Czy Halloween jest radosne? A Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny smutne?
Głośno było ostatnio o planowanej apostazji pewnego znanego polskiego muzyka. Wiadomo, część temu jego pomysłowi przyklasnęła. Tych, których tę decyzją zasmucił można z grubsza podzielić na tych, którzy przyjęli postawę „jak chce, to niech idzie, sam na tym traci” i takich, którzy zaczęli pytać „co zrobiliśmy i co zrobić w przyszłości, by ludzie z Kościoła nie odchodzili”. Na marginesie faktów pojawiły się i przekłamania. Jedno z nich mnie zaintrygowało. Tak, wiem, że nie pisał tego sam artysta, ale ktoś, mniejsza o to kto, tak napisał. Odsłaniając pewien... no może nie aż sposób myślenia, bo wpis obnaża raczej braki w myśleniu, ale sposób postrzegania świata. „Kochani: decyzja o apostazji była najlepszą w moim życiu. Dziękuję Bogu, że nie muszę już obchodzić smutnego święta zmarłych, a radosne i wesołe święto jakim jest heloween”.
Nie, nie chodzi nawet o to, że apostata dziękuje Bogu. Raczej o te smutne święta zmarłych i radosne Halloween. Czy nie jest przypadkiem tak, że to wcale nie odosobniony pogląd tego „ktosia”? Że tak na sprawy patrzy całkiem sporo ludzi, także wierzących? Jak to możliwe?
Obchody związane z Halloween może i są niewinne, ale tylko dlatego, że uczestniczą w nich dzieci. To one są niewinne. Dla nich to zabawa i nie dostrzegają podstępu, jaki się za tym wszystkim kryje. Im się nie dziwię. Za to dorosłym, rodzicom, nauczycielom, tak. Bo radość jaka się za tym świętowaniem kryje, kojarzy mi się z radością prezentowaną przez filmową laleczkę Chucky. Mnóstwo śmiechu, prawda? Ale takiego śmiechu, od którego przechodzi człowieka po grzbiecie dreszcz. Tak właśnie jest z Halloween. Świetna zabawa, mnóstwo radości – psikusy upiorów. Zaraz, upiorów czyli kogo? Za kogo przebierają się te dzieci? Kto jest tym bohaterem, w którego rolę się wczuwają? Skąd biorą się te upiory? W konsekwencji jaką wizję świata duchów, a więc też tego co po śmierci, przedstawia dzieciom ta zabawa? Tylko czekać, aż w tle odezwie się w końcu jakaś laleczka Chucky. Oj, będzie do śmiechu.... Odezwie się? Patrząc na to, jak czasem stylizują się (bo nie tylko ubierają) różni młodzi i starsi myślę, że już się odezwała. Ta nowa zabawa z przyprawiającym o dreszcze śmiechem już trwa...
A co proponuje chrześcijaństwo? Nie dziwię się jakoś specjalnie opinii, że Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny to smutne obchody. Bo po chrześcijanach w Polsce, zwłaszcza gdy gromadzą się na Eucharystii, rzadko widać radość. Sprawowanie w naszych kościołach liturgia bywa nie tylko dostojne i podniosłe (temu tylko przyklasnąć), ale i tak poważne (a może po prostu znudzone?) że takie właśnie wrażenie smutku można odnieść. I to nie tylko w te listopadowe dni, ale i gdy śpiewamy „Aniołowie się radują, pod niebiosy wyśpiewują” czy „Wesoły nam dzień dziś nastał”. Patrząc ma zgromadzonych w kościele, a nie wsłuchując się w teksty liturgii, można faktycznie odnieść wrażenie, że bycie chrześcijaninem to celebrowanie smutku. Gdy jeszcze ten czy ów kaznodzieja zacznie mobilizować parafian do świętego życia mówieniem, jakie to ono jest trudne, ile wymaga wyrzeczeń, ale warto, wrażenie że chrześcijanie czczą cierpienie murowane.
A przecież to nie tak. I we Wszystkich Świętych i we Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych na plan pierwszy wysuwa się wcale nie śmierć, ale życie wieczne! Modlimy się za zmarłych, bo mamy nadzieję, że nawet jeśli dziś pokutują w czyśćcu, ostatecznie czeka ich niebo! Czy to naprawdę smutne święta? Czy myśl o wiecznym życiu w radości i pokoju kogokolwiek może napawać smutkiem? No chyba tylko potępione na wieki demony. Tylko te nasze miny, to nasze zabieganie, nieraz podenerwowanie (gdzie zaparkować, jak wziąć do ręki kwiaty, stroiki, znicze i czy nie zapomniało się zapalniczki) sprawiają, że święta wydają się patrzącym na nas smutne... No tak, swoje dodają jeszcze różne nostalgiczne zwyczaje i często, związany z porą roku, ogólnie ponury nastrój...
Nie łudzę się, że nawoływaniem do uśmiechu da się uśmiech wywołać. Nie mam wątpliwości, że tych, którym wierność Ewangelii kojarzy się wyłącznie z trudnym do niesienia krzyżem wyrzeczeń, też nie przekonam, że jest inaczej. Choć doskonale wiem, że życie wedle zasad Ewangelii to raczej radość, iż znalazło się sposób na to, by nie wpaść w cuchnące bagno zło. Ale myślę, że przydałoby się więcej rzetelnej katechezy. Ukłon w stronę księży - w homiliach. Żeby wydobyć w nich choć część tej radości, jaką niosą wierzącym teksty liturgii. Bo chrześcijaństwo to naprawdę, jak pisał św. Paweł, „sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).