O hałasowaniu w kościele, mówieniu o Bogu i towarzyszeniu młodym rodzicom z ojcem Grzegorzem Kluzem rozmawia Joanna Mazurek.
Joanna Mazurek: Przyprowadzanie małych dzieci do kościoła budzi kontrowersje. Jedni są za, inni mówią: „Po co, skoro nie mają obowiązku uczestniczenia, a hałasując, przeszkadzają dorosłym w przeżywaniu Mszy św.?”. A jakie jest zdanie Ojca?
O. Grzegorz Kluz: – Kościół jest wspólnotą, a świątynia – domem tej wspólnoty. Nie jest to dom dla wybranych. Kiedy chrzcimy dziecko, włączamy je do Kościoła, więc nawet jeśli płacze czy krzyczy, ma prawo w tym domu przebywać. Wielu ludzi może denerwuje aktywność najmłodszych, bieganie czy hałasowanie. Ja to rozumiem i jestem za tym, żeby wyznaczać konkretne godziny Mszy św., na które rodzice mogą spokojnie przyjść z dziećmi. Nikt nie powinien się wtedy stresować: ani celebrujący kapłan, ani wierni, którzy przychodzą na tę liturgię, bo wiedzą, czego się mogą spodziewać. W naszej bazylice taka Eucharystia jest sprawowana o godz. 10.30.
To Ojciec jej przewodniczy. Maluchy Ojcu nie przeszkadzają?
– Kiedyś trochę się ich obawiałem, ale odkąd moje rodzeństwo ma po dwoje dzieci, odkryłem, że już się nie boję. Nie boję się ich ruchliwości. Mogą sobie i pobiegać, i pokrzyczeć. Taka specjalna Msza św. potrzebna jest także rodzicom, zwłaszcza jeśli nie mają z kim zostawić pociech. Liturgia i kazanie są dla dorosłych. W przyszłości chcemy więc zorganizować miejsce, gdzie na czas kazania będzie można wyprowadzać te dzieci, które są już starsze i chcą coś robić. Może ktoś dorosły opowie im tam bajkę albo coś narysują i zaniosą potem podczas procesji z darami.
Będzie też miejsce dla niemowląt...
– Już jest. Podczas Mszy św. można skorzystać z pokoiku koło zakrystii, gdzie wpuszcza zakrystian brat Robert. Można tam dziecko nakarmić, przewinąć lub choćby uspokoić. Korzysta z tego wielu rodziców.
W ramach duszpasterstwa będzie specjalna Msza św., ale pewnie nie tylko?
– Kiedy rozmawiałem z młodymi rodzicami, mówili mi, że chcieliby się spotykać. Może nie często, bo trudno im znaleźć czas, ale np. raz w miesiącu. Takie spotkanie nie musi się odbywać tutaj, w klasztorze, ale może np. u kogoś w domu – zobaczymy jeszcze, ile rodzin będzie się gromadzić. Będą to luźne spotkania, podczas których będzie można porozmawiać o rodzicielskich problemach. Jeśli będzie potrzeba, zaprosimy też pedagoga lub psychologa i poruszymy inne ważne tematy.
Będzie Ojciec radził rodzicom, jak mówić małym dzieciom o wielkim Panu Bogu?
– Nie, ale będę próbował im w tym towarzyszyć. Może wspólnie dojdziemy do tego, jak rozmawiać z dziećmi na ten temat. Najważniejsze, moim zdaniem, żeby nie zrazić ich do Kościoła. Pamiętam, że w Gdańsku, gdzie kiedyś prowadziłem duszpasterstwo rodzin, jedna z mam opowiadała, iż jej pociecha pytała: „Kiedy idziemy do zakrystii?”. Wiedziała, że tam będzie coś ciekawego. To jest sposób na włączenie dzieci we wspólnotę. Warto przyprowadzać najmłodszych do kościoła.
Duszpasterstwa rodzin nie są nowością, ale takie, które zajmują się akurat tymi z małymi dziećmi, to rzadkość. Skąd pomysł na nie?
– Było to właśnie w Gdańsku, gdzie pracowałem jeszcze cztery lata temu. Zajmowałem się tam duszpasterstwem młodzieży, ale opiekowałem się też wspólnotą, w której były rodziny z małymi dziećmi. Te rodziny same szukały duszpasterza. Chciały się razem modlić, spotykać, dzielić doświadczeniami. Raz na dwa, trzy tygodnie organizowałem dla nich te spotkania połączone z Eucharystią. Ruszyły tzw. dziesiątki, czyli Msze św. o godz. 10, właśnie dla rodziców. Podczas kazania dzieci przechodziły do zakrystii, gdzie ktoś z dorosłych głosił im katechezę. Kiedy przybyłem do Lublina, przejąłem duszpasterstwo absolwentów wyższych uczelni. Opowiadałem im o tamtej inicjatywie, a oni mówili, że dobrze byłoby coś takiego zorganizować także tutaj.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).