Ingres do katedry na Wawelu 20 grudnia.
Chcę być absolutnie dla wszystkich, ale życie pokaże, w jaki sposób to czynić – mówi w wywiadzie dla KAI kard. Grzegorz Ryś. Nowy metropolita krakowski 13 grudnia będzie dziękował za posługę w archidiecezji łódzkiej, a 20 grudnia dokona uroczystego ingresu do katedry św. Stanisława i św. Wacława na Wawelu.
O. Stanisław Tasiemski OP, KAI: Ksiądz Kardynał w Łodzi spędził 100 miesięcy. Z jakimi wrażeniami opuszcza Ksiądz Kardynał to miasto? Niekiedy słyszymy, że biskup poślubia diecezję. To pierwsza diecezja, w której Ksiądz Kardynał był ordynariuszem.
Kard. Grzegorz Ryś: Niełatwo odpowiedzieć na to pytanie, bo ja sam jestem przekonany do tej wizji biskupa, który ma być wobec Kościoła znakiem Chrystusa Oblubieńca i która właściwie była jedyną przez pierwsze tysiąc lat w dziejach chrześcijaństwa. Zmiana diecezji była niemożliwa, do tego stopnia, że biskup innego miasta nie mógł stać się papieżem. Tak było przez tysiąc lat. Raz się zdarzyło, ale pośmiertnie papieżowi wytoczono proces i skończyło się dramatycznie. Ja jestem dość przekonany do tej teologii. Jestem też bardzo przekonany do tego, do czego nas namawiał papież Franciszek, czyli do budowania Kościoła prawdziwie relacyjnego, pełnego bliskich odniesień międzyludzkich. Papież Franciszek mówił wręcz o czułości wzajemnej, o przyjmowaniu siebie i tak dalej. Ja naprawdę w to wierzę, że taki powinien być Kościół. I chyba starałem się taki Kościół w Łodzi tworzyć. Oczywiście nie sam. Było bardzo wiele osób, które poszły za tym nauczaniem papieża Franciszka. W takiej perspektywie odejście jest dramatem. Tu nie ma co udawać, że nie jest. Ja nie robiłem nic, żeby z Łodzi odchodzić albo żeby iść do Krakowa. Naprawdę nie zrobiłem nic w tym kierunku. Przyjmuję decyzję Ojca Świętego. Wiem, że to jest jego osobista decyzja. Zawsze jest osobista. Więc nie zamierzam z nią dyskutować, zwłaszcza po tym, jak została mi już oznajmiona. Ale taki moment jest bardzo bolesny. Ja go nie jestem w stanie inaczej zrozumieć jak tylko w kategoriach paschalnych. Bo jest to swoisty rodzaj umierania. Ale ufam, że z tego zrodzi się jakiś bardzo ważny, nowy wymiar życia. Bo jak nie, to wszystko jest bez sensu, a na to ja się nie zgodzę. Na poczucie bezsensu w Kościele, w wierze. Na to się nie mogę zgodzić. Fizycznie we mnie wszystko krzyczy przeciwko takiej koncepcji. Natomiast nie jest to proste.
Ale jest też we mnie ogromne poczucie wdzięczności. Ja naprawdę doświadczyłem w Łodzi pięknego Kościoła. Kiedy szedłem, wszyscy mi mówili, że Łódź to jest tak zwany „trudny Kościół”. Ja się wtedy oczywiście odgryzałem i śmiałem się mówiąc: pokażcie mi Kościół, który jest łatwy. Ten łódzki Kościół okazał się niezwykle ewangeliczny, piękny, otwarty, miłosierny, zaangażowany, ewangelizacyjny. Mógłbym bardzo długo wymieniać piękne cechy łódzkiego Kościoła.
Ten Kościół mnie nauczył, że po pierwsze, wiele rzeczy jest możliwych. Można podejmować wspaniałe inicjatywy i będą ludzie, którzy się zaangażują całkowicie. Z drugiej strony nauczył mnie, że niczego się nie osiąga na 100 procent. Wiem, gdzie są granice, nieraz było mi dane ich doświadczać. Są rzeczy, które można osiągnąć, ale zasadniczo niczego się nie osiąga w pełni. Czasem w 30 procentach, czasem w 60 czy 90 procentach, ale to chyba dla biskupa diecezjalnego jest niesłychanie ważne doświadczenie. I optymizm i realizm, jedno i drugie są ewangeliczne. Bardzo jestem wdzięczny łódzkiemu Kościołowi.
KAI: 20 grudnia odbędzie Ksiądz Kardynał ingres do katedry wawelskiej, świątyni wypełnionej historią, którą Ksiądz Kardynał doskonale zna. Co dla Księdza Kardynała oznacza powrót do Krakowa? W jednym z wywiadów wspominał Ksiądz Kardynał, że Krakowa będzie musiał się uczyć na nowo. Jak to Ksiądz Kardynał rozumie?
- To oczywiste. Ja właściwie nie byłem w Krakowie przez blisko 9 lat. Czasami się pojawiałem, przede wszystkim, żeby odwiedzić rodziców. Byłem biskupem łódzkim. Myślę, że przez 9 lat każdy Kościół się zmienia. Tym bardziej, że żyliśmy w okresie bardzo intensywnym w Kościele Powszechnym. Oczywiście na to jestem otwarty, ale będzie to chyba jednak trochę łatwiejsza nauka, niż wtedy, kiedy przychodziłem do Łodzi, a o Łodzi nie wiedziałem niemal nic. Kiedy tu przyjechałem, znałem jednego księdza, może dwóch. Tutaj musiałem się uczyć absolutnie wszystkiego. W Krakowie na pewno nie muszę się uczyć wszystkiego. Ale muszę uważnie patrzeć i nie popadać w łatwe osądy, oceny albo już gotowe recepty, co należy w Krakowie zrobić. Na razie mogę powiedzieć tylko tyle, że jak w środę nastąpiło ogłoszenie decyzji Ojca Świętego, ja w czwartek byłem w Krakowie także po to, żeby porozmawiać z księdzem arcybiskupem Markiem Jędraszewskim. A po spotkaniu z nim poszedłem sobie na Wawel. Wszedłem do katedry. Kiedy klęknąłem między kardynałem Franciszkiem [Macharskim], którego krzyż pektoralny ciągle noszę, a św. Stanisławem, to się po ludzku przeraziłem decyzją, którą podjąłem. Przeraziłem tym, na co się zgodziłem.
KAI: W Krakowie jest wiele głosów entuzjastycznych. Niektórzy wołają „hosanna”. Czy nie obawia się Ksiądz Kardynał, że kiedy będzie musiał podjąć decyzje niepopularne, będą okrzyki „ukrzyżuj go”?
- Trudno mi to nawet w jakikolwiek sposób komentować. Nie kwestionuję tej radości, bo nie mam po temu tytułu. Myślę, że jest jakoś tam uczciwa, że ludzie są mi życzliwi. Nie łudzę się, że wszyscy są zachwyceni tą nominacją. Tak naprawdę nie zamierzam w żaden sposób o tym dłużej myśleć, bo chcę być biskupem dla wszystkich. To jest pierwsza funkcja biskupa – aby ludzi naprawdę gromadzić, zbierać, a nie rozdzielać. Jak czytamy całą historię Zbawienia, Pan Bóg jest tym, który zbiera, diabeł jest tym, który rozgania. Nie wyobrażam sobie siebie, abym rozróżniał między ludźmi – ci krzyczą „hosanna”, tamci krzyczą „ukrzyżuj go”. To nie o to idzie. Chodzi o to, żebyśmy razem się odnaleźli, w jednym ciele Pana Jezusa, którym jest Kościół. Wiem, że jestem rozmaicie kojarzony, choć do końca nie znam powodów, dla których tak jest. Nie przypominam sobie w swoich wystąpieniach jakiegoś słowa przeciwko komuś. Nie przypominam sobie, żebym w swoich publicznych wystąpieniach kiedykolwiek wypowiedział się przeciwko komuś. Chcę więc powiedzieć, że będę chciał być absolutnie dla wszystkich, ale życie pokaże, w jaki sposób to robić i na razie na ten temat nic więcej nie wiem. Trzeba dopiero właśnie tu być, przyjrzeć się. Nie tylko przyjrzeć, ale rzeczywiście jakoś wczuć się w ten Kościół, zobaczyć, jak on funkcjonuje. Oczywiście, znam tych ludzi. Latami z nimi byłem. Byłem tam biskupem pomocniczym. Znam tamte parafie, znam księży. Nie wszystkich, bo tych, co byli wyświęceni przez ostatnie 8 lat, to pewnie już mniej. Dla niektórych byłem jeszcze rektorem seminarium. Naprawdę, nie mam żadnych pomysłów. Może niektóre, ale na razie nie będą ich ujawniał, bo to nie chodzi o to, żeby się ludzie z gazet o tym dowiadywali. Ale wszystkie będą szły w tym kierunku, jak budować jedność, jak być razem. Wokół kogo, wokół czego tę jedność budować, wokół jakich działań. Tu nie ma powodów, by zaklinać rzeczywistość, tylko trzeba ją tworzyć.
KAI: Czyli podejmie Ksiądz Kardynał działania ewangelizacyjne, szczególnie adresowane do ludzi młodych, w obliczu widocznego procesu sekularyzacji w naszym kraju
- To jest oczywiste, bo Kościół istnieje wyłącznie dla ewangelizacji. O tym mówił i papież Paweł VI, a potem Jan Paweł II, i papież Franciszek. Powtarza to papież Leon. To jasne. Natomiast w każdym środowisku to oznacza coś nieco innego. Nawet, gdy chodzi o język, gdy chodzi o sposób działania. Dzisiaj to jest pewnie najważniejsze. Chodzi o sposób dotarcia do ludzi, którzy w zasadniczej większości ciągle są ochrzczeni, ale chrzest nie przekłada się potem nie tylko na jakieś zaangażowanie kościelne, ale choćby na pogłębianie we własnym doświadczeniu wiary, na sakramenty, na sakrament pokuty, Eucharystię, na udział w życiu Kościoła. To jest bardzo ważne pytanie, jak do takich osób docierać. Tego się nie da zrobić ogłoszeniem z ambony. Szukanie nowych sposobów, nowych dróg… Tak, oczywiście, to jest zadanie w każdym Kościele. Kraków nie jest tu wyjątkiem. Choć z całą pewnością ma Kraków wiele środowisk, które są ewangelizacyjne. Gdy chodzi o młodych ludzi, to widywałem młodych krakowian i na Europejskich Spotkaniach Młodych, i na Światowych Dniach Młodzieży. To były ciągle bardzo duże liczby w zestawieniu z innymi miastami polskimi. Jest to niewątpliwie pewien potencjał. Najważniejsze, żeby go od nowa zmobilizować i być z tymi ludźmi i posyłać ich. Być i posyłać, być i posyłać…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Akcję Paczka" honorowym patronatem objął biskup płocki Szymon Stułkowski.
Miasto Zakopane sprzeciwiło się komercyjnemu zagospodarowaniu placu.