Geniusz miejsca, ludzie, dzień wypełniony konkretnymi aktywnościami – wszystko, co potrzebne, by kształtować wiarę żywą i Kościół żywy.
Czytam relację z wizyty biskupa Krzysztofa Włodarczyka w Suchej na Pomorzu. Wakacyjne spotkanie z uczestnikami rekolekcji oazowych. Jeden z nich zauważył: „Obecność biskupa Krzysztofa pokazuje, że rekolekcje oazowe są czymś ważnym”.
Podobnie myślałem przed przeszło pięćdziesięciu laty. Choć w zupełnie innych okolicznościach. Sewerynówkę (słynny wodospad Zaskalnik, tłumnie odwiedzany przez turystów i kuracjuszy), gdzie przeżywaliśmy pierwszy stopień odwiedził śp. bp Czesław Lewandowski. Zebraliśmy się w przerobionej ze stodoły stołówce, uparty kogut co chwila wdzierał się do środka, głośnym pianiem przerywając biskupią konferencję. Po latach ze spotkania zostało mi jedno: to, co przeżywamy, dla Kościoła jest bardzo ważne, skoro przyjechał do nas biskup.
Sewerynówka leży na przysłowiowy rzut beretem od Szlachtowej. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, po wysiedleniach, niemalże pustej. Tam, w roku 1963, Ksiądz Blachnicki zorganizował pierwsze rekolekcje dla młodzieży żeńskiej. Czyli tak zwaną Oazę Niepokalanej. Od tego czasu Krościenko i Szczawnica, czyli pogranicze Pienin, Gorców i Beskidu Sądeckiego, stały się miejscem intensywnego rozwoju Ruchu Światło-Życie.
Dlaczego akurat tam. Odwiedzający i od samego początku wspierający oazy ówczesny metropolita krakowski, kard. Wojtyła, często mówił o geniuszu miejsca, czyli o trudnej do określenia specyfice, tworzonej przez przyrodę, ośrodki kultu i zamieszkujących tam ludzi. Trudnej do określenia, bo – poza górami i lasem – nie można wskazać na inne, cenione przez turystów walory. Wiejska, góralska chata. Pozbawiona jakichkolwiek wygód. Brak infrastruktury. Duża odległość od sklepów. Stąd konieczność długich wypraw po zaopatrzenie i przynoszenia wszystkiego w plecaku.
Z ostatnim kojarzy mi się historia dla współczesnego czytelnika już niemalże nieczytelna. Dostaliśmy informację (druga połowa lat osiemdziesiątych), że do sklepu w Szczawie „rzucono” dżem. Pełniąca dyżur gospodarczy grupa porwała plecaki i przez Wierchy, na skróty, wybrała się do sklepu. – Sto słoików. – Ale można tylko po dwa. – Niech pani da sto, bo gdy ustawi się w kolejce cała oaza, weźmie trzysta czterdzieści.
Wróćmy do geniuszu miejsca. Jedna z matek zapytała: co ma w sobie to Zasadne (wioska pod Gorcem, gdzie od lat dzieci, młodzież i rodziny przeżywają rekolekcje), że moje dzieci nie wyobrażają sobie wakacji bez oazy akurat w tym miejscu? – Proszę przyjechać i zobaczyć. Wysiadła z autobusu, poszła nad dom, pod jesion (jasion – jak mawiają górale). Siedziała tam z dwie godziny, nie mogąc się napatrzeć. – Teraz już wiem, choć nie potrafię wyrazić tego słowami.
Geniusz miejsca to także ludzie. Ksiądz Blachnicki chciał, by tak zwana kadra, czyli moderator i animatorzy, przyjechali kilka dni wcześniej, zawiązali wspólnotę, a w dniu zjazdu byli przyjmującymi uczestników domownikami. Nie zawsze to się udawało, ale z reguły „system” działał. Co znajdowało wyraz choćby w końcowych świadectwach. „Od razu poczułem/poczułam się jak w domu”.
Trudne warunki socjalne (jak byśmy dziś powiedzieli) nikomu jakoś nie przeszkadzały. W jednym roku, pamiętam, przyjechało przeszło sto dzieciaków. Wielu nie zapowiedzianych. Około dziewiętnastej wszystkie możliwe miejsca były zajęte. Pół godziny później, od strony przystanku autobusowego, pojawiła się kolejna grupa. Gdy usłyszeli, że nie ma gdzie ich zakwaterować, w oczach pojawiły się łzy. Przecież jechali prawie dwadzieścia cztery godziny, a ich ksiądz zapewniał, że tu na pewno zostaną przyjęci. Niech ich ksiądz nie odsyła – usłyszałem zza pleców.
Spartańskie warunki tamtego czasu dziś są nie do odtworzenia. Młodzi nie wyobrażają sobie codziennej higieny bez ciepłej wody, a obowiązujące prawo dość rygorystycznie określa warunki, w jakich mogą mieszkać. Siennik na podłodze i mycie w strumyku zdecydowanie odpadają. Zresztą nie tylko na oazie. Przed kilku laty byłem świadkiem jak w trakcie kontroli obozu nad Jeziorem Goreńskim pani z pewnej instytucji domagała się, by w namiotach zuchów zainstalować oświetlenie elektryczne. Nie mogła zrozumieć, że w przypadku zwarcia namiot (tzw. NS-ka) pali się kilkanaście sekund, nie dając szans na ewakuację.
Geniusz miejsca, ludzie, dzień wypełniony konkretnymi aktywnościami, wspólna modlitwa, Eucharystia, posiłki, ewangeliczna rewizja życia, wyprawa otwartych oczu, Namiot Spotkania, pogodny wieczór – wszystko, co potrzebne, by kształtować wiarę żywą i Kościół żywy. Naszym zasadniańskim gospodarzom powiedziałem przed laty: bez takich miejsc, jak te, Kościół nie będzie mógł wzrastać, stawać się – jak w śpiewanej niegdyś piosence – serc wspólnotą ludzi dojrzałej wiary. Potwierdzeniem mojej intuicji jest Synteza odpowiedzi z diecezji dot. arkusza roboczego sekretariatu Synodu. W punkcie piątym znajdujemy taką wskazówkę: „Całość odnowionego stylu funkcjonowania Kościoła należy cierpliwie objaśniać i systematycznie wdrażać w świadomość wiernych. W niektórych parafiach w Polsce synodalność była stylem działania na długo przed ogłoszeniem Synodu. Związane jest to z typem relacji między duchownymi i świeckimi charakterystycznym dla danego regionu, a także z szerokim oddziaływaniem wspólnot i ruchów religijnych w danym regionie w przeszłości np. Ruchu Światło – Życie czy Odnowy w Duchu Świętym; dzisiaj także Neokatechumenatu. Z jednej strony pokazuje to naturalność procesu, a z drugiej zachęca do dawania przykładu innym”.
Nie rozumiem jedynie dlaczego autorzy podsumowania o Ruchu Światło-Życie napisali w czasie przeszłym. Obecność biskupów wśród uczestników rekolekcji dawniej i dziś (bp Krzysztof Włodarczyk nie jest wyjątkiem) potwierdza, że rzeczywistość, przez Jana Pawła II nazwana „eklezjologią Vaticanum II przełożoną na język praktyki”, ma w sobie potencjał, mogący służyć odnowie Kościoła także dziś.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.