Ewangelia nie narzuca, lecz raczej proponuje: jeśli chcesz… A chcemy tak rozświetlać świat wokół siebie, żeby ożywiony Ewangelią stawał się środowiskiem życia, spokoju, prawdy, uczciwości. Bo tego wszystkiego wciąż niedostaje, a przecie wciąż jest pożądane.
Ktoś z czytelników naszego portalu skomentował mój felieton sprzed tygodnia słowami „chrześcijański realizm”. W końcówce owego felietonu padły słowa o sumieniach, o ponadczasowym dobru, o warunkach tej ziemi. Bo to wszystko w wielkim skrócie i uproszczeniu wskazuje na rozterki (może nawet na szamotaninę) człowieka, który jest chrześcijaninem, a chce być także realistą. Dotyczy to pewnie każdego, ale nas, Polaków szczególnie. W czym jest nasza wyjątkowość? Weźmy pod uwagę dzisiejsze (czyli 11 listopada) święto.
Pamiętamy – przynajmniej moje pokolenie – inną datę, mianowicie 22 lipca. Garnizon w naszym miasteczku urządzał wtedy uroczystą odprawę wart. Na tym końcu świata to było coś. Lubiłem pójść z Mamą na plac i obserwować. Przepraszam, że zejdę do poziomu murawy, i wyznam że najbardziej podobały mi się psy – każda kompania miała swojego wilczura. Jak one bezbłędnie reagowały na komendę „baczność” (siad na tylnych łapach) oraz „spocznij” (kładły się u nogi opiekuna). Kąt ułożenia psa wobec całego kompanijnego szyku był precyzyjny… A wojsko? Cóż, zwało się „ludowym”, ale to było „nasze” wojsko. Polityczno-historyczne podteksty nie docierały do dzieciaka, nawet nie bardzo do licealisty. Zresztą – owe podteksty były pod kontrolą partyjnych sekretarzy od propagandy.
A chrześcijański realizm? No cóż, realizm brał górę, a chrześcijański to chyba nie całkiem był. Raczej a-chrześcijański, bo na różnych poziomach, różnie też układał się stosunek do wiary, do jej uzewnętrzniania, do znaku Krzyża czy figurki Matki Boskiej. Wszystko było pod kontrolą. Wiele by o tym pisać. W każdym razie w uroczystej odprawie wart nie przeszkadzał ani żołnierzom, ani oficerom, nawet wilczurom i zapatrzonym w nie dzieciakom. Choć cichaczem, w niektórych rodzinach świętowano w ukryciu właśnie 11 listopada. Jak dziś, to znaczy data jak dziś, ale świętowanie inne. Choć pewnie nie wszyscy dokładnie wiedzieli, o co w tym wszystkim chodzi. Może dalej nie wiedzą. I to też nasz historyczny realizm.
Trudno być takim świadomym i twardym realistą. Politycznym realistą? Poniekąd. W kontekście naszego święta rzekłbym raczej, że patriotą-realistą. Minione dziesięciolecia rozmyły nasz patriotyzm. Powiesz, że rozmyły w ludziach słabego ducha. To nie tak. Tysiące ludzi wyjeżdżało za granicę dorobić, albo wręcz zarobić na życie swoje, ale głównie rodziny. Ja rodziny nie mam, ale też jeździłem, nie szukając pokrycia na luksusy, a na codzienny żywot proboszcza na małej, wiejskiej parafii. Otóż te masowe wyjazdy i niemieckie marki spłukiwały z ludzi barwy patriotyzmu. Czasem przelotnie, ale czasem bardzo skutecznie i na zawsze. Jak im teraz świętować? To też jakaś odmiana trudnego, polskiego realizmu. Krzywego nieraz, to prawda, i dlatego bolesnego.
Realizm… Jest jeszcze jeden wątek. Ten wyrażony określeniem „chrześcijański”. Bo chrześcijanie chcieliby i zabiegają o to, by duchem wiary Chrystusowej przepoić codzienność – i osobistą, i rodzinną, i wioskową, i miejską, i narodową. Nie narzucać, bo tego głębia Ewangelii nie znosi, ale właśnie przepoić, nasycić, ożywić duchem jej wartości nasze życie. Nasze wspólne, nasze rodzinne, ale i publiczne, nasze narodowe. Prawdziwie odczytana Ewangelia nie narzuca, lecz raczej proponuje: jeśli chcesz… I tak rozświetlać świat wokół siebie, żeby przyciągał, żeby ożywiony Ewangelią stawał się środowiskiem życia, spokoju, prawdy, uczciwości. Bo tego wszystkiego nam wciąż niedostaje, choć wciąż jest pożądane.
Tegoroczne święto Ojczyzny jest poddane niezwyczajnej próbie. Te dni są stykiem dwóch kadencji – i parlamentarnej, i rządowej. Cokolwiek by było, cokolwiek dostrzegamy wokół siebie i w sobie, każde takie spotkanie dwóch wszechogarniających rzeczywistości jest trudne. Nie chodzi o oceny tej, czy innej frakcji, osoby, partii. Chodzi o to, by realizm tych dni nie został odarty z wartości pokoju, wspólnego budowania, wzajemnej troski – mimo wszystkich różnic, nieuniknionych ale oby budujących syntezę tego, co Polską zwiemy. I to jest ów chrześcijański realizm.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.