyjących w ubóstwie i bez rodziny, po latach sfrustrowanych organistów na usługach księży, którzy sami to i owszem, mają normalne zarobki i potem emerytury, choć nie musieli poświęcać każdego popołudnia od 7 roku życia na instrument (zwykle najpierw fortepian lub akordeon, potem organy). Ten wywiad jest nieuczciwy: Pan Profesor po prostu chce wprowadzić w błąd młodzież i sprawić, by wybierali kierunek studiów, gdzie on ma dobrze płatną pracę jako szef wydziału. Każdy taki student to pewnie pół etatu rocznie dla wykładowcy przez kilka lat. Sam Pan Profesor pewnie nie wybrałby kierunku "muzyka kościelna", gdyby miał teraz podejmować decyzję. Ani nawet kierunku instrumentalistyka z organami - ludzie w naszym kraju są tak zapracowani, że na słuchanie dla przyjemności muzyki organowej nawet w weekend mają siły i nastrój tylko nieliczni, co widać po frekwencji na koncertach. Nikomu u nas muzyka organowa nie jest potrzebna, Polska to nie bogate kraje zachodnie, gdzie dla utrzymania kultury muzyki organowej zawsze będzie się przeznaczać pewne pieniądze z budżetu państwa, bo jest to ich dziedzictwo kulturowe. Kościół katolicki to nie kościół protestancki, dla którego tworzył Bach i wielu innych. U nas nie ma zwyczaju grania utworów wielkich organistów po zakończeniu nabożeństwa jak w kościele anglikańskim, i nie ma zwyczaju wspaniałego improwizowania podczas mszy jak we Francji. U nas organista to zaangażowany w życie parafii "muzykant", któremu wystarczą trzy lata studium by pograć "pieśniczki", często ze słuchu, bo ma kłopoty z czytaniem nut, i którym może pomiatać ksiądz. Młody człowiek, który decyduje się na studia na muzyce kościelnej, godny jest najwyższego szacunku przynajmniej wśród swoich wykładowców, którzy przecież zdają sobie sprawę, jaki los go czeka. Proszę szczerze odpowiedzieć, czy okazują Państwo na Akademii Muzycznej taki szacunek swoim studentom - nie przyszłym pracownikom naukowym z odpowiednim wynagrodzeniem, lecz przyszłym zwyczajnym organistom? Czy umożliwiacie studiowanie równolegle innego kierunku, by mogli zapewnić sobie środki do życia w przyszłości, nie rezygnując z muzyki?
  • Kenez
    29.08.2017 23:44
    Muzyka kościelna nie nadaje się dla muzyków komercyjnych bo jest smętna i melancholijna.
  • DJ
    09.01.2018 03:51
    Pozwólcie, że nietypowo głos zabierze…DJ. Przeczytałem artykuł, czytam Wasze komentarze i opowiem Wam jak to wygląda ze strony tego, który słucha. Wiem, wiem - zapytacie, co może powiedzieć DJ? Wbrew pozorom dużo, i wbrew pozorom DJ i organiści mają…podobne problemy. Zacznę od tego, że uwielbiam muzykę organową, mój brat jest organistą. Podstawowym problemem nas wszystkich jest upadek naszej kultury ogólnie, a muzycznej przede wszystkim, to jest problem społeczny i narodowy. Czy zauważyliście popularność disco polo? Czy ma to związek z artykułem? Ma! Polacy nie edukują się kulturalnie i muzycznie. Po co ktoś ma kończyć akademię muzyczną i grać jazz, swing, rock? Kto będzie go słuchał? Znacie te dowcipy? Rozmawia dwóch muzyków jazzowych - jeden mówi - kupiłem Twoją płytę, a drugi, aaa, to ty… W przedszkolach mamy trochę rytmiki, w szkołach podstawowych lekcje muzyki, to… Lepiej to przemilczeć. Później z tego się bierze absolutny brak szacunku dla ludzi, którzy skończyli szkołę, mają pasję i zderzają się ze ścianą. Z DJami jest tak, jak z organistami - po co fachowiec, który ma wiedzę, ma technikę, gra z winyla, gra w tempo, tematycznie - skoro przyjdzie chłopczyk, grający z CD lub z laptopa? Też nie ma ubezpieczeń, też nie ma stawek, też nie ma wypłat, też trzeba grać to, co chce szef, albo "bo ludzie chco disco polo" Przykre to wszystko. Chcesz zniszczyć naród, to zabierz mu kulturę - my pozbywamy się jej sami, nie potrzebujemy wroga. Ja dlatego szanuję każdego fachowca , każdego muzyka, który swą pracę wykonuje uczciwie - nie musi mieć studiów - pracować uczciwie, czyli nie oszukiwać tych, którzy przychodzą posłuchać. W kościele szczególnie. Śpiew, muzyka, to jest nieodłączna część liturgii. Kto śpiewa/gra modli się podwójnie - pewnie to znacie. Obejrzyjcie na youtubie filmiki p.Arkadiusza Popławskiego z Fromborka. Potężny instrument, zagrane msze z pełnym oddaniem, mistrzowskie improwizacje na koniec mszy, które zawsze kończy samotnie, ewentualnie kościelny gaszący świeczki kościelny mu towarzyszy - ludzi już nie ma. To jest stan naszej kultury, stan kultury naszego społeczeństwa. Jeszcze jedna sprawa związana z youtubem, łatwo znaleźć na yt sporo filmów z kościołów - "Ona tańczy dla mnie" na organach, "Despacito" na organach. Dla mnie jest to profanacja instrumentu, jak również świątyni. W środku tabernakulum, święte miejsce, a tutaj zabawy - to mnie drażni, dla mnie to też brak szacunku dla Boga i Jego miejsca kultu. Na koniec. Mój brat jest organistą , już zbliżającym się do emerytury. Przykro mi patrzeć przez te lata, jak jest "szanowany" przez swoich szefów. Może kiedyś opowiem. Ponad 30 lat pracy w tej branży i zarobił mniej przez te 30 lat mniej, niż obecny proboszcz w 4 lata. Proboszcz zebrał pieniądze i z ze znajomym fachowcem np. remontował organy, które po renowacji grają gorzej niż przed. Brak słów. Panie i panowie organiści - dbajcie o siebie, o swój warsztat i rozwój, dbajcie o warunki swojej pracy, bo nie tylko upiększacie na codzień liturgię, ale też tworzycie naszą kulturę. Pozdrawiam ze scratchem!
  • MichalMos
    14.05.2018 21:41
    MichalMos
    Ja jestem zdania, że faktycznie trzeba robić wszystko, aby ten organista w parafii jednak był obecny. Piszecie tutaj dziwactwa, że nie ma umów, a jeśli mówicie prawdę, no to mamy tragedię. Potem jest tak, że jest wielka uroczystość, bo przyjeżdża ksiądz biskup, bo trzeba udzielić bierzmowania, a tu...kicha...cisza...organisty nie ma. No i jest wstyd na całą diecezję. Zupełnie odrębną sprawą wydaje się fakt, że niestety nie wszędzie należycie dba się o instrument, organy piszczałkowe. Wiadomo, że jeśli w organach połowa mechanizmu, mówiąc wprost, zdechła, no to nawet sam profesor Gembalski niewiele wyciśnie z takiego "półtrupa". Z kolei śmiać mi się chce z gadki księdza, który mówi, że elektroniczny Johannus czy Viscount zagra jak prawdziwe piszczałki! Nie ma kija na to, bo organy piszczałkowe są takie a nie inne. Organiści też powinni rzeczywiście regularnie się szkolić, grać na różnych instrumentach itd...Poprzednik słusznie mówi też o tej bolesnej prawdzie, że ludzie jak organista coś huknie z instrumentu po nabożeństwie, wychodzą. Przerażające to jest również w kontekście tego, że dzieje się to w tak znamienitych obiektach sakralnych jak archikatedra we Fromborku, która za przyczyną sławnych organów powinna być swoistą "Mekką" dla miłośników muzyki. Ja zawsze zostaję po nabożeństwie, jak po szybkim spojrzeniu na chór organowy stwierdzam, że organista jeszcze coś będzie grał.
  • Nik
    04.01.2020 23:38
    Osobiście jestem organista samoukiem w średniej parafii. Nie jest mi obca muzyka gdyż mam z nia styczność od 11 lat. Niestety nie mam "papierka" na organy, gdyż moim instrumentem jest fortepian. Znam wielu organistow którzy są amatorami w tej dziedzinie i radzą sobie bardzo dobrze, dlatego z całym szacunkiem dla Pana Profesora ale nie zgadzam się z tymi słowami. Co więcej w Polsce nie ma wielu ludzi chętnych do tego zawodu i coraz częściej spotyka się jak to ktoś wcześniej ujął "grajkow" a nie prawdziwych organistow. A czasami i tak bywa że przeciętny "grajek" prowadzi Mszę o wiele lepiej niż muzyk po studiach. Zauważyłem również że w Polsce coraz częściej młodzi organisci spotykają się z odrzuceniem i niechęcią ze strony ludzi. Wielu z nich widzi obraz organisty jako starszego Pana/Pani grającego te same piesni i melodie, dlatego odrzucają wszystkich młodych wykonawców i nie podchodzą przychylnie do zmian i nowości.
  • Paweł48
    14.02.2020 21:29
    Prawda jest taka, że organistów obecnie nie ma. Ksiądz chociażby co chciał, może chcieć. Organista mówi wprost, że za granie w kościele nie da zapracować na swoje i rodziny utrzymanie. A jeśli pracuje to chce mieć niedzielę po prostu wolną, jak każdy jechać na wekend itd. I co wtedy ma zrobić ksiądz. Skąd ma wziąć kogoś do grania??? Dlatego prosi się aby ktokolwiek pomógł w graniu. Więc gdybania uważam za bezsensowne...
  • Akustyk
    19.02.2020 19:09
    Coś na temat alergii panów organistów na instrumenty elektroniczne. Muzyka to bardziej matematyka a akustyka to fizyka czego oszukać się nie da.Tak jak na skrzypcach nie zagramy oktawą kontrabasową, tak w skopanej architekturze wnętrza kościoła/szczególnie w tych nowo wybudowanych/choć by piszczałki były ze złota to po prostu szkoda na to pieniędzy bo efekt będzie marny.Przecież piszczałka to tylko źródło dźwięku a resztę robi pudło rezonansowe czyli wnętrze.Dawno ksiądz gwarzył z ambony bez mikrofonów i było OK a teraz z 2 metrów nic nie zrozumiesz .Coraz więcej jest naciągaczy /szabrowników/bo to nie są prawdziwi budowniczy organów ,którzy dewastują dobra kultury na zachodzie często 200-300 letnie wciskają proboszczom wiążą to sznurkami i udają ,że to da się zrobić prawidłowo intonację.Byłem przy takiej robocie ,po prostu katastrofa. Dlatego piszczałki tak, we właściwym do do tego celu kościele i budowane we właściwym stylu i doborze głosów od podstaw do danego pomieszczenia.
Dyskusja zakończona.

Komentarze do materiału/ów:

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
30 31 1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 1 2 3
4 5 6 7 8 9 10

Reklama