- Misja uczy szacunku do wszystkiego. Wdzięczności za każdy dzień. Za wodę. Za jedzenie. Za rodzinę. Za to czego nie doceniamy - mówi ks. Michał Matysik, od 14 lat w Zambii.
Na poprzedniej misji miał 16 stacji do objechania. Jak tam przybył kaplice to były lepianki i słoma. Gdy wyjeżdżał, wszędzie zostawił murowane. Teraz tworzy nową misję od zera. - Wyjazd na misje to był impuls od papieża Benedykta, który apelował o misjonarzy. Wcześniej o misjach nie myślałem. Byłem na super parafiach. Ale pomyślałem: "niech coś człowiek od siebie da".
W 2008 r., po otrzymaniu krzyży misyjnych w warszawskim CEFOMie (Centrum Formacji Misyjnej) trafił do Namalundu w diecezji Monze, w południowej części Zambii.
Parafia była, jak przyznaje, specyficzna. - Ludzie ze wszystkich stron Zambii. Pracowali w tamtejszej elektrowni wodnej. Językiem, który jednoczył był chi-nyanja. Gdyby się odezwać w chi-bemba, to by do kościoła nie przyszli. A mszał mieliśmy w chi-tonga. Tam były tarcia między ludźmi z plemion bemba i tonga - opowiada.
ks. Michał Matysik Mistrzostwa w piłce nożnej - LusakaPotem była misja pojezuicka, pw. św. Józefa w Mpanshya. Swój udział w jej tworzeniu miał również kard. Kozłowiecki i inni. - Polacy mają duży wkład w misje w Zambii. A Pan Bóg błogosławi. Dzięki pomocy dobroczyńców misja się rozwija. Tam wcześniej nie było nic. A teraz są kaplice, szkoły, wodę podłączyliśmy z gór, jest także szpital, warsztat stolarsko-ślusarski, wioska dla ludzi starszych wraz z piekarnią. Założyliśmy pierwszy cmentarz katolicki. Teraz wiedzą, gdzie kto leży - wymienia.
Jak to bywa na misjach były też... malarie. - W ciągu tylko dwóch lat miałem ich piętnaście. Trzeba było zregenerować siły. Ale wróciłem do Zambii, nie ma co zaczynać na nowo. Człowiek staje się uzależniony od Słońca.
ks. Michał Matysik Lekcje - ChakwengaGdy go pytają czym są dla niego misje, odpowiada, że to szkoła wiary.
- Wiele razy byłem u osób, które pod koniec życia, nawet bez wcześniejszego kontaktu z kapłanem, prosiły o sakramenty.
Opowiada o 80 letniej kobiecie. W 1964 przyjechała z Malawi. W Zambii wyszła za mąż. - Gdy mnie wezwali, to starsza pani, nie była w stanie chodzić. Udzieliłem absolucji generalnej. Obrzęd komunii św. z sakramentem namaszczenia chorych. Dała rękę na pożegnanie. To była 11 rano. Zasnęła. Obudziła się o 17 i powiedziała swojej rodzinie, że dziękuje, że mogła przyjąć komunię św. I o 18 umarła. Kto jej wymodlił tę łaskę? Miała okazję pojednania z Bogiem w ostatniej chwili. I takich sytuacji miałem kilka.
ks. Michał Matysik Budowa kaplicy - ChakwengaW Zambii ludzie traktują kapłana z szacunkiem. - Nie ma uprzedzeń jak w Polsce. Mówią, że kapłan to "man of God" (człowiek Boga), Katecheza, różaniec. Ludzie bardzo tego chcą. I Koronka do Bożego Miłosierdzia. Znają Koronkę w języku chi-nyanja... Ale najważniejsza dla nich jest Msza św. Rozśpiewana. To ich styl .
Dużo jest też sekt. - Żerują na ludziach. Oferują krzykliwe uzdrowienia lub cuda. Bo doktryna katolicka jest wymagająca. Tu jest praca od podstaw, sięganie do korzeni. Ważna jest formacja, dobrzy liderzy. Wtedy będą efekty. A tam sekty, krzyk, hałas. Miejmy szacunek dla innych, ale bądźmy dumni z tego, że jest jeden Kościół Chrystusa, zbudowany na apostołach - mówi ks. Michał.
W zambijskim Kościele jest wiele grup. Tak się identyfikują. - Trzeci zakon, czy grupy św. Anny, św. Elżbiety, św. Joachima itd. Każda grupa ma swój strój. I kto kończy formację, w obecności kapłana otrzymuje strój - mówi ks. Michał. Trzeci zakon franciszkański, czyli osoby świecki, ubierają się nawet w... habity. - Wyglądają jak zakonnicy. Tu chodzi o ich podkreślenie przynależności. A habit czy strój jest dla ludzi bardzo ważny. Bo bez ubioru nie ma chętnych - przyznaje ks. Michał.
ks. Michał Matysik Katechiści parafialniStrój podnosi prestiż. - To czasem dla nich ważniejsze od sakramentu. I w trumnie musi być w tym stroju pochowany. Bez tego to nie wie czy pójdzie do nieba. I tylko członkowie grupy mają prawo nieść tę osobą w trumnie - opowiada misjonarz.
Na misji miał lokalną królową. Królowa lub król ma władzę nieograniczoną. To "chief" lub tradycyjnie "mfumu". Ludzie przed domem "chiefa" schodzą z roweru, ściągają nakrycie głowy. - Ale nawet nasza królowa, choć katoliczka, to wynajęła poszukiwaczy czarowników, gdy w wiosce jedna osoba umarła z nieznanych przyczyn. Szukali kto jest winien śmierci. To wszystko powodowane lękiem - mówi. - Edukacja zmienia wiele. Ale jak człowiek jest niedouczony, to przesądy mocno tkwią w mentalności. Ludzie tu boją się złego ducha. Zwracają uwagę na dziwne zachowania. A nieraz to problemy psychiczne lub zdrowotne. Mówię: "Idź do lekarza". Ale oni tego nie rozgraniczają - tłumaczy.
ks. Michał Matysik Kaplica Chisunka - uroczystośćPodejrzliwość, przesądy, wiara w czary są w Zambii bardzo silne. - I ludzie boją się, że zły duch ma nad nimi moc. A ja im mówię: "Jak jesteś w stanie łaski, szatan nie ma nad tobą kontroli".
Pytają, też dlaczego z Polski przyjeżdża do Zambii. - Po prostu odpowiadam: "Bo chciałem być z wami, dzielić się wiarą". Gdybym mówił, że zostawiłem wszystko, to by powiedzieli, że "wariat".
Przyznaje, że misja zmienia. - Nie rozumiem jak w Polsce ludzie narzekają. Pełny stół, sprawy załatwiasz "od ręki", wszystkiego pełno. Jakie my mamy problemy, w porównaniu z Afryką?
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.