9 lipca 2011 oficjalnie na mapie Afryki pojawi się nowe państwo - Republika Sudanu Południowego. Tymczasem w Sudanie dochodzi do nowej eskalacji konfliktu. "Musimy się dużo modlić, by separacja przebiegła w sposób pozytywny i pokojowy" mówił przed styczniowym referendum kard. Wilfrid Fox Napier. Wezwanie do modlitwy pozostaje aktualne.
Przypominamy rozmowę z kard. Wilfridem Foxem Napierem OFM, arcybiskupem Durbanu (RPA), przeprowadzoną podczas jego krótkiego postoju w Nairobi (Kenia) 8 stycznia 2011, podczas podróży do Sudanu, na zaproszenie arcybiskupa Juby, Paulino Lokudu Loro. Kardynał Napier wszedł w skład międzynarodowego zespołu ekumenicznego, monitorującego referendum w Południowym Sudanie.Z kard. Wilfridem Foxem Napierem rozmawiał Radosław Malinowski
Radosław Malinowski: Czy Południowy Sudan, który w kontraście do muzułmańskiej Północy jest nazywany „chrześcijańskim” i w zasadzie zbudował swoją integralność na chrześcijaństwie, pozostanie chrześcijański już jako niepodległe państwo?
Kard. Napier: Uważam że tak. Ludzie południowego Sudanu wiedzą co im dała tożsamość chrześcijańska, zwłaszcza chrześcijańskie wartości. Oczywiście, niektórzy odejdą od Kościoła, wraz ze wzrostem stabilizacji, ale wierzę głęboko, że większość Sudańczyków pozostanie wierna chrześcijaństwu.
Kościół Sudanu przeżył dotkliwe prześladowania. Dlaczego chrześcijanie w Sudanie, czy też innych częściach Afryki są grupą prześladowaną?
- Myślę, że jest to w jakiś sposób uczestniczenie w misterium Chrystusa, którego męka i śmierć była ukoronowaniem całego życia. Chrystus powiedział że „ubogich zawsze mieć będziecie” i Kościół jest wizualnym znakiem tego proroctwa. I najczęściej jest tak, że chrześcijanie, i tak to było w przypadku Sudanu, byli prześladowani właśnie przez swoją wierność Kościołowi. Sudan to niejedyny kraj, gdzie prześladuje się kogoś za wierność nauce Chrystusa. Możnaby długo wymieniać miejsca gdzie nienawidzi się chrześcijan, zaczynając od krajów Bliskiego Wschodu.
Na Bliskim Wschodzie, ale i w Sudanie, chrześcijanie cierpią z rąk muzułmanów.
- Byłbym ostrożny oskarżać wszystkich muzułmanów o prześladowania chrześcijan. Raczej zwróciłbym uwagę na grupy fundamentalistów. Z mojego doświadczenia uczestnictwa w spotkaniach międzyreligijnych wiem, że są liderzy muzułmańscy, którym jest autentycznie wstyd za to co fundamentaliści islamscy robią w imię Allacha. Są muzułmanie, którzy twierdzą że fundamentaliści nie mają prawa nazywać się muzułmanami.
Cieszymy się z faktu, że powstanie nowe państwo w Afryce, ale czy to oznacza że islam i chrześcijaństwo nie mogą wspólnie pokojowo koegzystować?
- Mamy takie przykłady jak Senegal, gdzie wspólnota muzułmanów koegzystuje pokojowo z chrześcijanami. Ale to wymaga sporego wysiłku dla obu stron. Zwłaszcza podejmowania wysiłku komunikacji pomiędzy liderami obu religii.
W przypadku Sudanu to niestety nie miało miejsca. Chrześcijaństcy mieszkańcy południa nie mogą nazwać muzułmanów z północy jako swoich braci, wierzących w tego samego Boga.
- Zazwyczaj, kiedy muzułmanie przeważają w danym państwie w znaczący sposób, oznacza to, że chrześcijanie będą prześladowani. Chrześcijaństwo ze swej strony jest dużo bardziej tolerancyjne wobec islamu. Muzułmanie wierzą, że chrześcijanie są „niewiernymi”, a Bóg dał im misję ich nawrócenia. To powoduje dużą nietolerancję.
Ale w przypadku Sudanu zwróciłbym uwagę czy użycie religi w konflikcie między arabską północą, a murzyńskim (afrykańskim) południem nie było zamierzone, zwłaszcza przez rząd w Chartumie, który miał plan arabizacji i islamizacji mieszkańców południa.
Czy możemy powiedzieć, że ludzie południowego Sudanu toczyli „sprawiedliwą wojnę”?
- Myślę, że w jakiś sposób tak. Mieszkańcy południowego Sudanu znależli się w sytuacji, kiedy próbowano ograniczyć ich wolność, narzucić niesprawiedliwe, dyskryminujące prawo, zupełnie w podobny sposób jak to robiono wobec ludności czarnej w czasach apartheidu
A czy przypadkiem nie jest tak, że bycie chrześcijaninem nie oznacza unikania użycia siły?
- Są takie skrajne przypadki, kiedy niestety nie można być pacyfistą.
I Sudan był takim przypadkiem?
- Z tego co wiem tak.
Czyli Kościół miał prawo powiedzieć chrześcijanom: „powstańcie”?
- Kościół miał prawo, i obowiązek powiedzieć mieszkańcom Sudanu: macie niezbywalną godność, nadaną każdemu człowiekowi przez Boga. I każdy musi tą godność uszanować. Również politycy. I jeżeli ktoś nie przestrzega waszych praw, wynikających z przyrodzonej osobie ludzkiem godności, macie prawo się takiemu traktowaniu sprzeciwić
Nawet używając przemocy?
- Nie nazwałbym tego przemocą, a raczej użyciem siły. Jeżeli ktoś nadepnie ci na palec i na twoje słowa że cię rani odmówi zdjęcia swojej nogi z twojej, pozostaje ci użyć siły, tak by cię przestał ranić. Czasami trzeba się przeciwstawić złu używając siły fizycznej. Nie myliłbym tego z przemocą. Jezus przegonił kupców ze świątyni przy pomocy bicza – użył siły fizycznej, ale nie przemocy. Przemoc jest zawsze związana z siłą fizyczną, która jest poza kontrolą i użytą nad wymiar. Natomiast siła fizyczna w tym kontekście polega raczej na fizycznym zatrzymaniu kogoś, kto czyni zło, jak na przykład odmawia ci twojej godności ludzkiej.
Jak Ksiądz Kardynał przewiduje rozwój sytuacji w Sudanie po referendum?
- Wierzę, i mocno się o to modlę, by sytuacja – tak w południowym jak i północnym Sudanie potoczyła się w podobny sposób do RPA, kiedy to zmiany, mimo olbrzymiego zagrożenia eskalacją przemocy w skali wojny domowej, odbyły się w sposób pokojowy. Wielu ekspertów było wtedy bardzo sceptycznie nastawionych wobec szans na pokój, ale pierwsze wolne wybory w RPA były wolne od przemocy. wierzę, że i w przypadku Sudanu tak będzie. Myślę, że większym wyzwaniem, niż samo referendum, będzie wprowadzenie w życie jego postanowień i tu musimy wszyscy – pilnie obserwować rozwój wypadków, w jaki sposób ta separacja będzie miała miejsce. Jeżeli odbędzie się w sposób pełen zawiści, niechęci i żalu to będzie to miało negatywne reperkusje dla obu stron. Musimy się dużo modlić, by separacja przebiegła w sposób pozytywny i pokojowy.
Czyli Afryka będzie lepszym miejscem z Południowym Sudanem na swojej mapie?
- Każdy kontynent staje się lepszym, jeżeli usunie się przyczynę konfliktu i wojny. A przecież historia Sudanu od lat 50 tych ubiegłego wieku to praktycznie niekończące się pasmo wojen. Koniec konfliktu w Sudanie to powód do radości dla każdego Afrykańczyka.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.