- Jeśli teraz wrócę, wtrącą mnie do więzienia i zabiją – mówi ks. Peter Nguyen Khai, 41-letni wietnamski kapłan, który uciekł ze swego kraju do Rzymu.
Jedynym jego przestępstwem jest to, że nie ukrywa swej katolickiej wiary.
- Rodzice nauczyli mnie, jak modlić się codziennie i zachować wiarę w naszym domu, ale nigdy nie chodziłem do kościoła - opowiada ks. Khai, który dorastał w katolickiej wiosce w północnym Wietnamie. - Rząd nie pozwalał zbierać się na modlitwie w kościele – dodaje.
Kiedyś zobaczył we wsi chorą psychicznie kobietę, która, płacząc, waliła dłońmi we drzwi kościoła, wołając: - Kościół jest, ale gdzie jest ksiądz!?”
Księdzem był tamtejszy proboszcz ks. Mathew Hau, który kilka lat wcześniej został aresztowany, torturowany w końcu zabity przez komunistów.
- Kiedy poznałem historię ks. Hau, jego heroiczne starania o ocalenie wiary jego parafian, a zwłaszcza relację z jego aresztowania, tortur i bezsensownego morderstwa, poczułem nagle silne pragnienie zostania kapłanem. Jak on - mówi ks. Khai.
Nielegalna formacja trwała 12 lat. Jego pierwszym wychowawcą do kapłaństwa był dalszy krewny, jedyny żyjący redemptorysta w północnym Wietnamie ks. Joseph Bich. Komunistyczna policja w Hanoi zorientowała się jednak, dlaczego Khai mieszka u swego krewnego. Musiał więc uciekać na południe, do Sajgonu. Tam został wyświecony na kapłana w małym pokoju, w nocy 25 września 2001 r. Tak rozpoczęła się jego kapłańska posługa, która często polegała na grze z komunistami w kotka i myszkę.
W ubiegłym roku przełożeni postanowili wysłać go do Rzymu. Nie mógł wyjechać legalnie. Uciekł więc przez zieloną granicę do Laosu i potem do Tajlandii. - Śmierć nieraz zaglądała mi w oczy – przyznaje ks. Khai.
W Rzymie prowadzi on obecnie kampanię na rzecz rzecz katolików w Wietnamie. Pokazuje zdjęcia z modlitw i pokojowych protestów tłumionych przez policję. Widać na nich ataki z użyciem gazu łzawiącego i bicie kobiet. Pokazuje też zdjęcia przymusowo wyabortowanych dzieci, których pogrzeby prowadził.
- Rząd wykorzystuje wszystkie siły, jakie są w jego dyspozycji, w tym prawo, media państwowe i oświatę, by za wszelką cenę powstrzymać rozwój Kościoła katolickiego. Katolicy są uważani za obywateli drugiej kategorii - dodaje.
Zadanie, z którym ks. Khai przybył na Zachód,nie polega wyłącznie na tym, by powiedzieć światu o sytuacji katolików w Wietnamie i wzbudzić protesty opinii międzynarodowej. Chodzi przede wszystkim o modlitwę za Kościół w Wietnamie. - Wietnamskie społeczeństwo jako całość jest spragnione prawdy i sprawiedliwości oraz ich owocu, którym jest pokój. Jest zmęczone życiem w systemie pełnym kłamstw, korupcji i niesprawiedliwego traktowania. Kiedy Kościół z mocą promuje te wartości, zaskarbia sobie szacunek i przywiązanie ludzi biednych, wykształconych i młodych poszukujących – mówi ks. Khai.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.