Znowu ją przerobili…
Można nucić na melodię „Tej ostatniej niedzieli”. Cóż nam więcej pozostaje, prawda? A z drugiej strony, czy na kimkolwiek robi to jeszcze jakieś wrażenie?
Okazuje się, że robi. Polskie internety „odnotowały” (że się tak eufemistycznie wyrażę), specyficzną pozę grupy kobiet z brodami w czasie ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu. Pozę ewidentnie nawiązującą do „Ostatniej wieczerzy” Leonarda da Vinci.
A ja przewrotnie zapytam: i cóż, że wieczerza? Ileśmy to już razy oglądali ją w wersjach obrazoburczych, żartobliwych, artystycznych, animowanych, odczapicznych… Jak nie „Rodzina Soprano”, to „Simpsonowie”. Jak nie sesja modowa, to reklama w jakiejś gazecie. Rozpoznawalność? Tak. Oryginalność? Żadna.
Typowy postmodernizm. Bawimy się konwencjami, nawiązaniami, kliszami. Raz wychodzi lepiej, raz gorzej. W Paryżu wyszło gorzej. Najsłabiej. Na XII części (dzięki Bogu, że nie stacji), akurat ta część otwierającego olimpiadę widowiska była najsłabsza. Choć jakoś ratowali się muzyką.
Zresztą szybko okazało się, że to nie stół, a wybieg. I nie wieczerza, a pokaz mody. Z brodziorzami-brzidokami. Między innymi. Bo przeca fajne dziołchy tyż tam były.
Taki mix. Jak cała ta ceremonia w stylu: co by tu jeszcze? Czym by tu teraz?
A jednak w tym szaleństwie, moim zdaniem, była metoda. Większość sekwencji pomysłowa, czasem dyskotekowa, czasem dowcipna. No i ten belfegor biegający po dachach i kanałach Paryża z pochodnią olimpijską. Trza będzie znowu looknąć jakiś francuski film o nim. Ponad dwie dekady temu „Belfegor – upiór Luwru” z Sophie Marceau jakoś mnie nie porwał. Ale dziś, gdy wróci się do niego z sentymentu (a tym samym do czasów studiów i wypożyczalni kaset video), odbiór może być inny.
Tak to bywa z sentymentami (zdaje się, etymologicznie rzecz biorąc, słowo to pochodzi właśnie z języka francuskiego). A i przecież w całej ceremonii (sere-mo-ni!) było tych sentymentów bez liku.
A to za epoką Edith Piaf (to jej piosenkę na koniec wykonała Celine Dion), a to za latami ’90 (tradycyjnie nieźle poradził sobie największy hicior grupy La Bouche).
No to dziś, na koniec, też coś na sentymentalną nutę. Ale przekornie, na brytyjską, bo to tymi czasami i brzmieniami brytyjskiego Madchesteru fascynuje się Pixey. Wpadł mi w ucho jej kapitalny występ na tegorocznym Glastonbury, więc dziś proponuję Państwu taki oto wakacyjny teledysk.
Bo są wakacje. Pamiętamy? Więc wyluzujmy trochę. Please...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).