Pasja z nadzieją

Agnieszka Małecka

publikacja 18.03.2011 07:14

Namalowana nieco ponad rok temu, specjalnie do nowej kaplicy płockiego szpitala na Winiarach, jest w niej dominującym elementem. 14 stacji – obrazów tej Via Crucis dopełnia tryptyk w ołtarzu, ze sceną Zmartwychwstania.

Pasja z nadzieją   Agnieszka Małecka/GN Dorota Goleniewska-Szelągowska przy swoich obrazach składających się na drogę krzyżową w kaplicy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Płocku W zamierzeniu artystów Doroty i Eugeniusza Szelągowskich ze Słupna, autorów zarówno malowanej Pasji, jak i koncepcji całego wystro­ju kaplicy, cykl płócien ma tworzyć rodzaj fryzu okalającego ścianę. Ma prowadzić oko patrzącego do centralnej stacji XV. Namalowany w niej Chrystus nie ma symbolicz­nych atrybutów zmartwychwsta­nia: ani purpurowej chorągiewki, ani baranka; nie odrzuca głazu, przywalającego grób. Unosi się w chmurach z dłońmi wyciągnię­tymi w stronę człowieka. Po bokach ma dwie postaci aniołów. Najwyższa część może liczyć sobie ponad 2,7 metra.

– Wiedziałam, że przy tej sta­cji muszę zadbać o każdy szczegół w postaci Chrystusa, bo jest ona bardzo duża. Chciałam, by Jego twarz była piękna, z ciepłym spoj­rzeniem i gestem przygarniającym. Nieprzypadkowo odwołałam się w pewnym stopniu do pierwszego obrazu Jezusa Miłosiernego, pędzla Kazimirowskiego. Jesteśmy przecież z Płocka, gdzie była s. Faustyna – opowiada pani Dorota.

To Droga Krzyżowa, która kończy się nadzie­ją, a tej potrzeba wiele w miejscu takim jak szpital. Płótna namalo­wała pani Dorota, ale w procesie ich tworzenia uczestniczył także mąż. Dla państwa Szelągowskich prawdziwym żywiołem jest plener. – Nawet na urlop nie ruszamy się bez blejtramów; malując, odpoczy­wamy – mówią.

Cykl pasyjny był gigantycznym przedsięwzięciem, którego tworzenie musiało przebie­gać jednak w inny sposób. Postaci, draperie szat miały swoje modele i wzorce; tu czasem pomagali zna­jomi. Ale elementy tła: krajobraz i architektura musiały mieć inną inspirację. Malarka wspomina, że w ciągu kilkumiesięcznych przygo­towań do tematu słuchali opowieści o Ziemi Świętej i oglądali fotografie. W tłach scen wykorzystała nama­lowane już fragmenty pejzaży; na przykład w stację IX weszła droga widziana we Włoszech i już wcze­śniej utrwalona. Pejzażowy żywioł zadecydował też o bogatej kolory­styce. – Wiele dróg krzyżowych zostało namalowanych w ciemnych kolorach, brązach, czerniach. Ja po­szłam w innym kierunku, bliskim moim upodobaniom artystycz­nym i naturze – wyjaśnia Dorota Goleniewska-Szelągowska.

Cykl obrazów powstawał w pół­tora roku. Zwykle praca trwała nad kilkoma płótnami jednocześnie, ale do niektórych trzeba było pod­chodzić kilka razy. Zdarzały się zmiany, przemalowania. Trudno­ścią było też namalowanie trzech upadków Chrystusa, tak by każdy obraz był odmienny od innych.

– To było szczególne przeżycie. Za każdym razem, gdy powracało się do malowania tej drogi krzyżo­wej, trzeba było powoli wejść w te­mat – mówią państwo Szelągowscy.