Widok zawodnika, który wśród ryku trybun, w świetle reflektorów i kamer żegna się znakiem krzyża, nikogo nie dziwi. Nawet ateiści i innowiercy dawno zaakceptowali tę boiskową religijność. No właśnie, czy to jeszcze religijność?
Papież Benedykt XVI w wydanej w 1985 r. książce „Szukajcie tego, co w górze" pisał m.in.: „Jeśli spojrzymy na to głębiej, fenomen światowego zainteresowania piłką nożną może być źródłem nie tylko naszej rozrywki, ale znacznie większych korzyści”. Czy zatem zawodnik – każdy, nie tylko piłkarz – może przekazywać ewangeliczne zasady i zachowania? Czy można ewangelizować na boiskach, bieżniach i skoczniach? Oczywiście, że można. Ks. Artur Stopka, rzecznik katowickiej Kurii Metropolitalnej, uważa, że religia i sport stykają się ze sobą czasem tak mocno, że aż iskrzy. – Wystarczy wspomnieć ogólnoświatową medialną awanturę o to, że pewien piłkarz rodem z Polski ośmielał się wykonywać na boisku znak krzyża. Ten prosty gest okazał się poważnym naruszeniem uczuć religijnych nie tylko innych zawodników, ale również tysięcy kibiców – mówi.
Najpierw krzyż, potem przekleństwa
Czy nadużywanie przy każdej okazji znaku krzyża jest ewangeliczne? Zdania na ten temat są podzielone. Paweł Nadarzyński, który od ponad 10 lat kibicuje lubińskiemu Zagłębiu, uważa, że taka demonstracja oddania się Bożej opiece, celebrowana przez wielu piłkarzy jego drużyny, ma swoje głębokie uzasadnienie. - To normalne, że przed grą w tak bardzo urazowym sporcie zawodnicy proszą o to, żeby nie doznali kontuzji, nie popełnili błędu, strzelili bramkę czy też jej nie wpuścili. Każdy zawodnik jest przed meczem spięty. Poczucie, że Ktoś na górze może mu pomóc, jest konieczne – tłumaczy.
Inni są zdania, że istnieją sporty bardziej urazowe niż futbol. Nie tylko sporty. – Zawodnik wchodzący na boisko czy bieżnię jest w pracy, tak jak budowlaniec. Ale spotkać budowlańca, który żegna się, wchodząc na plac budowy, raczej się nie zdarza, a przecież urazowość jest tam podobna – mówi Michał Węgrzyn, kolega Pawła.
Wiele na ten temat można znaleźć na internetowych forach. Ktoś podpisany nickiem „traler” pisze na blogu „Codziennik Irlandzki”, że „bezmyślność, z jaką piłkarze wchodzący na boisko robią znak krzyża, dotykając najpierw trawy” uzmysłowił sobie podczas jednego z meczów Mistrzostw Europy do lat 17. „Piłkarze powinni raczej skupić się na grze i takim zachowaniu, by nie dochodziło do kłótni: nie przepychać się, nie kopać jeden drugiego, nie przeklinać na całego. Gdy dodam, że znak krzyża robią również uczestnicy dorocznej »ucieczki przed bykami« w Pampelunie, to robi się to dla mnie mało sympatyczne. W tamtym roku ktoś umarł w czasie tej głupiej gonitwy i co teraz? Żegnać się czy nie? Pewnie – żegnać, ale niech to będzie znak wiary, a nie ozdoba na pępek!” – kończy „traler”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).