Nawet z wrogami warto rozmawiać. Ale nie starać się zobaczyć ich w prawdzie, to wieki błąd.
Ordo Iuris opublikowało ostatnio informację, w której przypomina o różnych w swojej formie atakach na katolików, do jakich doszło w ostatnim czasie w naszym kraju. Między innymi o inicjatywie, mającej na celu wprowadzenie ustawy zakazującej spowiedzi dzieci poniżej 16 roku życia. Powód? Spowiedź jest – zdaniem zaangażowanych w tę inicjatywę – formą psychicznej przemocy i przedwcześnie konfrontuje dzieci ze światem dobra i zła. Szczęka opada. Co na takowe dictum odpowiedzieć? Aż nie chce się pisać, na jakie treści, według luminarzy postępu, dzieci, i to mające znacznie mniej niż 16 lat, nie są za młode. Ale zostawmy złośliwości. Zauważmy jakie myślenie skrywa ta inicjatywa.
Przede wszystkim – jak zauważyli autorzy informacji o działaniach Ordo Iuris – jest to przejaw wrogości wobec wierzących. Jawnej, nie próbującej już nawet udawać, że chodzi o pluralizm czy tolerancję – jak to często w takich wystąpieniach się podnosi. Widać wyraźnie, że chodzi o to, by na wszelkie możliwe sposoby zwalczać wszystko to, co chrześcijańskie, co katolickie. Ignorując zupełnie kwestię zapisanej w stosownych dokumentach międzynarodowych jako podstawowe prawo człowieka wolności religijnej. Znamienne. Pierwszy raz z podobnym zarzutem wobec spowiedzi spotkałem się z jakieś dwadzieścia lat temu. Usłyszałem wtedy, że to znęcanie się nad dziećmi. Ale wtedy pojawiał się środowiskach niszowych, wyraźnie antykościelnych, związanych z „Nie” czy „Faktami i Mitami” Dziś wspiera go już „Gazeta Wyborcza”... Cóż, takie czasy. Złośliwie chciałoby się zapytać: to dla dobra Kościoła oczywiście, tak? No bo wiele ataków na wierzących w ten sposób się ostatnio usprawiedliwia...
Inicjatywa nie ma szans na powodzenie. Dodałbym jednak: na razie. Z czasem „opinia publiczna” do tematu się przyzwyczai, wypowie się ileś tam autorytetów i nawet jeśli zakazu nie będzie, spowiedź stanie się czymś kontrowersyjnym. Co bardziej gorliwi rodzice zechcą wtedy chronić przed nią swoje pociechy. I chyba o to w tym działaniu chodzi.
Po drugie, warto zauważyć, że autorzy tej propozycji nie chcą też zakazać młodym wizyt u psychologów. Na moje oko to chyba jednak istotna niekonsekwencja. No tak, zazwyczaj nie narażają oni młodych na zbyt wczesne zaznajomienie się z problematyką dobra i zła (z którą, nota bene, młody zapoznaje się sam, jak mu kolega z ławki zabiera długopis lub wali go pięścią w oko), bo psychologowie często wszystko niby rozumieją i afirmują. Zdecydowanie jednak to ich obserwowanie, wypytywanie i grzebanie w głowach może nieraz być odbierane jako forma pewnej przemocy. Delikwent wie przecież, że nie rozmawia z psychologiem w nagrodę za dobre sprawowanie, ale dlatego, że coś zbroił albo sprawia jakieś kłopoty. Tak, już samo „bycie problemem” mocno boli... Co więcej, nie chroni go tajemnica spowiedzi. Psycholog zawsze może coś rodzicom czy wychowawcom powiedzieć, prawda? Przecież nie po to go wysłali, żeby się niczego nie dowiedzieć.
Najistotniejszym jednak wydaje mi się co innego. Otóż jestem przekonany, że spowiedź to z czysto nawet ludzkiego punktu widzenia skarb. Bo pomaga patrzyć na siebie realnie. Bez tragizowania, że się jest tak strasznie złym, ale i bez budowania przekonania, że zawsze jestem bez skazy, a jeśli pojawia się jakiś konflikt, to winę ponoszą bliźni. Tak, spotykałem w życiu paru ludzi „pięknie” uformowanych przez psychologów, dla których w sytuacji konfliktu wina z definicji nie mogła być w najmniejszej nawet mierze po ich stronie. Oni już swoje poczucie winy z psychologiem przepracowali i wiedzieli, że mają ważne potrzeby, niezbywalne prawa i co tylko, a winne jest otoczenie, bo nie potrafi się do spełniania tych ich potrzeb dostosować. Tego uczą psychologowie (no dobra, niektórzy i raczej marni psychologowie). Spowiedź zaś uczy uderzania się we własne piersi. Co bardzo też pomaga w byciu bardziej wyrozumiałym dla słabości innych.
Dziwię się, że wielu chrześcijan w takich i podobnych działaniach naszych przeciwników próbuje widzieć jedynie zagubienie i zakłada ich dobrą wolę, na każdy bardziej zdecydowany odpór wobec takich działań patrząc jak na pogwałcenie zasady miłości bliźniego. Tak, zgadzam się, tych ludzi też trzeba kochać. Ale żeby sensownie kochać, trzeba też umieć w prawdzie ich działania ocenić. Naiwność, która nawet działających w złej wierze głaszcze po głowie, tylko rozzuchwala. I na pewno do żadnego dobra nie prowadzi.
PS. Życie dopisuje czasem dalsze tematy do komentarza. Rzucił mi się w oczy na profilu facebookowym ks. Wojciecha Węgrzyniaka taki wiersz o spowiedzi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.