- Przyjaźń jest jak wino. Im starsza, tym wyborniejsza - mówi Maria Braun-Gałkowska. Przyjaźń ludzi powiązanych przez Papieża Polaka przetrwała dziesięciolecia. Dziś spotykają się i wspominają…
Karol Wojtyła pracował na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim 24 lata. Przyjeżdżał do Lublina jako ksiądz, potem biskup i w końcu kardynał. Dojeżdżał z Krakowa. Najpierw nocnym pociągiem, potem czasami samochodem... aż w końcu to studenci zaczęli dojeżdżać na seminaria do niego.
Stary kowboj i szumiąca nocka
Profesor Maria Braun-Gałkowska była jedną ze studentek ks. Karola Wojtyły. Dziś kieruje Katedrą Psychologii Wychowawczej i Rodziny w KUL. – Pamiętam ten czas wspólnie spędzany na spływach kajakowych i wycieczkach, na obcowaniu z przyrodą. Śpiewaliśmy przy ognisku piosenki o starym kowboju i szumiącej nocce. Byliśmy wtedy na pierwszym roku i na ćwiczeniach w parku razem czytaliśmy i komentowaliśmy „Etykę nikomachejską” Arystotelesa. Kompletnie nie zrażał się naszą bezgraniczną ignorancją w temacie. Przez cały rok nie udało nam się przebrnąć nawet przez jedną księgę, ale on uważał, że najważniejsze, by student nauczył się po prostu myśleć – opowiada. – Pamiętam też, że kiedyś mimo licznych obowiązków przyjechał specjalnie do nas z Krakowa. Zapytałam wtedy: „Czy nie szkoda Wujowi czasu?”, a On się zdziwił i powiedział: „Jak to szkoda? Po prostu przyjechałem do was i jestem z wami”. Czuliśmy się kochani, każdy osobiście. A nawet podejrzewam, że po cichu każdy przypuszczał, że to on jest tym najbardziej kochanym.
W sali 33
Ksiądz docent Karol Wojtyła należał do najbardziej popularnych wykładowców na KUL. – Poznałem go dawno jako student pierwszego roku filozofii – wspomina prof. Jerzy W. Gałkowski, uczeń i doktorant ks. Wojtyły. – Sam dopiero od kilku lat wykładał na uczelni. W największej sali nr 33 na jego wykładach był zawsze tłok. Siedzieliśmy na oknach, pod podium, przy którym stał, na podłodze, staliśmy pod ścianami. Na wykłady przychodzili często także studenci innych wydziałów. Pamiętam słowa kolegi, księdza z teologii, że słucha pilnie i nadprogramowo jego wykładów, bo to jest najlepszy materiał do kazań. Był naprawdę znakomitym wykładowcą. Nie był suchym teoretykiem, ukazywał życiowy sens omawianych problemów. Nazywaliśmy go Wujem, tak po prostu. Zwracaliśmy wielką uwagę na jego modlitwę, a także, szczególnie koleżanki, na przetarte rękawy u sutanny, zniszczone zielone spodnie od dresów, podniszczone buty – wspomina prof. Gałkowski. – Był chyba jedynym, który w przerwach między zajęciami po prostu modlił się w kościele.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.