Stefania jedzie do Rzymu

W Tarnowie zakończył się diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego sługi Bożej Stefanii Łąckiej.

Proces rozpoczął się 8 września 2021 roku w tarnowskiej katedrze. W związku z nim został powołany dziewięcioosobowy trybunał, który otrzymał od biskupa tarnowskiego Andrzeja Jeża zadanie zgromadzenia dokumentów świadczących o świętości życia Stefanii Łąckiej oraz istniejącego kultu.

Już wcześniej, podczas kwerendy, zgromadzono 4017 stron druku materiałów procesowych. Obecnie, jak mówi ks. prof. Stanisław Sojka, postulator procesu, cała zebrana dokumentacja to 7005 stron druku. - Są to zeznania, opinie, a przede wszystkim fakty, które mówią o świętości życia Stefanii Łąckiej - podkreśla ks. Sojka.  

Stefania jedzie do Rzymu   ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość Teczki zawierają ponad 7 tys. stron druku materiałów procesowych.

Wszystkie dokumenty, złożone w teczkach, zalakowane i zapieczętowane, zostały złożone w kaplicy Wyższego Seminarium Duchownego na stole prezydialnym podczas uroczystego zakończenia diecezjalnego etapu procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożej Stefanii Łąckiej. W prezbiterium tuż przy ołtarzu został ustawiony portret kandydatki na ołtarze.

Samo wydarzenie, poprzedzone śpiewem Litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa, przebiegało według ustalonych procedur.

Stefania jedzie do Rzymu   ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość Ks. prof. Sojka jest postulatorem procesu Stefanii Łąckiej.

Wymagane prawem kanonicznym przysięgi wypełnienia swoich zadań i dochowania tajemnicy złożyli postulator procesu ks. Stanisław Sojka, promotor sprawiedliwości ks. Paweł Lewandowski, a także ks. Andrzej Michalik jako przewodniczący zespołu tłumaczy zebranych dokumentów na język włoski.

Po złożonych przysięgach biskup tarnowski Andrzej Jeż definitywnie zamknął diecezjalny etap procesu.

Stefania jedzie do Rzymu   ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość Bp Andrzej Jeż podziękował wszystkim zaangażowanym w proces.

Przed błogosławieństwem podkreślił w przemówieniu, że proces był odpowiedzią na prośby i pragnienia wielu osób, przekonanych o świętości Stefanii Łąckiej.

- Stefania Łącka zmarła w opinii świętości, a jej kult rozpoczął się po jej śmierci, rozwijał i trwa nadal. Jest to widomy znak, że w opinii wiernych, dana osoba zasługuje na wyniesienie do chwały ołtarzy - mówił biskup.

Pasterz diecezji przypomniał, że papież Franciszek w Liście Apostolskim „Maiorem hac dilectionem” postanowił, że oprócz męczeństwa i heroiczności cnót, powodem do wyniesienia na ołtarze jest również heroiczne ofiarowanie życia dla bliźnich.

- Do takich właśnie osób należy służebnica Boża Stefania Łącka. Modlimy się o jej beatyfikację, wierząc, że największą siłą Kościoła są ludzie święci, gdyż przeobrażają na Boży obraz oblicze tego świata - mówił bp Jeż.

Posłuchaj całego przemówienia:

Gość Tarnowski Święci zmieniają świat

 

O prawdziwości tych słów są przekonani uczestnicy spotkania w tarnowskim seminarium duchownym. Wśród nich byli obecni członkowie trybunału, komisji historycznej i teologicznej, tłumacze, krewni Stefanii Łąckiej (wśród nich wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz), pracownicy kurii diecezjalnej w Tarnowie, przełożeni i alumni WSD w Tarnowie, świeccy promotorzy pamięci i kultu kandydatki na ołtarze, przedstawiciele parafii w Woli Żelichowskiej (skąd pochodziła Stefania) oraz Gręboszowa (gdzie jest pochowana), reprezentanci służb mundurowych, przedstawiciele samorządów i parlamentu.

Stefania jedzie do Rzymu   ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość Alicja Bańbor jest córką bratanicy Stefanii Łąckiej.

Alicja Bańbor, córka Mieczysławy Tarki, bratanicy Stefanii Łąckiej, podkreśla, że mama wiele opowiadała jej o cioci. - Mama urodziła się w 1933 roku, więc niewiele pamięta z przedwojennych czasów, więcej za to z okresu, kiedy ciocia wróciła z obozu w Auschwitz do rodzinnego domu w Woli Żelichowskiej. Ciocia zabierała ją codziennie do kościoła na Mszę św., razem się modliły. Dbała, by sąsiedzkie waśnie kończyły się pojednaniem i zgodą. Kiedy na odpust do Odporyszowa szli pieszo ludzie z różnych, nieraz dalekich stron, a dom cioci znajdował się przy drodze, ona ich wszystkich przyjmowała, gościła, nie patrzyła na to, jak kto wygląda. Miała dla wszystkich otwarte serce. To wielka inspiracja dla nas, współczesnych, zachęta do naśladowania, zwłaszcza dzisiaj, kiedy brakuje nam empatii, zainteresowania drugą osobą - mówi pani Alicja. Stefania wciąż żyje w jej pamięci. - Modlę się za jej wstawiennictwem i wiem, że mi pomaga - dodaje pani Alicja, która stara się, by w jej rodzinie pamięć o świętej krewnej była żywa.

Stefania jedzie do Rzymu   ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość Stefania jest obecna w moim życiu już od 30 lat - mówi Barbara Wójcik.

Wśród uczestników zakończenia procesu nie zabrakło Barbary Wójcik, nauczycielki, emerytowanej dyrektorki szkół w Gorzycach i Oleśnie, ale przede wszystkim wytrwałej promotorki osoby Stefanii Łąckiej wśród dzieci i młodzieży, również poprzez twórczość artystyczną.

- Stefania jest obecna w moim życiu już od 30 lat. Jest kimś, kto ciągle daje mi wskazówki, jak postępować w każdej sytuacji, jak realizować jej hasło, że miarą miłości jest dawanie czasu drugiemu człowiekowi. Kiedy myślę o Stefanii, to zawsze zastanawiam się, co pomyślałaby o moich działaniach, czy spodobałyby się jej, a w konsekwencji Panu Bogu. Ona zawsze starała się tak postępować, by to spełnić - mówi pani Barbara.

Stefania jedzie do Rzymu   ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość Małgorzata Węgiel była dyrektorką gimnazjum im. Stefanii Łąckiej w Woli Żelichowskiej.

Małgorzata Węgiel, która również wzięła udział w uroczystości, wspomina, jak rozpoczynała pracę w gimnazjum w Woli Żelichowskiej. Szkoła nie miała jeszcze patrona, ale nie mógł być nim nikt inny, jak tylko Stefania Łącka. - To było oczywiste dla wszystkich. W pierwszym roku mojego dyrektorowania udało się to sfinalizować. Pracując w Woli Żelichowskiej nigdy nie spotkałam się z tym, żeby ktokolwiek coś złego powiedział o Stefanii lub był niechętny jej wyborowi. To wspaniała postać i wiem, że Stefania działa - mówi pani Małgorzata, wspominając, jak to modliła się o jej wstawiennictwo dla osoby chorej na covid, mieszkającej aż w USA, podłączonej do respiratora, z lekarskim wyrokiem, że jej życia nie da się już uratować. - Usilnie prosiłam Stefanię o pomoc. Dość szybko otrzymałam wiadomość, że chora wyzdrowiała, jej stan z dnia na dzień się poprawiał, a w ubiegłym roku przyjechała do Polski - dodaje nauczycielka. Uważa, że Stefania Łącka poprzez swoje życie, także w obozie zagłady, daje przykład niezwykłego męstwa, miłości bliźniego, ale i pracy nad sobą, życia z Bogiem, dzięki któremu przetrwała tak nieludzkie czasy. - Zależy mi na tym, żeby młode pokolenie widziało w Stefanii inspirację dla swojego życia, zbyt mocno dzisiaj skoncentrowanego na sobie, uciekającego od wymagań i trudności - podkreśla M. Węgiel.   

Wzruszenia nie krył Władysław Kosiniak-Kamysz, należący do rodziny Stefanii Łąckiej. - Kult Stefanii Łąckiej przechodzi w naszych domach z pokolenia na pokolenie. Upamiętniają ją pomniki, szkoły, wydarzenia, publikacje i filmy. Widzimy w Stefanii człowieka niezłomnej wiary i miłości bliźniego, nauczycielkę, dziennikarkę, wielką patriotkę, która w Auschwitz nie bała się oznak polskości. Potrzebujemy takich świętych, którzy inspirowaliby współczesnych do przyjmowania podobnych postaw - mówił wicepremier.

Stefania jedzie do Rzymu   ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość Dokumenty zostaną teraz przewiezione do watykańskiej dykasterii ds. świętych.

Kiedy klerycy znosili akta do zakrystii, można było pomyśleć, jak będzie ich dalsza droga. - Stefania jedzie do Rzymu, do dykasterii ds. świętych, gdzie toczyć się będzie kolejny, już watykański proces - wyjaśnia ks. Sojka.

Prace trybunału diecezjalnego trwały trzy lata. Odbyło się łącznie 30 sesji. Zebrano nie tylko dokumenty archiwalne, ale też zeznania 35 świadków.

Stefania Łącka urodziła się 6 stycznia 1914 roku w Woli Żelichowskiej. Była nauczycielką, dziennikarką diecezjalnego czasopisma „Nasza Sprawa”. W czasie wojny włączyła się w konspirację. Po aresztowaniu trafiła do obozu w Auschwitz, gdzie dała się poznać jako „ziemski anioł stróż” - tak nazywały ją współwięźniarki. Była gotowa oddać życie za jedną z nich, ale do egzekucji nie doszło. Stefania przeżyła obóz, wróciła do rodzinnej miejscowości, podjęła nawet studia polonistyczne na UJ, ale jej stan zdrowia ciągle się pogarszał. Zmarła 7 listopada 1946 roku, w 33. roku życia.  

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8
9 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 1 2 3 4 5 6