Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.
KAI: Zjawisku zanurzenia się w świat towarzyszy też niechęć do prokreacji, stąd ogromny kryzys demograficzny, którego dramatyczne skutki dopiero nadejdą. Przeżywamy w Polsce zjawisko zwane przez socjologów stygmatyzacją macierzyństwa. Ludzie nie chcą mieć dzieci, z czego to wynika? Może częściowo także z braku chrześcijańskiej nadziei?
- Jeśli jestem całym życiem nastawiony na to, by brać i zaspokajać siebie, swoje potrzeby, a tu mam coś z siebie dać, być dla innych, to trudno się dziwić, że mamy do czynienia z coraz większą niechęcią do prokreacji. Dawanie nowego życia i wychowanie potomstwa trudno pogodzić z dominującym dziś nurtem w świecie – konsumowania i używania, instrumentalnego traktowania drugiego. Duchowość chrześcijańska zawsze była oparta na Chrystusowym przykładzie proegzystencji, a więc Jego byciu DLA nas. I to jest dla chrześcijanina postawa właściwa, jedynie słuszna – nie żyć dla siebie, lecz DLA Boga i bliźniego.
KAI: Świat podpowiada kompletnie inną drogę: jesteś dla siebie, ty jesteś w centrum.
- Tymczasem człowiek jest wtedy mocny i się rozwija, kiedy żyje Bogiem i dla Boga, żyje drugim i dla drugiego. Niestety dziś także my, wyznawcy Chrystusa, coraz bardziej żyjemy dla siebie. Do tego stopnia, że nie potrzebujemy nieraz nawet relacji, więzi w rodzinie, nie mówiąc już o tym, że nie potrzebujemy sąsiada, kuzyna, ciotki i tak dalej. Bardziej interesuje nas to, jakie buty założyła dziś pani Lewandowska i ile bramek strzelił tym razem nasz Robert. A jednocześnie nie wiem, że sąsiad jest w szpitalu, albo że kuzynka potrzebuje pomocy.
KAI: Powracam do głównego motywu, a więc nadziei. Jednym z czynników wywołującym w Polakach poczucie bez-nadziei jest potworna polaryzacja, polityczna polaryzacja, dzieląca także rodziny, przyjaciół, znajomych z pracy.
- Myślę, że pogłębiająca się polaryzacja jest też w znacznej mierze związana ze wspomnianą pseudo-duchowością, czyli konsumizmem, który nieraz przybiera wręcz postać zaspokajania żądzy władzy. Nietrudno już wówczas o wrogie odniesienie do każdego, kto staje na drodze realizacji moich zamiarów. Ilustruje to wymownie serial “Ranczo”, demaskując wiele jeszcze innych sfer i poziomów naszego pogubienia, wskutek przenikania w nasze serca „ducha” dzisiejszego świata.
Otrzymany mandat do pełnienia określonej władzy w społeczeństwie coraz rzadziej postrzega się jako przeznaczenie do służby. Kandydaci mają najczęściej pragnienie bycia “kimś” w świecie, zdobycia wpływów, tudzież pomnożenia stanu posiadania. I dlatego mamy wielki problem z działaniem pro publico bono. Ktoś doszedł do władzy, ale czy naprawdę myśli o dobru wspólnym? Nie chcę powiedzieć, że takich postaw w ogóle nie ma, broń Boże, skrzywdziłbym wielu ludzi, ale jest z tym coraz większy problem.
Proszę zauważyć, że laureatami różnych konkursów i nagród honorujących ludzi działających pro publico bono rzadko bywają politycy. Swoją drogą nie wiem ilu jest wśród nich uczonych, czy nawet duchownych. Zazwyczaj są to prości ludzie. To bardzo znamienne, bo to są ci, o których Jezus mówi „ubodzy duchem”. Nie pragną, by wiele zyskać w tym świecie, bo mają tę mądrość w sobie, że co by tu w doczesności nie zyskali, to i tak przeminie. Pragną oni nade wszystko: Boga i tego, by Jemu służyć w bliźnim. To są ci “ubodzy duchem”, o których mówi Jezus i to “do nich należy Królestwo Boże”. Niestety, to jest jeden z tych momentów życia, w którym żeśmy się bardzo pogubili. Przesadne zanurzenie w to, co światowe, zabrało nam wiele z większej wrażliwości na to, co duchowe.
KAI: Trzeba powiedzieć jasno, że tym, co odbiera nadzieję wspólnocie Kościoła, choć przecież nie tylko jej - bo Kościół był i jednak jest, ważnym punktem odniesienia także dla wielu niewierzących czy niepraktykujących - są przypadki pedofilii wśród duchownych…
- To także wiąże się z wiarą i spojrzeniem na rzeczywistość oczyma wiary. Jeśli tak spojrzymy na Kościół, to owszem, grzech będzie grzechem, przestępstwo będzie przestępstwem i trzeba nazwać zło po imieniu. Jednak w optyce wiary widzę, że te trudne realia życia bynajmniej nie deprecjonują Kościoła jako takiego, ponieważ Kościół jest nie tylko dla sprawiedliwych, ale też dla grzeszników; z myślą o nich, o ratunku dla grzesznego został założony. Oczywiście nie wolno nam bagatelizować grzechu i zła w Kościele, potrzeba w życiu każdego chrześcijanina walki z grzechem, czego podstawą jest solidny rachunek sumienia w codzienności oraz dzieło nawrócenia i pokuty, rozumianej jako trud rugowania z naszego życia tego wszystkiego, co nas od Boga oddala. Potrzeba też w społeczności eklezjalnej, którą razem stanowimy, jednoznacznego nazywania zła po imieniu, demaskowania go, okazywania wielorakiej pomocy skrzywdzonym i wymierzania sprawiedliwości krzywdzicielom, pamiętając przy tym o obowiązku wsparcia ich w procesie przemiany i odnowy życia.
Rzecz jasna każde wykorzystanie małoletnich i bezbronnych, nie tylko przez duchownych, pociąga za sobą wielkie zgorszenie i uderza w wiarygodność Kościoła, także w jego synodalny sposób życia i funkcjonowania. Z występowaniem tych przestępstw w życiu Kościoła bardzo trudno sobie poradzić nawet wiernym doświadczonym i dojrzałym w wierze. Stąd wielka odpowiedzialność biskupów i kościelnych sądów, ale też wielkie wezwanie dla poszczególnych wspólnot i wiernych. Nie można bowiem poprzestać na wyrażeniu swego oburzenia. I nie wystarczy zadbać o naprawienie krzywdy, dzieło bardzo trudne w realizacji. Potrzeba wielorakiego zaangażowania wszystkich, na poziomie współodpowiedzialności za Kościół, celem przekucia zgorszenia w służbę prawdzie i odnowę Bożego ducha w Kościele.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.