Cieszę się, że redakcja „Gościa Niedzielnego” podjęła dyskusję o problemach poruszanych w mojej książce „Cena przetrwania? SB wobec »Tygodnika Powszechnego«”. Niestety, tekst Marka Skwarnickiego („Bez ogródek”, GN 9/2011) w znacznej części składa się z nieporozumień.
Przysłowiową, bo nie o aspekt kulinarny tych spotkań tutaj chodzi. Chodzi tylko o to, że Bortnowska się z esbekami nie fraternizowała, a M. Skwarnicki, godząc się na wystawny obiad lub pogawędkę przy koniaku, godził się na pewnego rodzaju skrócenie dystansu. Jest to element potrzebny do narysowania obrazu tych rozmów. Całego obrazu nie jesteśmy w stanie narysować, z powodu wspomnianej działalności ludzi gen. Kiszczaka, ale możemy jakoś go naszkicować, bo oprócz funduszu operacyjnego mamy do dyspozycji inne dokumenty. Jakie? Dysponujemy zapisami w ewidencji operacyjnej, na podstawie których możemy bezbłędnie zidentyfikować M. Skwarnickiego jako TW „Senekę”, numer rejestracyjny 10998, zarejestrowany w latach 1976–1989.
Dysponujemy kilkoma dokumentami typu sprawozdawczego, w których TW „Seneka” figuruje jako czynne osobowe źródło informacji Wydziału IV SB w Krakowie w latach 70. i 80. Dysponujemy też kilkoma dokumentami stanowiącymi wyciąg, odpis lub streszczenie dokumentów zawartych pierwotnie w teczce pracy TW „Seneki”, która została zniszczona przez ludzi gen. Kiszczaka na przełomie 1989 i 1990 r. Wbrew temu, co się niekiedy pisze w prasie o „Cenie przetrwania?”, teczka pracy TW „Seneka” z całą pewnością istniała. Wiemy bowiem, kiedy została zniszczona. Zaś dokumenty, o których teraz mowa, pokazują, że nie da się przedstawić rozmów Skwarnickiego wyłącznie jako „rozmów politycznych”. Uważam, że M. Skwarnicki nie miał (w przeciwieństwie do Pszona) kwalifikacji do takich rozmów ani pełnomocnictw od Turowicza.
Trzy wnioski
Co z tego wszystkiego wynika? Po pierwsze to, że TW „Seneka” to był przypadek inny niż opisane w rozdziale czwartym książki. Tamci byli przykładami klasycznej współpracy, TW „Seneka”, jak się zdaje, zachowywał pewną autonomię. Po drugie to, że TW „Seneka” był zarazem innym przypadkiem niż osoby opisane w rozdziale trzecim – to ci, którzy nie dali się zwerbować. Jeśli nie zachowamy tej dystynkcji, wsadzimy do jednego worka tych, którzy – jak M. Skwarnicki – gawędzili z esbekami w kawiarniach przez wiele lat, z tymi, którzy takich pogawędek odmówili i zapłacili za to pewną cenę. Po trzecie to, że charakter współpracy TW „Seneka” z SB jest trudny do jednoznacznego zdefiniowania. W książce próbuję problem przybliżyć, zastrzegając jednak, że buduję „słabą hipotezę”. Ale moja hipoteza jest słaba tylko w kwestii charakteru współpracy M. Skwarnickiego z SB, nie zaś w kwestii tego, że była to współpraca. Tych spraw nie należy mylić.
Śródtytuły pochodzą od redakcji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).