Mamy do wyboru: tożsamość i samorealizacja bez wspólnoty (czyli samotność i pustka), albo szukanie tożsamości we wspólnocie.
Franciszek telewizji nie ogląda. Gdy proponowano mu nagranie podcastu, dziennikarza Vatican News pytał: co to jest. Marka Zuckerberga co prawda na audiencji przyjął, ale konta na Facebooku nie założył. Ma takowe na Twitterze i Instagramie, ale czy je przegląda? Nie trzeba być specjalistą od mediów by wiedzieć, że ktoś mu je prowadzi. I choć sam przeciwny jest komunikacji jednokierunkowej, z takową mamy do czynienia. Co po trosze nie dziwi. Gdybyśmy, jako redakcja, mieli odpowiadać na wszystkie zaczepki w mediach społecznościowych, w pewnym momencie na nic innego, czyli na tworzenie i publikowanie treści, nie mielibyśmy czasu. Franciszek podobnie. Skoro jednak „nie siedzi” w Internecie, nie przegląda wysypujących się pod każdym postem komentarzy, skąd wie o uprawiających polemikę „lwach klawiatury”?
To oczywiste. Ma do pomocy dziennikarzy, analityków, specjalistów od mediów, socjologów, ludzi doskonale zorientowanych w temacie. Jeden z nich, Thomas Leoncini, w dialogach z Zygmuntem Baumanem („Nati liquidi”, w Polsce wydane pod tytułem „Płynne pokolenie”) pisał: „Granica między sferą publiczną a prywatną uległa radykalnemu rozmyciu. Nasze problemy osobiste co dzień wkraczają w sferę publiczną, co nie znaczy, że stają się problemami innych ludzi. Wręcz przeciwnie: pozostają wyłącznie nasze. Zarazem jednak przez wieczne żebranie o uwagę w sferze publicznej dosłownie niszczymy przestrzeń wszystkich tych tematów, które są w niej naprawdę istotne”.
Żebranie o uwagę. Zatrzymajmy się przez chwilę nad tym spostrzeżeniem Leonciniego. Psycholodzy i pedagodzy już dawno zauważyli, że pewne formy agresji nie są owocem zakorzenionego w sercu człowieka zła, ale wołaniem o zauważenie. Ja jestem tu i teraz. To, co do niedawna działo się w przestrzeni realnej, przeniosło się do wirtualnej. Stąd dramatyczna niekiedy walka o followersów, lajki i podania dalej. Adresat listu Leonciniego, czyli Zygmunt Bauman, podejmując wątek, zauważył: „Kiedy koncepcja ‘wspólnoty’ trafiła na margines myśli i praktyki społecznej (…) wyłonił się koncept ‘tożsamości’ i praktyki autoidentyfikacji, by wypełnić pustkę, którą przewidywane odejście wspólnoty pozostawiłoby w ówczesnych schematach położenia społecznego i klasyfikacji społecznej”.
Wydawać by się mogło, że Bauman, pisząc o zepchniętej na margines koncepcji wspólnoty pomylił się w diagnozie. Przecież Internet, w swoich założeniach, ma ją budować, zbliżać ludzi. Być może tak by się stało, gdyby nie wspomniany koncept tożsamości, a w konsekwencji postawienie na pierwszym miejscu (wręcz ubóstwienie) potrzeby samorealizacji i wyrażania siebie (często ocierającego się o deptanie godności drugiego), czyli stawiania „JA” ponad „MY”. Tymczasem, jak zauważa Henri de Lubac w „Medytacjach o Kościele”, „nic z tego, co stworzył człowiek, lub z tego, co pozostaje na ludzkiej płaszczyźnie, nie może rozproszyć samotności człowieka. Co więcej, w miarę jak człowiek odkrywa swoje wnętrze, owa samotność może się tylko pogłębiać. Jest ona bowiem dokładnym przeciwieństwem łączności, do której człowiek został powołany, ma jej głębię i rozległość”.
Henri de Lubac znalazł się tu nie bez powodu. Mający za sobą lekturę „Proroka” Austera Ivereigh’a wiedzą, że „Medytacje o Kościele” i teologia Romano Guardiniego odcisnęły olbrzymie piętno na myśleniu Franciszka. Ivereigh wprost napisał, że nie da się zrozumieć papieża, nie znając dzieła de Lubaca. To, warto zauważyć, jest dostępne w języku polskim (wydane w 1997 roku). Rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego wielkiego teologa jest dodatkowym argumentem, by sięgnąć do jego pism.
Mamy zatem do wyboru: tożsamość i samorealizacja bez wspólnoty (czyli samotność i pustka), albo szukanie tożsamości we wspólnocie. Gdzie jej szukać?
„Bóg (…) stworzył nas po to, abyśmy wszyscy zostali wprowadzeni do Jego trynitarnego Życia (…) Jest takie miejsce – pisze w VII rozdziale medytacji de Lubac – już tu na ziemi, w którym rozpoczyna się gromadzenie wszystkich w Trójcy. Jest taka ‘Rodzina Boga’, stanowiąca tajemnicze rozszerzenie wszystkich Trójcy w czasie, która nie tylko przygotowuje nas do życia w ciągłej łączności z Bogiem i daje nam tego gwarancję, ale która pozwala nam już teraz w tym uczestniczyć. Jest taka jedyna całkowicie ‘otwarta’ społeczność, która może sprostać ogromowi naszego pragnienia i w której możemy w pełni się rozwinąć. ‘Lud w jedności Ojca i Syna, i Ducha Świętego zgromadzony’. To Kościół”.
Ważne. Powyższe refleksje nie wyszły spod pióra de Lubaca w czasie, gdy był uznanym ekspertem soborowym. Siódmy rozdział Medytacji – Ecclesia Mater – powstał, gdy wisiały nad nim czarne chmury, był podejrzewany o herezje, odsunięty od nauczania na wydziale teologicznym, zakazano publikacji jego książek i artykułów. Dlatego w kolejnych rozdziałach pisał o towarzyszącym Kościołowi do końca dziejów Krzyżu, potrzebie pokory i przestrzegał przed świętokradczą uzurpacją. „Wreszcie, wzorując się na przykładzie Newmana, nie zasiedlajmy Kościoła jak swojej prywatnej własności, nie przykrawajmy go na swoją miarę, ale przeciwnie – nie czekając na osobisty triumf starajmy się w nim roztapiać”.
Kto wie, może to pokusa zasiedlania Kościoła jak swojej prywatnej własności rodzi „lwów klawiatury”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).