Nie, to nie o sztucznej inteligencji. Choć, może faktycznie, czasem ta ludzka inteligencja niezbyt autentyczna...
Zaskakujące bywają wpadki prawa i prawników. Roszczą sobie pretensje do regulowania całej naszej rzeczywistości, w coraz drobniejszych szczegółach, a...
Ot, ostatnio głośno zrobiło się o Stowarzyszeniu Sędziów Themis. Ilustracją do zamieszczonego na jednym z portali materiału było między innymi logo owego stowarzyszenia. Ożywiłem się. No bo Themis to greckie imię bogini sprawiedliwości, nam znanej lepiej z łaciny jako Temida. Θέμις – piszą grecy. Dużymi literami byłoby ΘEMIS. W transkrypcji łacińskiej – THEMIS. Tymczasem na owym logo jak wół mamy THΣMIS. Takie ozdobne E niby. Tyle że skoro to greckie imię, widząc Σ (sigmę) natychmiast chcę czytać po grecku. Wtedy też to, co jest w alfabecie łacińskim H, w greckim staje się E (etą). I zamiast Themis mamy Tesmis. To słowo coś znaczy? Szybko postanowiłem sprawdzić. Po grecku chyba nie. Tłumacz podpowiada: chcesz użyć języka... litewskiego? O tak, chcę! Kliknąłem i zobaczyłem tłumaczenie: CIEMNOŚĆ. Roześmiałem się. Ciekawa sugestia, prawda? Świetna pożywka dla różnych spiskowych teorii i poszukiwaczy ukrytych znaczeń :)
Ot, ciekawostka, nic nie znaczący drobiazg. Mamy za to i to już od dość dawna, poważny spór o tzw. klauzulę sumienia. To – przypomnę – możliwość odmowy tego czy innego świadczenia – głownie przedstawicieli zawodów medycznych – ze względu na własne przekonania. Jak morskie fala wracają w Polsce co jakiś czas postulaty, by ją zlikwidować. Niepoślednią rolę w tych działaniach odgrywają różne media, opisujące jakiej to wielkiej krzywdy doznali ci, którym lekarz odmówił takiej czy innej „medycznej usługi”, choć wedle prawa niby im się należała... Chodzi oczywiście głównie o aborcję, choć pewnie nieraz i o środki antykoncepcyjne, a teraz, wzorem zachodu, pojawi się jeszcze problem zmiany płci.. Czy naprawdę w demokratycznym społeczeństwie nie wolno pozwolić, by człowiek wykonując swój zawód kierował się także swoimi przekonaniami?
Gdybym u szewca usłyszał: „panie, to już się nie opłaci naprawiać, kup pan sobie lepiej nowe buty” nie oburzałbym się, że odmówił mi wykonania usługi. Nie poszedłbym ze sprawą do sądu, nie poszedł do mediów. I nie zrobię tak również wtedy, gdy jakiś majster powie, że na remont mojego mieszkania nie ma czasu, a następnego dnia przyjmie podobne zlecenie od sąsiada. Trudno: fachowiec ma prawo nie tylko kierować się swoją najlepsza wiedzą, ale też zwyczajnie nie chcieć tego czy innego robić. Odwołanie od jego decyzji składam nie przez napisanie skargi do sądu, ale przez pójście do innego fachowca. Dlaczego przedstawiciele zawodów medycznych mają musieć? I to musi ten konkretny, do którego pacjent ze swoim „chcę” przyszedł jako pierwszego?
To fragment szerszego problemu traktowania fachowców jakby byli automatami, które nie mają myśleć, ale realizować wymyślone przez innych procedury. Warto jednak zauważyć: gdybym przyszedł do lekarza z czymś grypopodobnym i zażądał antybiotyku, to on nie tylko mógłby, ale wręcz powinien mi odmówić, prawda? Bo antybiotyk na wirusy nie działa, a takie lekkomyślne stosowanie go szkodzi zdrowiu i wzmacnia zjawisko lekooporności. Lekarz, oceniając stan pacjenta zazwyczaj jednak wie lepiej od niego, jak mu pomóc, a moje zdanie na tema tego, czym mnie leczyć... Wiadomo gdzie mogę sobie schować. Tymczasem likwidując klauzulę sumienia i nakazując zrobić to, co wedle prawa jest dozwolone (a nie nakazane!) nakazalibyśmy mu działanie nie tylko przeciwne jego przekonaniom, ale całej jego medycznej wiedzy ma temat ludzkiego zdrowia. To się kupy nie trzyma.
Warto przy tym zauważyć, że zmuszanie do wykonywania takich czy innych procedur skutkuje odejściem z zawodu, lub rezygnacją z jego zdobywania tych, którzy mogliby go wykonywać. Już to zresztą przerabialiśmy. Pamiętam czasy, w których kto chciał zostać ginekologiem musiał przećwiczyć wykonywanie aborcji. A potem pisano: specjaliści są za aborcją. No tak, skoro tym, którzy byli przeciw uniemożliwiono staranie się o taką specjalizację...
Napisałem, że klauzula sumienia dotyczy głownie przedstawicieli zawodów medycznych. Totalitarne zapędy w odgórnym decydowaniu o tym, co kto ma robić widać już jednak także innych dziedzinach naszego życia. Może jeszcze nie w Polsce, ale pewnie Czytelnicy pamiętają sądową batalię, jaką musiał stoczyć pewien cukiernik, bo nie chciał upiec tortu z hasłem wspierającym jednopłciowe małżeństwa. Jeśli nie nastąpi jakiś niespodziewany zwrot, ten terror będzie narastał. Co robić? Jasno stać na stanowisku, że człowiek ma prawo odmówić działania wbrew własnemu sumieniu. Tu nie można ustąpić ani o krok. Bo po zrobieniu tego jednego kroku nie będzie już powodu, by opierać się przed zrobieniem kolejnych. I szybko okaże się, że dla realizacji upodobań jednych, inni pozbawieni zostaną podstawowego ludzkiego prawa, prawa do wolności.
Swoją drogą ciekawe co by było, gdyby np. fachowców od in vitro zmusić prawem do pokończenia studiów w zakresie naprotechnologii, prawda? Albo cukiernika – działacza gejowskiego, do napisania na torcie „zdrowa rodzina to chłopak i dziewczyna”. Te rzekome prawa do tego, by skorzystać z takiej czy innej usługi działają tylko w jednym kierunku. Warto o tym pamiętać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.