Joshua Mercer: katolicy mają obowiązek aktywnego udziału w życiu publicznym

Możemy mieć różne opinie na przykład na temat imigracji, o ile wszyscy wierzymy w godność człowieka, ale w kwestii aborcji, jak możemy się nie zgadzać?

Reklama

O potrzebie aktywności katolików świeckich w życiu politycznym, kwestiach polityki imigracyjnej USA, nadziejach związanych z pontyfikatem Leona XIV mówi w wywiadzie dla KAI Joshua Mercer - wiceprezes i współzałożyciel CatholicVote. Wizyta Joshua Mercera w Polsce jest związana ze spotkaniem podmiotów należących do oddolnej inicjatywy społecznej o nazwie „Katolicy z Karolem Nawrockim" (KzKN). 

CatholicVote to grupa polityczna, która poparła Donalda Trumpa i wspierała podczas jego kampanii. Organizacja wydała ponad 10 milionów dolarów na wybory w 2024 roku. Trump zdobył w niech 15-punktową przewagę głosów katolików, co stanowi 10-punktową zmianę na jego korzyść w porównaniu z poprzednimi wyborami. Sondaże exit poll wykazały również, że Trump zdobył większość głosów katolickich wyborców w kluczowych stanach. Prezes i współzałożyciel CatholicVote Briana Burcha ma być ambasadorem Stanów Zjednoczonych przy Stolicy Apostolskiej.

 O. Stanisław Tasiemski OP, KAI: Kwestia obecności katolików w życiu publicznym zawsze stanowiła gorący temat dyskusji w Kościele. Jak zrodziła się wasza inicjatywa, która w minionych miesiącach istotnie wpłynęła na decyzje polityczne amerykańskich katolików?

Joshua Mercer: W tym roku mija 20 lat, odkąd zaangażowaliśmy się w działalność CatholicVote. Początkiem naszego zaangażowania było doświadczenie zaangażowania protestantów w politykę w Stanach Zjednoczonych, ich zorganizowanie i walka o wartości, które są dla nich ważne. Pomyśleliśmy, że jako katolicy też powinniśmy to czynić. Oni zaczęli w latach 70. i 80- tych XX wieku. Nam zajęło to więcej czasu i zaczęliśmy działać w 2005 roku. Pamiętajmy, że przez wiele pokoleń między protestantami i katolikami w Stanach Zjednoczonych była atmosfera konfliktu i nieufności. Kiedy jednak w 2005 roku rozpoczęliśmy działalność CatholicVote protestanci faktycznie z zadowoleniem przyjęli udział katolików. Właściwie trzeba cofnąć się wstecz, do 1983 roku, kiedy James Dobson założył Family Research Council (Radę ds. Badań nad Rodziną), która ma charakter protestancki. Po pewnym czasie jeden z jego współpracowników zaczął zatrudniać grupę katolików. Dobson był tym nieco zaintrygowany, ale jego współpracownik, który również był protestantem, powiedział: „Katolicy i protestanci pewnego dnia znajdą się razem w celi więziennej, więc powinniśmy ich teraz poznać”. Odbyliśmy rozmowy, połączyło nas wiele spraw, by zachęcać do wyrażania religii w życiu publicznym, walczyć o wolność edukacji, zarówno dla szkół domowych, jak i prywatnych szkół chrześcijańskich, oraz walczyć o politykę sprzyjającą rodzinie, małżeństwu i przeciwko legalizacji aborcji. Znaleźliśmy wiele wspólnych celów, ale nie jesteśmy wszyscy zjednoczeni w jedną grupę. Protestanci wiedzą, jak dotrzeć do różnych grup w Stanach Zjednoczonych. W naszym kraju protestantów jest więcej niż katolików

KAI: Opinia katolicka w Stanach Zjednoczonych jest zróżnicowana i nie brak także wśród polityków osób deklarujących się jako katolicy, a jednocześnie opowiadających się za prawami wymierzonymi w świętość życia ludzkiego, czy też podważającymi naturę małżeństwa jako trwałego związku mężczyzny i kobiety. Czy z nimi rozmawiacie?

- Chociaż jesteśmy w stanie dotrzeć do katolików w naszym kraju, to czasami jest to bardzo trudne, ponieważ wiele osób twierdzi, że jest katolikami, ale nie praktykują swojej wiary, nie płonie w nich żywy ogień wiary, nie odczuwają potrzeby angażowania się w politykę. Zatem każdy z nas musi zadać sobie pytanie co to znaczy być chrześcijaninem i świadkiem wiary w życiu publicznym. Są tacy, którzy najchętniej schowali by swoją wiarę gdzieś na dnie szafy i wyciągali jedynie na niedzielną Mszę św., a przez resztę tygodnia nie  powinna mieć ona wpływu na życie. Moim zdaniem jest to pogląd szalony.

KAI: A czy żywe są idee francuskiego stylu oddzielenie Kościoła od państwa?

- Tak, również w naszym kraju również przyjęto pogląd całkowitego, oddzielenia Kościoła od państwa, a głosy radykalne nie tylko kwestionują autonomię i współpracę, lecz domagają się, aby nikt nie wyrażał swojej wiary w życiu publicznym. Takie stanowisko jest jednak sprzeczne z naszą konstytucją. Przypominamy, że rolą rządu Stanów Zjednoczonych nie jest wskazywanie jaką wiarę powinni wyznawać ich obywatele, natomiast twierdzimy, że przy tym stole, gdzie omawiamy wszystkie kwestie, powinniśmy zapraszać ludzi z różnych środowisk, wyznających różne religie, i nie wykluczać nikogo z powodu jego wiary. W latach 60. tych wydawano wiele wyroków sądowych, które były bardzo agresywnie laickie, a zaczęło się od zniesienia modlitwy w szkołach państwowych, a potem pojawiło się coraz więcej takich orzeczeń, które sprawiały wrażenie, że wyrażanie religijności nie jest mile widziane w życiu publicznym. Na szczęście wiele orzeczeń Sądu Najwyższego miało bardzo  pozytywny wydźwięk i zaczęły rozluźniać nieco ten agresywny sekularyzm, tak że obecnie publicznie wyrażane przejawy życia religijne są akceptowane przez prawo, ale nadal istnieje wiele wątpliwości ze strony, około 40-50 procent społeczeństwa, które dystansuje się od wszelkich przejawów religijności.

KAI: Biskupi amerykańscy krytykują publicznie stanowisko administracji Trumpa w kwestii ograniczania nielegalnej imigracji. Czy wspieracie ich w tych wypowiedziach, czy raczej popieracie stanowisko obecnej administracji?

 - To prawda, większość biskupów w Stanach Zjednoczonych nie zgadza się ze stanowiskiem Donalda Trumpa w sprawie imigracji. My z szacunkiem prosimy naszych amerykańskich biskupów o ponowne rozważenie swego stanowiska w tej sprawie. Uważamy, że poprzednia administracja prezydenta Joe Bidena, który był nominalnie katolikiem, pozwoliła milionom ludzi nielegalnie wjechać do naszego kraju, co spowodowało spore zakłócenia i chaos. Szpitale nie mogą odmówić pomocy komuś, kto potrzebuje opieki zdrowotnej, a nasze szkoły muszą uczyć wszystkich, nawet jeśli przebywają tu nielegalnie. Zatem, jak można sobie wyobrazić, przybywanie do tego kraju setek tysięcy osób każdego miesiąca, milionów każdego roku, zaczęło stanowić znaczne obciążenie dla usług socjalnych świadczonych przez obywateli amerykańskich. Dlatego uważamy, że pozostawienie otwartych drzwi i wpuszczanie milionów ludzi było wielką niesprawiedliwością, ponieważ oczekuje się od obywateli amerykańskich, że będą płacić za opiekę zdrowotną i edukację wszystkich osób wjeżdżających do USA, nawet jeśli przybywają nielegalnie. Możemy współczuć ludziom w pewnych sytuacjach rozpaczliwych, ale czy każda osoba, która przybywa znajduje sią w sytuacji rozpaczliwej? czy też jedynie szuka trochę lepszego życia. Dlaczego nie może przestrzegać prawa? Nie sądzę, abyśmy musieli zawsze przyjmować wszystkich z otwartymi ramionami, nie rozróżniać, kto potrzebuje pomocy, a kto nie. W zeszłym roku odbyła się wielka debata na ten temat i powiedziano, że jeśli chcemy naprawić otwartą granicę, potrzebujemy nowego prawa, a Kongres musi uchwalić nową ustawę. Donald Trump powiedział, że nie, nie potrzeba nowej ustawy, potrzeba nowego prezydenta. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy zabezpieczył granicę, ograniczył nielegalny wjazd o 99 proc. To była zmiana radykalna i teraz obserwujemy walkę z nielegalną imigracją. Kiedy kilka dni temu leciałem do Polski, zatrzymano kogoś, a media przedstawiły to tak, jakby to była bardzo smutna sprawa. Ów imigrant krzyczał, że chce jedynie być ze swoją rodziną. Przeciwnicy Donalda Trumpa i jego polityki imigracyjnej krytykowali to zatrzymanie. Wystarczyła jednak godzina czy dwie, żeby dowiedzieć się, że ten człowiek napadł na dziecko w wieku zaledwie 14 lat. To jeden z tych przypadków, gdzie nie każda osoba, która nielegalnie wjechała do naszego kraju popełniła inne przestępstwa. Nie twierdzę, że tak jest, ale wielu z tych, którzy nielegalnie przekroczyli granicę popełniło również inne przestępstwa. Donald Trump skupia się najpierw na brutalnych przestępcach i usuwa ich z drogi. Chciałbym przypomnieć osobom uczestniczącym w tej dyskusji na ten temat, że Stany Zjednoczone od 1965 roku prowadzą bardzo liberalną politykę imigracyjną. Przez 60 lat przyjmowaliśmy ponad milion imigrantów rocznie, a jeśli dodać do tego nielegalną imigrację, to obecnie mamy najwyższą liczbę osób urodzonych za granicą w historii naszego kraju. W latach 1880–1910 mieliśmy do czynienia z wielką falą imigrantów z Irlandii i Niemiec, którzy przybyli do naszego kraju i byli obcokrajowcami, a kiedy w kraju jest zbyt wiele osób urodzonych za granicą, może to powodować zamieszanie, chaos i niepokój. Nie chodzi o nienawiść, ale o zapewnienie ludziom możliwości prawidłowej asymilacji. Dlatego 100 lat temu w naszym kraju postanowiliśmy, aby dać osobom przybywającym do naszej ojczyzny szansę na asymilację, zanim sprowadzimy zbyt wielu kolejnych. Uczyniliśmy wtedy przerwę i wstrzymaliśmy większość imigracji na około 40 lat, Moim zdaniem musimy to zrobić teraz. Należy To rozważyć, jeśli naprawdę chcemy, aby obywatele amerykańscy znaleźli się w lepszej sytuacji. Biskupi, niedawno pod przewodnictwem Franciszka, mówili o Kościele synodalnym, Kościele, który słucha, a my oczywiście chcemy również biskupów, którzy nauczają i przewodzą, więc są to dwie rzeczy. Chcemy biskupów, którzy będą głosić i nauczać jako dobrzy pasterze, ale chcemy również biskupów, jak powiedział Franciszek, którzy będą słuchać, tego, co mówią katolicy w Stanach Zjednoczonych. Są oni bardzo sfrustrowani obecną polityką imigracyjną, którą widzieliśmy w tym kraju za rządów Bidena, i większość z nich popiera politykę imigracyjną Donalda Trumpa.

KAI: Jak to się stało, że w ostatniej kampanii prezydenckiej postanowiliście poprzeć Donalda Trumpa, który przecież wcale nie jest katolikiem, ale uzyskał zdecydowane poparcie amerykańskich katolików?

- W Stanach Zjednoczonych przez dobre sto lat istniała idea tego, co nazywamy mainstreamowymi mediami informacyjnymi i i przez jakieś 60 lat nikt tego nie kwestionował. Ale z każdą dekadą coraz bardziej skręcały one w lewo, aż w końcu ludzie stwierdzili, że to zupełna stronniczość. Dzięki internetowi 20 lat temu mieliśmy możliwość dotrzeć do katolików i zapytać: dlaczego ufacie tym wielkim korporacjom, że przekazują wam prawdziwe wiadomości? Przecież one nie zgadzają się z wami w kwestii małżeństw czy wolności religijnej. Jak możecie oczekiwać, że będą uczciwi w relacjonowaniu spraw dotyczących Kościoła czy tego, w co wierzycie? Pomyśleliśmy więc, że ważne jest, aby nie poprzestać na jednym. Oczywiście staramy się wybierać kandydatów, tak jak zrobiliśmy to w przypadku Donalda Trumpa. Zdecydowaliśmy, że potrzebujemy bardziej stałej organizacji, która będzie edukować katolików i informować ich o aktualnościach dotyczących polityki, ich kraju i Kościoła. Jest to ważne przedsięwzięcie, które musi być kontynuowane przez 365 dni w roku, zarówno w trakcie kampanii politycznych, jak i poza nimi. Myślę, że obecnie mamy ponad 500 000 katolików, którzy regularnie otrzymują nasz codzienny biuletyn e-mailowy i są wdzięczni, że dostarczamy im informacje i wiadomości dotyczące ich Kościoła i wydarzeń politycznych. Kiedy wskazujemy im kandydatów, ich postulaty, uważając, że katolików zapewne te kwestie interesują, to oni naprawdę są nam bardzo wdzięczni i myślę, że to bardzo ważne. Ufają nam i mam nadzieję, że nadal będziemy na to zaufanie zasługiwać. Widzieliśmy już niektóre efekty. Spotkałem ludzi, którzy byli protestantami, i nawrócili się na katolicyzm dzięki naszej liście mailingowej.

KAI: Pańska obecna wizyta w Polsce jest związana ze spotkaniem podmiotów należących do oddolnej inicjatywy społecznej o nazwie „Katolicy z Karolem Nawrockim". Co was łączy, co chcecie wspólnie czynić?

- Z pewnością łączy nas umiłowanie naszej wiary katolickiej i znajdujemy pewne wspólne elementy. Inspiruje nas wielki człowiek, Karol Wojtyła, który został papieżem Janem Pawłem II i nauczał o znaczeniu rodziny, a także o znaczeniu wolności religijnej. Jest zatem wiele kwestii, w których się zgadzamy. Każdy kraj ma swoje zwyczaje, swoje prawa, swoje tradycje i możliwości oraz różnice, ale myślę, że warto współpracować i uczyć się od siebie nawzajem, a nasze doświadczenia mogą się sprawdzić i być pomocne dla Polaków. Niektóre z nich mogą się nie sprawdzić, bo żyjemy w tej samej erze Internetu i są pewne rzeczy, które jeśli chodzi o możliwości rozpowszechniania informacji, mogą stanowić dla nas wspólne możliwości.

KAI: Od ponad stu dni trwa pontyfikat Leona XIV – pierwszego Następcy św. Piotra urodzonego w USA. Czy czujecie się lepiej zrozumiani przez swego rodaka?

 - Poprzedni papież, papież Franciszek, moim zdaniem, nie do końca rozumiał  tradycyjnych konserwatywnych katolików w Stanach Zjednoczonych. Z drugiej strony papież Leon nie tylko rozumie konserwatystów ze Stanów Zjednoczonych, ale sam ma brata, który jest konserwatystą. Jego brat w Florydzie jest bardzo typowym przedstawicielem osób z mojej listy mailingowej CatholicVote. Nie wiem czy jest członkiem mojej organizacji. Nie sprawdzałem, ale jest bardzo podobny, ma dobre serce. Nie mam więc wątpliwości, że papież Leon, jako Amerykanin, bardzo dobrze rozumie Amerykanów, wszystkie różne grupy w Kościele, i oczywiście, ale poza bardziej polityczną stroną tego zagadnienia, myślę, że papież Leon wykazał się dużą roztropnością w ciągu tych pierwszych stu dni. Na przykład, niedawno rozmawiał z biskupami Ameryki Łacińskiej i mówił o znaczeniu i potrzebie szacunku dla przyrody, ale nie o jej czczeniu. Uważam, że była to konieczna, ale delikatna korekta w debacie na temat Pachamamy. Nie chcę zbytnio wracać do tego tematu, ale myślę, że papież Leon wskazał drogę do właściwej odpowiedzi. Zrobił to w sposób, który nie atakował nikogo. To wielka mądrość i ojcowska rada papieża Leona. Myślę, że jako Kościół staramy się być otwarci i przyjaźni wobec wszystkich różnych głosów w Kościele. I dopóki ludzie pozostają wierni naukom Kościoła, nie powinniśmy bać się rozmowy. Oczywiście, jeśli chodzi o dogmaty, istnieje tylko jedna odpowiedź. Na przykład Maryja jest wolna od grzechu. Jeśli chodzi o kwestie polityczne, Kościół bardzo jasno wyraża swoje stanowisko, jak aborcja, która wiąże się z umyślnym zabiciem niewinnego człowieka i uważa ją za niedopuszczalną. Godne ubolewania jest to, że w naszym Kościele są ludzie, którzy próbują bagatelizować stanowisko Kościoła, ponieważ kandydaci polityczni popierają aborcję. Chcą więc poprzeć swoich kandydatów i być może lekceważą tę kwestię. To właśnie jest niepokojące – brak jedności w Kościele. Możemy mieć różne opinie na przykład na temat imigracji, o ile wszyscy wierzymy w godność człowieka, ale w kwestii aborcji, jak możemy się nie zgadzać? Wszyscy powinniśmy uważać, że jest to złe i niedopuszczalne. Można się nie zgadzać w kwestiach takich jak środowisko, imigracja, ale w kwestii aborcji jest tylko jedna odpowiedź - „nie”, nie godzi się. Ludzkie życie jest święte od poczęcia aż do naturalnej śmierci.

Rozmawiał o. Stanisław Tasiemski OP, KAI.

Joshua Mercer jest wiceprezesem i współzałożycielem CatholicVote. Jest redaktorem naczelnym LOOP , codziennego newslettera o polityce i aktualnościach kościelnych, czytanego przez 500 000 katolików. Jest również współprowadzącym LOOPcast , trzykrotnie w tygodniu emitowanego podcastu o polityce i aktualnościach kościelnych.

Absolwent Hillsdale College, Mercer występował w Fox News oraz był cytowany przez „ Los Angeles Times”, „Washington Times”, Catholic News Agency i inne ogólnokrajowe publikacje. Wcześniej był waszyngtońskim korespondentem National Catholic Register i przewodniczącym Students for Life of America. Angażuje się w wolontariat w Centrum Mariańskim i pełni funkcję przewodniczącego zarządu St. Michael High School w Petoskey w stanie Michigan.

Josh i jego żona Lori mieszkają w północnym Michigan i mają szóstkę dzieci.

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama