Niezawodny Kopaliński tym razem nie pomógł. Trzytomowy Słownik Języka Polskiego także niewiele wyjaśnia.
Podaje to, o czym wszyscy wiemy. Że lasowanie oznacza łączenie palonego wapna z wodą. Czyli tak zwane gaszenie wapna daje w efekcie końcowym wapno lasowane.
Tu dygresja. W szkole budowlanej, na końcowym egzaminie, nauczyciel chciał dać wychowankowi ostatnią szansę. Dlaczego wapno polewa się wodą? Odpowiedź zszokowała: żeby się nie kurzyło. Uczeń przepadł.
Dlaczego jednak lasowanie? Skoro pierwszy człon wyrazu wskazuje na las? Żeby bardziej zagmatwać. Lastryko też pochodzi od lasować. Czyli mieszać z wodą. Tym razem beton. Znów brak odpowiedzi.
Porównanie rozgrzanego, rozwodnionego mózgu do lasowanego wapna, też wydaje się być chybionym. Ale po kolei.
Lasowanie wapna. Drzewiej, gdy nie znano formy sproszkowanej, było długim procesem. Najpierw kopano dół. Na dno wrzucano padlinę. Najlepiej zdechłego konia lub krowę. Zasypywano wapnem, polewano wodą i przykrywano deskami. Mieszanka czekała na zastosowanie około dziesięciu lat. (Teraz wiemy dlaczego budowy trwały tak długo.) Po ich upływie wapno nadawało się na spoiwo budulca, czyli cegieł i kamienia. Wyjmowane z dołu kroiło się niczym masło (niezamrożone). Dodawano doń żwir i dolewano lnianego pokostu. Ostatnie o to, by zabezpieczyć przed erozyjnym działaniem czynników atmosferycznych. Efekty podziwiamy. Stare kościoły, płace, budynki, trwają wieki, opierając się wodzie, temperaturze i wiatrom trwają, dumnie świadcząc o logice, pomysłowości i wiedzy budowniczych. Ich mózgi prawdopodobnie nie poddawały się logice lasowania.
Tu odkrywamy pewną sprzeczność. Skoro efektem końcowym lasowania wapna jest trwała budowla, dlaczego mizernym ma być efekt lasowania mózgu? Skutek nadmiaru wody czy temperatury?
Z ostatnim trudno się zgodzić. Jedną z bardziej twórczych jest przecież metoda tak zwanej burzy mózgów. Czyli podnoszenia temperatury dyskusji przez szukanie nowych argumentów, pomysłów, koncepcji. Stara zasada: co dwie głowy, to nie jedna. Nie masz pomysłu, zadzwoń do przyjaciela. Z kilkunastominutowej rozmowy zawsze się coś ciekawego wykluje.
Podobnie z wodą. Medycy zalecają picie z dwóch powodów. Woda dostarcza potrzebne do życia mikroelementy, oczyszczając z tego, co zbędne i trujące. Oczywiście zaszkodzić może albo jej nadmiar, albo picie destylowanej, czyli pozbawionej wielu potrzebnych do życia składników. Taka jest przydatna jedynie do wypłukiwania.
Woda destylowana przyszła mi do głowy przy okazji trwającej w Watykanie sesji naukowej. Dykasteria ds. Komunikacji podjęła dziś temat: „Algorytm w służbie człowieka. Komunikować w epoce sztucznej inteligencji”. O tym, że w mediach społecznościowych i większości wyszukiwarek stosuje się algorytmy, czyli matematyczne wzory podpowiadające wyniki na zasadzie similis simili gaudet, po polsku, w innej formie, swój szuka/znajdzie swego, wszyscy prawdopodobnie wiemy. Że wypłukane przez algorytmy informacje naszą wizję świata bardziej zawężają niż poszerzają, świadomość ma niewielu. Skutek: w bańce algorytmu zamykamy się coraz bardziej w myślących tak samo jak my gettach, reagując agresją na argumenty nie przystające do naszej/algorytmowej wizji świata. Nie tylko w świecie polityki. Także na kościelnym podwórku. Dostarczony do mózgu nadmiar destylowanej wody, zamiast być spoiwem budowli, poddaje ją rozkładowi, czyli erozji.
Chyba trochę, a prawdopodobnie nawet bardzo, namąciłem. Być może w kwestii wody Tomasz Rożek zgłosi zastrzeżenia. Jeśli, to przepraszam. Mózg się lasuje. Upał i nadmiar wody. Choć nie destylowanej. Jak zapewnia producent suma składników mineralnych (wapnia, magnezu, sodu, potasu i innych) wynosi 251,30 mg/l.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).