Wykładowca Uniwersytetu Harvarda: Rosnąca liczba samobójstw to efekt zmniejszenia wpływu religii na życie jednostek

Wzrost liczby samobójstw na świecie to rezultat zmniejszenia wpływu religii na życie poszczególnych jednostek - powiedział w wywiadzie dla hiszpańskiego dziennika "El Mundo" prof. Tyler VanderWeele, kierujący na Uniwersytecie Harvarda Programem ds. Rozwoju Ludzkości. Jego zdaniem, młode pokolenie jest obecnie najbardziej niezadowolone z życia.

Reklama

Rosnąca liczba samobójstw jest w ocenie amerykańskiego specjalisty w dziedzinach matematyki, finansów i biostatystyki wynikiem szybko postępujących zmian we współczesnych społeczeństwach. Według niego nasileniu się działań prowadzących do samobójstw towarzyszy zmiana grup wiekowych osób najbardziej niezadowolonych z życia.

"O ile dotychczas najmniej usatysfakcjonowani ze swojego życia byli ludzie w średnim wieku, to po raz pierwszy grupą, która czuje się najbardziej niezadowolona, jest tzw. pokolenie Z, czyli dzisiejsi 20-latkowie" - twierdzi prof. VanderWeele.

Amerykański naukowiec stwierdził, że skłonności samobójcze mają związek nie tylko ze stanem zdrowia psychicznego młodszej populacji, czy obowiązującymi w ostatnim czasie restrykcjami z powodu Covid-19, ale także z brakiem religijności.

Wyjaśnił, że kierowany przez niego zespół przeprowadził w USA badania, z których wynika, że osoby regularnie uczestniczące w praktykach religijnych mają o 30 proc. niższe ryzyko zachorowania na depresję, pięciokrotnie mniejsze prawdopodobieństwo popełnienia samobójstwa i o 50 proc. mniejsze prawdopodobieństwo rozwodu. Zastrzegł jednak, że nie ma jednej przyczyny postępującego wśród młodzieży poczucia niezadowolenia.

"Przynależność do społeczności religijnej wpływa na tak wiele różnych aspektów życia, że istnieją duże korzyści dla zdrowia i dobrego samopoczucia" - dodał VanderWeele precyzując, iż Uniwersytet Harvarda zbiera dane służące określeniu stanu psychicznego społeczeństw w 23 krajach świata, w tym w Europie.

Naukowiec dodał, że dotychczasowe badania w USA dowiodły, iż wzrost przypadków targnięcia się na swoje życie ma związek z osłabieniem praktyk religijnych. "Około 40 proc. wzrostu samobójstw ma związek ze spadkiem zaangażowania w życie religijne. () Oznacza to, że kiedy liczba samobójstw w społeczeństwie rośnie, to dzieje się coś w obszarze życia kulturowego i egzystencjalnego" - dodał.

VanderWeele wyjaśnił, że jedną z przyczyn złego samopoczucia młodzieży jest fakt, iż wskutek restrykcji pandemicznych nie mogła ona tworzyć i pielęgnować przez ponad dwa lata relacji społecznych, a dodatkowo zbyt wiele czasu spędzała przed ekranami komputerów i smartfonów.

"Aktywność w sieciach społecznościowych wpływa negatywnie na ludzkie samopoczucie" - powiedział amerykański badacz, odnotowując, że młodsze populacje konfrontują się dziś w bardzo krótkim okresie czasu ze zbyt wieloma niekorzystnymi zjawiskami.

"W bardzo wczesnym etapie swojego życia muszą oni zmierzyć się z pandemią, wojną na Ukrainie, zmianami klimatycznymi (). Ich rodzice żyli w znacznie stabilniejszych czasach przez całe dekady" - ocenił VanderWeele.

Dodał, że wraz ze słabnięciem życia wspólnotowego i religijnego tożsamość wielu osób bardziej związała się z określoną partią polityczną. "Kiedyś bardziej identyfikowano się z lokalną wspólnotą, sąsiedztwem, organizacją religijną lub rodziną" - podsumował amerykański naukowiec.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7