Warto próbować zmienić świat. Warto też jednak próbować zmienić siebie.
Środa, 17 dzień sierpnia... Mnóstwo się dzieje. W Polsce, w świecie... Trochę mniej jakichś wykraczających poza codzienność spraw w Kościele, choć zauważyć trzeba zaangażowanie w obronie życia nienarodzonych... Znalazłoby się też trochę tematów „ogólnoludzkich i ponadczasowych”. Ot, o tym, jak kierowcom tempomat zastępuje wyobraźnię. Albo i o tym, czy przypadkiem coś się nam w głowach nie pokręciło, kiedy użalamy się nad różnymi gwiazdkami, które skarżą się, jak to musiały dla kariery zgodzić się na seksualne wykorzystywanie, a nie użalamy się nad tymi, które być może nawet miały większy talent, ale odrzucając różnorakie awanse kariery nie zrobiły. Pozajączkowany ten świat, prawda? Ale że mamy akurat Tydzień Biblijny, chyba lepiej ten temat jakoś zauważyć. Wydawać może się błahy, rutynowy, ale...
„Czytaj Biblię, módl się co dzień (...) jeśli wzrastać chcesz” – śpiewały kiedyś dzieci pokazując jednocześnie rękami co znaczy czytać, modlić się i wzrastać. Bardzo mądre słowa tej piosenki. Jeśli chrześcijanin chce wzrastać, musi spotykać się na modlitwie z Bogiem. A jeśli ma to być rozmowa, nie monolog, trzeba też Boga dopuścić do głosu. Właśnie czytając Jego Słowo. Trudno spodziewać się, że taka lektura będzie odpowiedzią na pytania pojawiające się tu i teraz. Ale pozwala lepiej zrozumieć siebie samego, to co dzieje się dziś w świecie, Boga w tym wszystkim i zobaczyć nadzieję, jaką nam wiara w Niego daje. Puste słowa? No tak...
Stary już jestem. Zauważyłem już, że my chrześcijanie – ja oczywiście też – dość często żywimy złudne przekonanie, że wszytko co trzeba o nauce Chrystusa wiemy i nowa wiedza może tylko coś tam do gmachu mojej wiary dobudować, ale nie naruszy fundamentów. I bywa tak, moim zdaniem wcale nie tak rzadko, że to nasze chrześcijaństwo jest tylko pudrem kryjącym czczących samych siebie pogan. Nasz styl życia różni się od stylu życia niewierzących głownie tym, że czasami pobożnie złożymy ręce. Podobnie z naszym spojrzeniem na świat, ze sposobem radzenia sobie z problemami i wieloma innymi. Wskazania Ewangelii, do których podchodzimy zresztą dość wybiórczo, traktujemy jako ideał trudny do zrealizowania, który na co dzień trzeba zamienić czymś bardziej praktycznym. Takie bycie uczniem Chrystusa, ale zachowującym do niego zdrowy – w naszym mniemaniu – dystans...
Lektura Biblii, zwłaszcza Nowego Testamentu, uświadamia, że tak nie można. Że człowiek albo chrześcijaninem jest – i wtedy stara się w każdego dnia naukę Chrystusa traktować na serio – albo się jest chrześcijaninem byle jakim. Czytając Ewangelię – ale bez uprzedzeń, bez interpretującej wszystko po swojemu chęci wzmocnienia w sobie poczucia, że z moją wiarą wszystko OK, ale z pragnieniem, by według niej kształtować swoje życie – człowiek zaczyna widzieć, że ideał jest trochę inny. I że nie wystarczy sobie powiedzieć, ze kiedyś nad tym popracuję, ale trzeba zmienić swoje myślenie już teraz, natychmiast...
Biskup Andrzej Czaja z Opola zaproponował ostatnio dla swojej diecezji program „odnowy Kościoła, życia rodzinnego i społecznego” oparty na 18 rozdziale Ewangelii Mateusza. Co tam mamy? W Kontekście pogoni za byciem ważnym – scenę w której Jezus mówi o potrzebie uniżenia się jak dziecko. Potem mowa jest o zgorszeniu. Potem o zaginionej owcy, czyli szukaniu zagubionych. Potem o braterskim upomnieniu, o obowiązku przebaczenia „siedemdziesiąt siedem razy” i o nielitościwym dłużniku, który, choć jemu samemu wiele wybaczono, nie wybaczył bliźniemu drobiazgu. Warto przeczytać. I szczerze zapytać: na ile chcę tymi zasadami kierować się w swoim życiu, a na ile szukam wykrętów, by jednak ich nie stosować...
Lektura Biblii połączona z modlitwą potrafi wywrócić istniejące dotąd fundamenty. I dobrze. Warto wiedzieć, co w życiu jest ważne, co trochę mniej, a co jest tylko marną podróbką udającą tylko „markowe” chrześcijaństwo. Coraz częściej zresztą myślę, że zamiast zastanawiać się nad programami mającymi przyciągnąć do Kościoła, trzeba nam po prostu naprawdę po chrześcijańsku żyć. A Chrystus, swoją łaską już sam ludzi do siebie przyciągnie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).