A ten feminista to sem ja. Przyznaję się bez bicia. Tymczasem…
Tymczasem te, które powinny bić się o feministyczną sprawę (przede wszystkim o równouprawnienie kobiet), chyba dawno już odpuściły sobie ten temat. Bo jak tak patrzę na okładkę jednego z kobiecych pism i widzę na niej pierwszą transkobietę nominowaną do Oscara, to… nie bardzo wiem co o tym wszystkim myśleć. Zwłaszcza, że w poprzednich numerach też raczej wińcyj było brodatych kolesi w kieckach i na szpilkach, przebranych tylko za kobiety, niż kobiet z krwi i kości.
W sumie mieli założone te widniejące w tytule pisma obcasy, więc może wszystko w porządku? A jednak coś mnie tu zgrzyta, panie kerowniku kochany.
Zgrzyta też coraz bardziej w ukochanym klubie sportowym. Niby fajnie, że szanse na awans są. Że Puchar Polski też wciąż w zasięgu ręki, a więc i europejskie puchary (no co, pomarzyć chyba można). Ale gdy tak patrzę, jak ostatnio traktuje się tam sekcję kobiecą, to ręce, miast oklaskiwać, opadają. Bo jak wyczytałem w katowickim „Sporcie” (szkoda, że już tylko internetowym, a nie papierowym), gdy idzie o budżet dziewczyn, to miasto dało im tyle, że starczy na miesiąc funkcjonowania sekcji, a nie na rok.
Bo miasto (a właściwie wielki miastowy, prezydent, czy jak tam jeszcze tego samca alfę i omegę zwać), buduje dla chłopaków stadion. To nic, że jeden już w mieście stoi. Gigant, ikona i legenda. I nic tylko go zapełniać. Rozkręcać w mieście i regionie modę na łażenie na mecze. Ale gdzie tam.
- Postawili stadjón w sąsiednim mieście? Postawili też za Brynicą, naszą regionalną granicą, to my nie postawimy u siebie? Niedoczekanie! Lećta mnie ludziska po łopatę i wbijajta! Budowa musi ruszyć jak najszybciej! A idźta przez zboże. We wsi Moskal stoi...
„Kabaret Olgi Lipińskiej” wiecznie żywy. A i ta historia znowu się powtarza. Przed laty pisałem o siatkarkach w podobnej sytuacji. Dziś piszę o piłkarkach ręcznych. Czyli jakoś tak się dziwnie składa, że zawsze o kobietach, kosztem których nasi patryjarchowie z chorymi ambicjami, realizują swoje mocarstwowe plany. Oczywiście za nie swoje, a nasze pieniądze.
Ale potem okazuje się, że i tak kobiety wygrywają. Bo kto na ostatniej Olimpiadzie wywalczył jedyny złoty medal dla Polski? Aleksandra Mirosław. A kto wie, czy kiedyś nie okaże się, że był (czyli dopiero będzie) drugi. Bo z kim w finale walczyła Julia Szeremeta, do dziś nie jest przecież jasne. Parę miesięcy temu znowu była afera z jej/jego płcią.
Może gdy się w końcu wyjaśni, temu komuś medal odbiorą, a Szeremecie dadzą. Oddadzą. I wcale się nie zdziwię, gdy tak się właśnie stanie...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |