Phil Fontaine, który przez lata stał na czele kanadyjskiego Zgromadzenia Pierwszych Narodów przyznaje, że to, co robi Franciszek wymaga wiele pokory i odwagi. W kwietniu był u papieża w Watykanie, dziś bierze udział we Mszy na stadionie w Edmonton.
Podkreśla on, że papież prosząc o przebaczenie przekazuje teraz inicjatywę ludom tubylczym. To oni muszą zrobić krok w kierunku przebaczenia, aby odzyskać pokój. Jego zdaniem dla rdzennych mieszkańców Kanady są to chwile historyczne.
- To coś naprawdę wyjątkowego. Dzień historyczny. Nie na co dzień jedna z najbardziej wpływowych osobistości publicznych przybywa na spotkanie ze wspólnotą absolwentów dawnych szkół rezydencjalnych, ofiar i ich rodzin. Fakt, że staje przed z nimi w uniżeniu i prosi o przebaczenie, wymaga od niego wiele odwagi i pokory. Są to wyjątkowe chwile - mówi Fontaine.
Jego zdaniem "teraz każdy z osobna będzie się musiał do tego ustosunkować". - Niektórzy powiedzą: tak, przyjmuję przeprosiny. Inni powiedzą: to nie wystarczy. Jeszcze inni powiedzą, że te przeprosiny w ogóle nie były potrzebne. Ważne jest, abyśmy byli świadomi, że uzdrowienie i pojednanie najlepiej można osiągnąć przez przebaczenie. A teraz mamy tu przed sobą Ojca Świętego, który prosi nas właśnie o nie. My też musimy zrobić krok w kierunku przebaczenia. Dla niektórych jest on bardzo trudny. Inni już to zrobili i to prawdopodobnie przed wielu laty. Ale ten krok jest niezbędny, aby ci ludzie mogli pójść naprzód w procesie uzdrowienia i pojednania, aby oni sami mogli odzyskać pokój, aby mogli pozbyć się tego jarzma, jakim jest straszliwa tragedia szkół rezydencjalnych - dodaje Fontaine.
To nie jedyny dekret w sprawach przyszłych błogosławionych i świętych.
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.