Czyli Nowosielski, cyberkoma i nie tylko.
Przed tygodniem ponarzekało mi się na „zieleń miejską”, ale chyba zaczynam ich rozumieć. W sumie sam pracuję w internecie, a najszczęśliwszy jestem, gdy… mogę się od niego odłączyć.
Czesi mają na to nawet neologizm: kyberkóma - totální odpojení od sítí. Czyli cyberkoma – totalne odłączenie się od sieci.
Może „zielenie” też tak mają? Tyle w tej zieleni siedzą, naplewią, się, nasadzą, naprzycinają, że jak tylko jest okazja, to starają się od niej uciec i potem ładują gdzie się da kostkę brukową i beton, żeby nie mieć roboty. Je to tak?
A jak to jest z naszą duchowością, głębią, tegorocznym Wielkim Postem? Jeszcze jest, trwa, czy może przedwcześnie zakończyła nam go ogólnonarodowa wija wokół Jana Pawła II?
Jedni bronią, inni atakują, a mnie najbliżej chyba do twitterowego stwierdzenia Andrzeja Kernera, który napisał tak:
Dziwne, ale kwestia Jana Pawła II nie porusza mnie aż tak. Byłem świadomy jego błędów. Słuchałem ostrzeżeń ważnych dla mnie ludzi przed papolatrią. Zrobił wielkie rzeczy dla Polski i świata. Za to super wdzięczność. Ale teraz - może to kwestia wieku? - liczy się sprawa Boga, nie JP2.
A że mamy Rok Nowosielskiego to idę w te jego (a przede wszystkim Jego) zaświaty, Góry Tabor, Jerozolimy. I oczywiście robię to off-line, bo trafiła do mnie ostatnio imponująca publikacja autorstwa Krystyny Czerni „Nowosielski na Śląsku. Sztuka sakralna”, wydana przez Muzeum Miejskie w Tychach.
Nieprzypadkowo, bo to tam, na tyskim Żwakowie, znajduje się kościół Ducha Świętego ze słynnymi polichromiami autorstwa Nowosielskiego. Dziś to już zabytek, choć całe życie słyszałem, że to przykład architektury współczesnej, nowoczesnej. Cóż, latka lecą…
Paradoksalnie, mam wrażenie, że ta architektoniczna nowoczesność wcale nie służy medytowaniu twórczości Nowosielskiego. Jego ikony, symbole, medaliony z inskrypcjami są tak nietypowe i oryginalne, że najlepiej byłoby je „wyjmować” i studiować sobie na spokojnie, jedna po drugiej. I publikacja Krystyny Czerni, dzięki fantastycznym reprodukcjom, taką właśnie możliwość nam daje.
Ba. Więcej! Innej możliwości nie ma. Ilekroć odkładam jej album i wracam do pisania tego felietonu, to za chwilę znów przerywam pisanie i oglądam dalej.
- Kiedy ja go skończę? – pytam sam siebie, pytam kota. Ale i kocisko w album się wpatruje, jakby chciało powiedzieć: - Co tam pisać będziesz… Kartkuj. Zatrzymuj się na krzyżach liturgicznych, na mitologicznych symbolach Ewangelistów, na przywodzącej na myśl sztukę wczesnochrześcijańską świętej Barbarze z kaplicy Podwyższenia Krzyża Świętego we Wrocławiu…
I ma kocisko rację. I co ja będę Państwu więcej głowę zawracał? To Nowosielskiego trza oglądać, a nie mnie czytać. I Tego, którego Nowosielski próbował nam pokazać. By nam się objawił. Także w ten (kolejny dziwny) Wielki Post. Bo jak nie pandemiczny, to wojenny. Jak nie polsko-ładowy, to inflacyjno-marszowo-jano-pawłowy. Itd. Itp.
Może za rok będzie spokojnie… Dej Boże!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.