W cyklu "Diecezja na wakacje" zabieramy was nad Poprad, który płynie inaczej niż natura chciała.
Poprad to dziwna rzeka. Swoje źródła ma w słowackich Tatrach i powinien, jak inne rzeki stamtąd wypływające, biec na południe. A on ostro zakręca i kieruje się na północ, ku Polsce i Morzu Bałtyckiemu.
Piłsudski porównał go do rycerza, co góry przewierca. Inni mówią, że spodobały mu się polskie dziewczęta i dlatego wybrał kierunek północny.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość Poprad bawi się naszą granicą.Niezwykłym miejscem jest Łopata Polska. Poprad meandruje, ale tak przemyślnie, że bawi się naszą południową granicą. Stojąc nad brzegiem rzeki na Łopacie Polskiej nasz kraj graniczy ze Słowacją od południa, Słowacja od północy.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość Woda ze źrodła "Anna".Rzeka wpływająca do Polski w Leluchowie mija po drodze Muszynę, a potem płynie u podnóża najstarszego uzdrowiska w tym regionie – Żegiestowa-Zdroju. Nadpopradzkie tereny w ogóle są krainą spa, gdzie wytryska spod ziemi kilkadziesiąt źródeł wód mineralnych, którymi kurują się przybywający w te stronę ludzie.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość Tunel w Żegiestowie.W Żegiestowie można spróbować pachnącej lekko siarką wody ze źródła Anna, a później zejść poniżej pensjonatu Irena i zajrzeć w głąb tunelu kolejowego, będącego dziełem XIX-wiecznych inżynierów i rzemieślników, sprowadzonych tutaj z północnych Włoch. Niedaleko tunelu umieszczono metalowy krzyż, który ma upamiętniać 126 zasypanych w tunelu ludzi, którzy zginęli w katastrofie przy jego budowie. Znawcy tematu mówią jednak, że to fakenews.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość Ryterski zamek.Poprad to rzeka graniczna, choć dzisiaj przerzucono nad nią mosty i kładki, po których z łatwością można się dostać to na polską, to na słowacką stronę. Kiedyś jednak pilnowano tej rzecznej granicy z wielką starannością, a przykładem są chociażby średniowieczne zamki w Muszynie i Rytrze, na których pobierano opłaty i cła za przewożone lub spławiane towary. Zamki są dzisiaj malowniczymi ruinami z nieodłącznymi legendami. Kto na przykład zgubi czapkę na ryterskim zamku, a ma czyste, niewinne serce, może się spodziewać, że znajdzie ją wypełnioną złotem.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość Łomnicańskie pierogi.Mówią, że nad Popradem żyją czarni górale, a to za sprawą czarnych owiec, z których wełna służyła m.in. do wyrobu portek. Interesujące jest jednak to, że w takiej nieodległej od Piwnicznej Łomnicy mają białe portki, a przynajmniej Pan Jezus na gobelinie w jednym z łomniczańskich domów.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość Bajeczne czapki w Łomnicy.Mieszkające w nim kobiety potrafią zrobić pyszne pierogi łomnicańskie, a także rękawice furmańskie i bajecznie kolorowe czapki, których nie powstydzą się nawet gwiazdy i celebryci. Rękawice trafią być może na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość Czatownia w Bobrowisku.Przez Łomnicę płynie Łomniczanka, jeden z dopływów Popradu. Potok łączy się z rzeką i dalej płyną już razem, po drodze zabierając jeszcze kilka kolejnych w podróż na północ. Rzekę warto zobaczyć jeszcze z ślimakowej wieży widokowej w Woli Kroguleckiej, a później posłuchać, jak szumi pod mostem w Nowym Sączu. Stąd już niedaleko do ujścia i połączenia Popradu z Dunajcem. W widłach tych rzek powstało urocze uroczysko, na którym podobno można zobaczyć z efektownych czatowni bobry, ale tego dnia żaden z nich nie wystawił głowy znad wody.
A więcej o Popradzie i spotkanych ludziach przeczytacie w najnowszym numerze „Gościa Tarnowskiego”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |