Jedni chcą zostać w Polsce na stałe, inni czekają, żeby wrócić na Ukrainę. Na razie jednak znaleźli swój dom w oazowym ośrodku w Księżomierzy. Jakie są ich losy?
Małżonkowie wciąż uczą się ukraińskich zwyczajów i postrzegania świata.
– Jest nieco inny niż nasz. Kiedy jedna z mam poprosiła mnie o lusterko, żeby w jej pokoju powiesić, zaraz ustawiła się kolejka, że wszystkie inne też chcą. Gdy na święta przywieźliśmy kosz cukierków, by się częstowały, podzieliły je po równo dla każdego, by ktoś nie zjadł jednego więcej. Teraz już się nauczyłem, że jak na coś się zgodzę dla jednej osoby, zaraz wszystkie inne po to przyjdą. Gdy dzieci chorowały dostaliśmy od kogoś słoik witamin w postaci żelków. Dałem najpierw jednej mamie, by podała dzieciom, za chwilę pod pokojem kolejka wszystkich kobiet. Pytam czemu tu stoicie, a one mówią, że „po witaminu” i tak słoik skończył się od razu – opowiada Mariusz.
W Księżomierzy mieszkają głównie kobiety z dziećmi.
– Jest jeden mężczyzna ojciec 5 dzieci, który ma chorą żonę, reszta to niewiasty. Z jednej strony każda chciałaby gdzieś pracować, ale jak ma się 3 czy 5 dzieci, to jak tu iść do pracy, no i gdzie? Księżomierz to mała wioska i wielu możliwości nie ma. Może latem będzie łatwiej znaleźć zajęcie przy zbiorach owoców – mówią małżonkowie.
Uchodźcy w Księżomierzy pochodzą z różnych stron Ukrainy, ale tu powstała z nich wspólnota. – Im bardziej się znamy, tym więcej o sobie wiemy. Jak przedziwnie działa Pan Bóg pokazała nam także historia dwóch kobiet z sąsiednich miejscowości, które nie wiedząc o sobie spotkały się w Księżomierzy. Obie były żonami tego samego mężczyzny, który jedną z nich zostawił z piątką dzieci i odszedł do drugiej, z którą ma obecnie piątkę dzieci. Tu u nas pierwsza żona przebaczyła drugiej, a ich dzieci poznały się i razem spędzają czas – opowiada Ewa. To ona najlepiej zna historie mieszkanek. Stała się nie tylko wsparciem dla nich, ale i ostoją.
– Jedna z pań przyjechała do nas z wybitymi przednimi zębami. Okazało się, że to mąż przed wyjazdem do Polski wybił jej zęby, żeby tu przypadkiem komuś się nie spodobała. Dziś, dzięki życzliwości i hojności jednej z dentystek, dziewczyna ma wstawione zęby. Czasem są to takie smutne historie, a czasem są piękne o tęsknocie za mężem, czy synem, który walczy, o strachu jeśli nie odbiera tam na Ukrainie telefonu, o miłości rodzinnej i wdzięczności za wszystko, czego doświadczają tu w Polsce – mówi Ewa.
Zapytani skąd biorą siłę, by godzić pracę, własne obowiązki i posługę w Księżomierzy, małżonkowie podkreślają, że sami nie daliby rady. Stoi za nimi wspólnota Domowego Kościoła, na którą zawsze mogą liczyć, wspiera ich lokalna społeczność, a przede wszystkim Matka Boża Księżomierska, bo przecież dom rekolekcyjny sąsiaduje z jej sanktuarium słynącym łaskami. – Nasi goście codziennie spacerują wokół sanktuarium, ale też zamiatają dookoła, dbają o kwiaty. I my i oni wiedzą, że tu pod czujnym okiem Matki Bożej można spać spokojnie – podkreślają państwo Samolejowie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.