Błogosławiony Wujek

- Przyjaźń jest jak wino. Im starsza, tym wyborniejsza - mówi Maria Braun-Gałkowska. Przyjaźń ludzi powiązanych przez Papieża Polaka przetrwała dziesięciolecia. Dziś spotykają się i wspominają…

Reklama

Kiełbasa z gazety

Początki swojej znajomości z Karolem Wojtyłą związane z noclegami w służbowych pokojach KUL wspomina także profesor Adam Rodziński. – Kiedy rozpoczynałem wykłady zlecone, dzieliłem pokój z trzema kolegami prowadzącymi zajęcia dydaktyczne. Ów pokój to był dla nas niebywały luksus, poprzednio bowiem gnieździliśmy się poza miastem w mansardowym pomieszczeniu, którego drzwi zamykały się na kłódkę. Naszą nową kwaterę w budynku usytuowanym tuż przy Bibliotece Głównej KUL wypełniały cztery łóżka, szafa oraz podłużny stół. Znalazło się też miejsce na wygodny trzcinowy fotel dla ważniejszych gości. W nim też pewnego wieczoru zasiadł nieznany mi do tej pory ksiądz. Zaprosił go Janusz Kostrzewski na konsumowaną u nas dość późno kolację. Miewaliśmy od czasu do czasu kiełbasę „dorożkarską”. Pamiętam, że ten właśnie niecodzienny specjał w imię staropolskiej gościnności podsunąłem księdzu docentowi na gazecie. Taki był początek naszej znajomości...

Dobry żart tynfa wart

Niezwykle łagodną i pogodną, pewnie nie wszystkim znaną, ironię Jana Pawła II przywołuje w swoich wspomnieniach profesor Sawicki. – W lutym 1979 roku pojechaliśmy z o. rektorem Mieczysławem Krąpcem do Rzymu, aby złożyć Ojcu Świętemu pierwszą oficjalną wizytę w imieniu Senatu Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Spotkanie było nietypowe. Papież był profesorem naszej uczelni, przez siedem lat byliśmy formalnie (jako rektor i prorektor) jego zwierzchnikami. Tymczasem od października 1978 r. sytuacja diametralnie się zmieniła. Dotychczasowa relacja stała się nie tylko nieaktualna, ale dla nas trochę żenująca. Byliśmy niepewni, jak się odbędzie to spotkanie, jak się zachowa papież, jak się my zachowamy. Tymczasem Ojciec Święty umiejętnie rozładował napięcie i to właśnie dzięki ironii. Spotkał nas przed drzwiami swej biblioteki, wyciągając ręce i mówiąc pozornie uroczyście: „Witam, witam moich szefów!”. Mówił prawdę, ale ironizując, prawdę tę przekreślał. Intonacja wskazywała przy tym na nieaktualność tytułu, ale przecież nie zmieniała do końca znaczenia słów. Wyciągnięte na powitanie ręce były gestem ojcowskim, ale równocześnie znakiem trwającej nadal, przyjacielskiej serdeczności. Całe zachowanie papieża nacechowane było pogodną ironią. Oswajało przy tym z nową, trudno jeszcze niedawno do przewidzenia sytuacją, która nas trzech w tym spotkaniu objęła.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama