Nieistniejącemu „prawu do aborcji” powoli, ale skutecznie podporządkowywane są wszystkie inne nasze prawa i wolności.
Całkiem niedawno pisałam o zalegalizowaniu w Wielkiej Brytanii tzw. stref buforowych wokół klinik aborcyjnych. Przypomnę, że obejmują one 150 metrów wokół ośrodka i ich celem jest niewpuszczanie tam obrońców życia. Na tym terenie zakazana jest publiczna modlitwa a nawet zatrzymanie się na kilka chwil na chodniku, bo widziane jest to jako „myślozbrodnia”, czyli „potencjalne zagrożenie modlitwą” odmawianą w myślach za matki decydujące się na aborcję i ich niewinne dzieci. Jak twierdzą ustawodawcy modlitwa ma uderzać w dobrostan kobiet zmierzających do klinik aborcyjnych i pracującego w nich personelu. W przestrzeni publicznej nie ma miejsca dla najmniejszej dezaprobaty dla zabijania niewinnych dzieci…
Dowodem na to są kolejne obostrzenia wprowadzone ostatnio tym razem w Szkocji, która, jako pierwsza na Wyspach Brytyjskich, wprowadziła tzw. Safe Access Zone, czyli buforowe „Strefy Bezpiecznego Dostępu”. Władze zakazały tam nie tylko modlitwy w myślach w przestrzeni publicznej, ale nawet modlitwy w domach prywatnych, które znajdują się w odległości mniejszej niż 200 metrów od klinik aborcyjnych (tyle wynoszą strefy buforowe w tym kraju), jeżeli może być ona widziana lub słyszana na zewnątrz. Specjalne wytyczne w tej sprawie otrzymali już mieszkańcy buforowych terenów. Budzą one ogromne obawy, bo skoro policja może decydować o tym, co dzieje się w mojej głowie, gdy zatrzymuję się wokół klinik aborcyjnych, to nie trzeba będzie długo czekać, aż wtargnie z butami w każde słowo – wypowiedzianej i niewypowiedzianej – modlitwy w szkockich domach.
Wolność sumienia, wyznania i słowa łamana jest w imię aborcyjnego delirium przy całkowitym milczeniu tych, którzy na co dzień głośno upominają się o „prawa człowieka i tolerancję”. Niestety, kiedy krwiożercze „prawo do aborcji” przejmuje kontrolę nad powszechną mentalnością i wypaczonym prawem zachodnich demokracji, każde podstawowe prawo człowieka ulega degradacji, a nawet najbardziej intymne wolności giną. Nowe prawo kryminalizuje modlitwę, staje się też kneblem mającym zatkać usta tym, dla których życie od poczęcia jest święte. Jan Paweł II wzywał do dania odporu kulturze śmierci. Dziś kultura ta rozrosła się do rozmiarów groźnego nowotworu, pożerającego zachodnią cywilizację. I jestem przekonana, że jeśli nie stawimy czoła tej machinie śmierci, to za jakiś czas strefy buforowe powstaną wokół ośrodków, gdzie dokonywana jest eutanazja.
Pomyślmy choćby o krytyce jaka spadła na papieża Franciszka, który w czasie swej wizyty w Belgii wyraził nadzieję na beatyfikację króla Baldwina, który sprzeciwił się legalizacji aborcji oraz przypomniał, że „aborcja jest zabójstwem człowieka, a lekarze, którzy się jej dopuszczają, są płatnymi mordercami”. Symptomatyczne jest to, że znacząca część belgijskich biskupów nie stanęła jednoznacznie po stronie papieża, a redaktor naczelny oficjalnego katolickiego portalu internetowego zdystansował się od wypowiedzi Franciszka, krytykując go za burzenie dialogu społecznego. Głos Kościoła musi być mocny i wyraźny, ponieważ w przeciwnym wypadku przewrotna kultura śmierci jak rak zniszczy delikatną moralną tkankę ludzkości i sprawi, że obowiązek troski o każde życie stanie się obowiązkiem śmierci.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).