Znajdujący się w szpitalu ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski czuje się już trochę lepiej. Tak zdaje się sugerować nowy wpis na jego blogu.
"Dziś rano, w uroczystość św. Trójcy, pod której wezwaniem jest moja parafia ormiańska w Gliwicach, odbył się kolejny zabieg operacyjny. Przez wkłucie się do tętnicy w lewym udzie z powodzeniem założono w uszkodzonej tętnicy przy sercu stent (siatkę ze stali chirurgicznej). Zegarmistrzowska robota.. Gdyby nie to, to już za kilka dni by mnie nie było. Trójcy Najświętszej cześć i chwała! I lekarzom też" - pisze ks. Tadeusz.
Wczoraj na blogu pisał: „Prosto z uroczystości, zorganizowanej wczoraj w Radwanowicach z okazji tak Dnia Brata Alberta, jak i 25-lecia Fundacji im. Brata Alberta, zawieziony zostałem karetką na sygnale na oddział intensywnej terapii szpitala kardiologicznego. Od razu wykonano mi koronografię, polegającą na wbijaniu przewodu z mini kamerką do tętnicy w prawym udzie. Wynik był natychmiastowy: niebezpieczne zwężenie pnia lewej tętnicy.
Po trzech godzinach był drugi zabieg, polegający na próbie umieszczenia w chorej tętnicy sztucznej ścianki. Mimo wysiłku lekarzy jednak to się nie udało, gdyż w tej tętnicy pojawiły się inne problemy. Opieka w szpitalu jest nadzwyczaj dobra. Prawie jak w telewizyjnym serialu. Mam więc nadzieję, że po tej medycznej reperacji powrócę szybko do normalnych zajęć. Najbardziej jednak cieszę się z urlopu, na który w tej sytuacji muszę przymusowo pojechać” - pisał ks. Isakowicz-Zaleski.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.