"Odnoszę wrażenie, że Kościół zaczyna dziś upodabniać się coraz bardziej do kurnika, w którym ksiądz nie jest już pasterzem, a jedynie hodowcą drobiu, pilnującym, żeby mu stadko nie pouciekało."
Przed kilku laty wywołałem ostre oburzenie wysokiego hierarchy Kościoła katolickiego w Polsce stwierdzeniem, że w dzisiejszych czasach niejednokrotnie trzeba ewangelizować nie wymieniając od razu imienia Jezusa. Odpowiedzią na moją postulatywną refleksję było gromiące spojrzenie i stanowcze słowa, z których wynikało, że nie tylko z moim kapłaństwem, ale nawet z moją wiarą katolicka jest coś nie tak. „Od takiego myślenia tylko krok do porzucenia kapłaństwa” – usłyszałem bardzo poważne ostrzeżenie.
Księdzem, dzięki Bogu, wciąż jestem. A patrząc na kościelną i pozakościelną rzeczywistość ostatnich paru lat nie tylko zdania nie zmieniłem, ale się w nim utwierdziłem. W dodatku mam wrażenie, że tu i ówdzie w Kościele, również w Polsce, pojawia się ewangelizacja, w której nie zaczyna się od gromienia grzeszników cytatami z Nowego lub Starego Testamentu. Mnie to zresztą nie dziwi, ponieważ już dawno Ojciec Święty Paweł VI stwierdził, że współczesny świat potrzebuje od Kościoła nie nauczycieli, ale świadków.
A czego potrzebuje Kościół od swoich członków?
Robi medialną karierę porównanie wymyślone i powtarzane przez ks. Wojciecha Drozdowicza. Najpierw w przygotowanym przez jeden z dzienników raporcie o Kościele katolickim w Polsce stwierdził, że sam zaczyna się czuć, jak hodowca drobiu. Ostatnio w wywiadzie dla jednego z kościelnych tygodników poszedł dalej: „Odnoszę wrażenie, że Kościół zaczyna dziś upodabniać się coraz bardziej do kurnika, o jakim pisałem we wspomnianej już wyżej ankiecie, w którym ksiądz nie jest już pasterzem, a jedynie hodowcą drobiu, pilnującym, żeby mu stadko nie pouciekało. Drób jednak, jak to drób, nie jest zbyt lotny i ciągle gdzieś tam się wymyka do innych kurników”.
Ks. Drozdowicz wskazał tez dwa możliwe podejścia do kwestii drobiu. Można go albo dyscyplinować, albo szanować. I tu mi się przypomniało, jak niegdyś pracowałem w parafii, w której było dużo kurzych ferm. Ich właściciele od czasu do czasu zapraszali mnie na obiad. Podawano oczywiście drób. Gospodarze jednak za każdym razem z dumą podkreślali, że nie podają na stół kurczaków, które tłoczą się w ciasnych barakach, ale te, które prowadzą żywot cywilizowany, chodząc swobodnie po wielkim podwórku. Widać było, że te „z podwórka” szanują, a tamtymi pogardzają.
Mam dziwne uczucie, że tego typu reakcje dotyczą również duszpasterzy... Ale nie tylko ich.
Łatwo powiedzieć, że Kościół nie może się nastawiać wyłącznie na obronę stanu posiadania. Że taka defensywna postawa doprowadzi do katastrofy. O wiele trudniej jednak podjąć skuteczne działania ofensywne. Przykład? Podano właśnie, że Jan Paweł II doczekał się własnych kanałów na Facebooku i Youtubie (www.facebook.com/vatican.johnpaul2 http://www.youtube.com/giovannipaoloii). Ale, jak przyznaje Radio Watykańskie, choć obie te inicjatywy były już głośno zapowiadane, ich zawartość jest jednak na razie dość skromna. Wydany w poniedziałek komunikat prasowy zapewnia jednak, że oba kanały będą codziennie uzupełniane. Tyle, że internaucie zniechęceni pierwszym wrażeniem raczej nieprędko wrócą do tych miejsc w sieci.
A tak przy okazji pytanie, czy Kościół katolicki w Polsce już odkrył portale społecznościowe jako środek i miejsce ewangelizacji?
Ks. Drozdowicz powiedział: „Czy nam się to podoba, czy nie, dzisiejszy świat przypomina do złudzenia ‘Salę samobójców’ z głośnego filmu mojego parafianina Janka Komasy. I można się oczywiście na ten świat obrazić, wypiąć czy żachnąć, że jest taki wirtualny, taki głupi i taki pusty, ale można też towarzyszyć jakoś jego częstotliwości. Nie żeby tak od razu „nawracać, nawracać, nawracać”, ale właśnie towarzyszyć człowiekowi i nie opuszczać go w tej ziemskiej sali samobójców”.
Zawsze uważałem, że ks. Drozdowicz jest znacznie mądrzejszy ode mnie, także w dziedzinie aktywności Kościoła katolickiego w mediach. I znów się potwierdziło.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.