Niedziela Dobrego Pasterza - 30 lat, 3 lata kapłaństwa, duszpasterz młodzieży, organizator dyskotek ewangelizacyjnych w Bełchatowie i Łodzi, moderator Diakonii Ewangelizacji.
Staruszka
Ulicą szła staruszka. Widziałem ją z okna mojego bloku w Tomaszowie Mazowieckim. Były wakacje. Staruszka nagle zatrzymała się na drodze. Wyglądało na to, że czegoś zapomniała. I wtedy ja, uczeń IV klasy szkoły podstawowej, wiedziony jakimś impulsem, włożyłem trampki i sweter (do dziś pamiętam, że był to sweter z łódeczką) i zbiegłem z drugiego piętra na dół. Czułem, że muszę się spytać, co się stało. W czym pani mogę pomóc? – zapytałem, a kobieta uśmiechnęła się bezradnie: „Chłopczyku, zostawiłam w parku na ławce mój płaszcz. A to tak daleko”. Pognałem po ten płaszcz. I wtedy, biegnąc, poczułem, że jestem szczęśliwy. Że to jest to, co chciałbym robić w życiu. Pomagać ludziom. A kto może najbardziej ludziom pomóc? – kombinowałem. Ksiądz. Spotyka się z młodymi, starymi, chorymi. Będę księdzem – pomyślałem.
Decyzja
Przez całe technikum nie puściłem pary z ust. Miałem umowę z Bogiem „nic nikomu”. Dziecięce pragnienie przerodziło się w decyzję. Byłem wewnętrznie pewien, że mam być księdzem. Moi rodzice związani byli mocno z oazą. Moja siostra, Gosia, po skończonej geografii w Krakowie poszła do Karmelu. Ale o powołaniu nie mówiło się nigdy. Ja też nie pisnąłem w domu ani słowa. Do samej matury. Nikomu nic. Nie wbijałem się w żadne czarne koszule, nie brałem do ręki brewiarza. Pamiętam chwilę, gdy powiedziałem wszystkim o mojej decyzji. Było późno. Po 23. Na drugi dzień miałem iść na rozmowę do proboszcza. Poprosiłem wszystkich: „Wejdźmy do dużego pokoju, chcę wam coś powiedzieć. Nie idę, jak wam mówiłem wcześniej, na prawo na KUL. Chcę być księdzem. Idę do łódzkiego seminarium”. Pierwsza rozpłakała się mama. A tata rzucił z uśmiechem: O, to nawet lepiej niż prawnik (śmiech). Mój brat zrobił wielkie oczy i westchnął: Kumple nie uwierzą…
Samotność
Czy bałem się kapłańskiej samotności? Nie. Ja uwielbiam samotność. Uwielbiam być sam. Od rana do późnego wieczora jestem otoczony ludźmi. Ciągły młyn. Uwielbiam chwile, gdy wracam późnym wieczorem do mego pokoju. Mam czas wziąć do ręki gitarę, pomodlić się. Często wówczas śpiewam, wychwalając Boga. Mam swoją ciszę, swój celibat. Jestem sam na sam z Jezusem. Czego chcieć więcej?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Piotr Sikora o odzyskaniu tożsamości, którą Kościół przez wieki stracił.