Namalowana nieco ponad rok temu, specjalnie do nowej kaplicy płockiego szpitala na Winiarach, jest w niej dominującym elementem. 14 stacji – obrazów tej Via Crucis dopełnia tryptyk w ołtarzu, ze sceną Zmartwychwstania.
Agnieszka Małecka/GN Dorota Goleniewska-Szelągowska przy swoich obrazach składających się na drogę krzyżową w kaplicy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Płocku W zamierzeniu artystów Doroty i Eugeniusza Szelągowskich ze Słupna, autorów zarówno malowanej Pasji, jak i koncepcji całego wystroju kaplicy, cykl płócien ma tworzyć rodzaj fryzu okalającego ścianę. Ma prowadzić oko patrzącego do centralnej stacji XV. Namalowany w niej Chrystus nie ma symbolicznych atrybutów zmartwychwstania: ani purpurowej chorągiewki, ani baranka; nie odrzuca głazu, przywalającego grób. Unosi się w chmurach z dłońmi wyciągniętymi w stronę człowieka. Po bokach ma dwie postaci aniołów. Najwyższa część może liczyć sobie ponad 2,7 metra.
– Wiedziałam, że przy tej stacji muszę zadbać o każdy szczegół w postaci Chrystusa, bo jest ona bardzo duża. Chciałam, by Jego twarz była piękna, z ciepłym spojrzeniem i gestem przygarniającym. Nieprzypadkowo odwołałam się w pewnym stopniu do pierwszego obrazu Jezusa Miłosiernego, pędzla Kazimirowskiego. Jesteśmy przecież z Płocka, gdzie była s. Faustyna – opowiada pani Dorota.
To Droga Krzyżowa, która kończy się nadzieją, a tej potrzeba wiele w miejscu takim jak szpital. Płótna namalowała pani Dorota, ale w procesie ich tworzenia uczestniczył także mąż. Dla państwa Szelągowskich prawdziwym żywiołem jest plener. – Nawet na urlop nie ruszamy się bez blejtramów; malując, odpoczywamy – mówią.
Cykl pasyjny był gigantycznym przedsięwzięciem, którego tworzenie musiało przebiegać jednak w inny sposób. Postaci, draperie szat miały swoje modele i wzorce; tu czasem pomagali znajomi. Ale elementy tła: krajobraz i architektura musiały mieć inną inspirację. Malarka wspomina, że w ciągu kilkumiesięcznych przygotowań do tematu słuchali opowieści o Ziemi Świętej i oglądali fotografie. W tłach scen wykorzystała namalowane już fragmenty pejzaży; na przykład w stację IX weszła droga widziana we Włoszech i już wcześniej utrwalona. Pejzażowy żywioł zadecydował też o bogatej kolorystyce. – Wiele dróg krzyżowych zostało namalowanych w ciemnych kolorach, brązach, czerniach. Ja poszłam w innym kierunku, bliskim moim upodobaniom artystycznym i naturze – wyjaśnia Dorota Goleniewska-Szelągowska.
Cykl obrazów powstawał w półtora roku. Zwykle praca trwała nad kilkoma płótnami jednocześnie, ale do niektórych trzeba było podchodzić kilka razy. Zdarzały się zmiany, przemalowania. Trudnością było też namalowanie trzech upadków Chrystusa, tak by każdy obraz był odmienny od innych.
– To było szczególne przeżycie. Za każdym razem, gdy powracało się do malowania tej drogi krzyżowej, trzeba było powoli wejść w temat – mówią państwo Szelągowscy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.