kard. Grzegorz Ryś
kard. Grzegorz Ryś
EpiskopatNews / CC 2.0

Kard. Ryś: chcę być biskupem dla wszystkich

Brak komentarzy: 0
KAI

publikacja 11.12.2025 03:15

Ingres do katedry na Wawelu 20 grudnia.

KAI: W Łodzi Ksiądz Kardynał ustanowił Niezależną Komisję Historyczną do spraw Zbadania Przypadków Nadużyć Seksualnych w okresie od 1945 r. do dnia dzisiejszego. Czy podobną komisję zamierza Ksiądz Kardynał ustanowić w archidiecezji krakowskiej?

- Dziś jeszcze nie wiem. To by było z mojej strony dość dziwne, jakbym przyjeżdżał do Krakowa z gotowymi projektami z osobami, które mają to zrobić. Chcę powiedzieć, że to wbrew pozorom nie jest takie łatwe: od idei do tego, żeby znaleźć osoby, które będą niezależne, rzeczywiście niezależne, kompetentne i dysponujące jednak czasem. Zwłaszcza te dwa przymioty ostatnie naprawdę są ze sobą sprzeczne. Jeśli ktoś jest świetnym historykiem albo świetnym prawnikiem, to z reguły ma co robić. Podjęcie się pracy tak ogromnej, której się nie ukończy w miesiąc ani w dwa, tylko może w trzy albo cztery lata, to jest poważna decyzja kogoś, komu się to proponuje. Powiem szczerze, że coraz mniej sobie wyobrażam ogólnopolską komisję badającą ten temat. Jeśli w Łodzi mamy do przebadania tysiąc dwustu kilkudziesięciu księży od II wojny światowej do roku 2025, to jest naprawdę praca, która wymaga też znajomości lokalnych realiów, historii tego lokalnego Kościoła. Trudno mi sobie wyobrazić nawet najlepszego historyka z Krakowa, który przychodzi i w Łodzi wykonuje taką pracę. Najpierw pewnie spędziłby rok na tym, żeby się nauczyć tych kontekstów, a dopiero potem pewnie przystąpiłby do badań źródłowych. To jest Łódź, a w archidiecezji krakowskiej księży jest cztery razy tyle i było zawsze cztery razy tyle, sporo rozmaitych instytucji: to jest potężny Kościół. Żeby go badać, nawet w tym jednym tylko wycinku, to wymaga niesłychanej pracy. Jestem przekonany, że nawet jak powstanie ta ogólnopolska komisja, to ona i tak będzie musiała pracować z komisjami powoływanymi lokalnie. Nie wyobrażam sobie zespołu, który ogarnie swoją pracą całą Polskę. No chyba, że zależy nam na pracy komisji do Paruzji, a potem i tak się jej już nie opublikuje. Tego się chyba nie da zrobić w takim wymiarze. Zobaczymy w jaką stronę pójdą prace Konferencji Episkopatu nad tą komisją ogólnopolską. Ale jestem dość przekonany do tego, co zrobiłem w Łodzi. Bo oprócz badań historycznych mnie przyświeca ciągle ten cel drugi, a może i pierwszy, gdy chodzi o wagę, mianowicie dotarcie do osób skrzywdzonych, do których do tej pory nie dotarliśmy. Dotarcie do nich choćby z możliwością jakiegokolwiek spotkania, które się może przełożyć na coś, co będzie potrzebne. Muszę powiedzieć, że tylko po napisaniu listu do diecezji łódzkiej w lipcu, jakiś miesiąc potem miałem spotkanie z panem, który sam do mnie przyszedł. Przedstawił się jako ktoś, kto był ofiarą przestępstwa osoby duchownej. To było bardzo ważne spotkanie, także z jakimś ciągiem dalszym. Nie chcę mówić za dużo, bo to są wszystko rzeczy delikatne i, jak wiadomo, objęte tajemnicą. Ale o takie spotkania chodzi. Dotarcie do tych osób, przynajmniej gdy chodzi o czas, jest oczywiście ważniejsze, bo jak mówimy o historii, która sięga lat późnych czterdziestych czy pięćdziesiątych, to są to osoby, które dzisiaj już są w podeszłym wieku i za dziesięć lat będzie za późno na takie spotkania.

KAI: Papież Franciszek mianował Księdza Kardynała m.in. członkiem Dykasterii do spraw Biskupów. Tam Ksiądz Kardynał poznał jej ówczesnego prefekta kard. Roberta Prevosta, dzisiaj Leona XIV. Jakie osobiste więzy łączą Księdza Kardynała z obydwoma papieżami i czy zaprosi Ksiądz Kardynał Leona XIV do Krakowa?

- Nie wyobrażam sobie, aby zaproszenie papieża mogło być decyzją jednego biskupa. To raczej jest temat dla Kościoła polskiego. Chętnie bym go zaprosił do Łodzi. To nie są relacje super bliskie, bo nie zaliczam się do grona najbliższych współpracowników papieża Leona, na pewno nie zaliczam się do grona jego przyjaciół. Nie miałbym takiej odwagi, by tak myśleć. Cieszy mnie to, że papież mnie oczywiście kojarzy. Wiele razy rozmawialiśmy ze sobą o ważnych rzeczach i od tej strony jesteśmy bliscy. No i tyle. Nie mam nic więcej do powiedzenia. Oczywiście jako prefekt wiele razy mnie o różne rzeczy pytał. Starałem się odpowiadać, współpracować w tej mierze, w jakiej on tego oczekiwał.

A papież Franciszek? To była piękna relacja. Niekoniecznie zawsze dopowiedziana. Czasami się dowiadywałem potem, co Franciszek o mnie mówi czy myśli. Natomiast czasami dawał też znaki, że wie, kim jestem. Wie, co robi, kiedy mnie mianuje tu czy tam. Że to robi z rozmysłem,  zatem jakoś mnie szanuje. Ceni to, co robię, czy to, co myślę, co mówię w Kościele. Choćby na tym wspomnianym przez ojca ostatnim Synodzie. Na jego obydwu sesjach byłem z nominacji papieża, a nie Konferencji Episkopatu Polski. Ojciec Święty zobaczył, że mnie nie ma na liście uczestników, więc zareagował nominacją. To był zupełnie niezwykły papież. Był obdarzony doskonałą pamięcią do osób, do spraw. Potrafił wracać do czegoś po trzech, czterech latach. To było zdumiewające, jak on kodował tematy. Był bardzo dyspozycyjny. Był w najlepszym tego słowa znaczeniu spontaniczny. Kiedy rozeznawał, że coś jest dobre, po prostu w to wchodził. Rozmowa z nim była wielką przyjemnością i błogosławieństwem. Był bardzo bezpośredni, dostępny.

Zdarzyło się tak kilka razy, że miałem jakąś bardzo ważną sprawę. Nigdy nie wpadałem na to, że to trzeba napisać do struktur watykańskich. Podchodziłem się przywitać na audiencji środowej. Mówiłem, że potrzebuję pięć minut, a jestem jeszcze dwa, trzy dni w Rzymie, albo jeden dzień. Najpierw mówił, że nie ma możliwości. Odpowiadał prosto, że ma dzień wypełniony. Po czym dzwonił i mówił, aby natychmiast przyjść. Muszę powiedzieć, że ten papież miał wszelkie prawo wymagać od biskupów, aby byli do dyspozycji. „Jak ksiądz do was dzwoni, to oddzwoń. Jak nie odebrałeś, gdy ksiądz chce się spotkać, to się spotkaj. Jak nie dziś, to najpóźniej pojutrze”. On to wszystko robił. Nie wymagał niczego od biskupów, czego sam nie robił jako papież. To absolutnie niezwykłe. Ja to widziałem, obserwując zawsze audiencję, miałem okazję widzieć te chwile rozmowy.


Rozmawiał o. Stanisław Tasiemski OP, KAI, st

 

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 3 z 3 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..