Indywidualna pobożność? Pięknie. Ale....
Epidemia... Jeszcze się nie skończyła, ale kto o niej dziś myśli? Teraz mamy trudniejszy problem: wojnę za naszą wschodnią granicą i wszystkie związane z tym komplikacje, obawy i groźby. Dziś jej 63 dzień. Z Rosji przestaje płynąć do nas gaz – podobno nic takiego, jesteśmy na to przygotowani – Unia Europejska chyłkiem wycofuje się z wcześniejszych deklaracji o pomocy finansowej w przyjmowaniu uchodźców... Czy w takim kontekście ma sens pisać o pobożności? E, to chyba lepsze niż ciągłe wałkowanie tematu wojny. Zwłaszcza że...
Zauważył sarkastycznie przed tygodniem w swoim felietonie ks. Włodzimierz Lewandowski, że dla niektórych „prawdziwa Msza zaczyna się podczas śpiewu Baranku Boży, gdy celebrans przynosi puszkę z tabernakulum”... No cóż... faktycznie, od jakiegoś czasu – liczonego nie w latach, a w wiekach – silny akcent w Kościele położony został na pobożność indywidualną. Na pewno ważną, choć wydaje mi się, że w wierze ważny jest indywidualny wybór, indywidualna pobożność już niekoniecznie. Tymczasem indywidualizm w sprawach wiary ma swoje negatywne skutki. Ot, dziś: gdzie nie spojrzysz, tam jakiś jedynie nieomylnie nauczający wiary papież. W każdej parafii znajdziesz takich przynajmniej kilku. W internecie - całą masę. Kościół uczy tak a tak? On wie lepiej. Prawo kościele nakazuje w ten sposób? No przecież zawsze było inaczej, a tradycja jest święta... Akcentujemy pobożność indywidualną, a świadomość bycia Kościołem mocno kuleje. Jest „ja i Bóg”, relacja „my i Bóg” zbywana jest wzruszeniem ramion...
Przesadzam? Zapewne. Tak sobie jednak myślę o Mszy... Co to znaczy pobożnie ją przeżyć? Skupić się na każdym jej słowie, na każdym geście? Mam z tym problem. Bo jak człowiek tak się skupia na jednym, to nie myśli już o drugim. Ot, rozmyślając o tym, że „spowiadam się Bogu Wszechmogącemu i wam bracia i siostry” niekoniecznie zdążę pomyśleć, że błagam o modlitwę za siebie „wszystkich aniołów i świętych”... Nie chcę powiedzieć, że nie powinniśmy się skupiać na tym, co dzieje się podczas Mszy. Ale chyba dobrze byłoby gdybyśmy zawsze mieli świadomość, że nie jest aż tak istotne, czy uda mi się skupić, ale że w tym uczestniczę, robimy to razem; że uczestnicząc w liturgii uczestniczę we wspólnym oddawaniu czci Bogu.
Tak, uczestniczymy we wspólnym oddawaniem czci Bogu. Często mówimy, że Msza sprawowana jest w jakieś intencji, że my przynosimy Bogu nasze własne intencje... I dobrze. Ale nie powinniśmy zapominać, że pierwszą intencją Mszy jest zawsze oddawanie czci Bogu. „Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie”. Wszyscy razem uczestniczymy w tym najlepszym oddaniu Bogu czci, jakim była wierność Jezusa Ojcu aż do krzyżowej śmierci. Wszak Msza jest pamiątką i uobecnieniem krzyżowej ofiary Jezusa, prawda? Wyciągnijmy więc z tego wniosek. Ja tu jestem dopiero na którymś z kolejnych planów; dokładam swoją cegiełkę. Najważniejszy jest oddający Ojcu cześć Kościół: przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie I w tym wspólnym – Jezusa i Kościoła – oddawaniu czci Ojcu każdy z nas w Mszy uczestniczy...
Jak z tej perspektywy wygląda to wypływające z owego pobożnościowego indywidualizmu gadanie, że nie mam potrzeby uczestniczenia w Mszy? Przecież skoro w Mszy nie chodzi o zaspokajanie naszych potrzeb, ale o wspólne oddawanie czci Bogu.... Czy ktoś, kto twierdzi, że stara się o dobre relacje z Bogiem może takie wspólne oddawanie Mu czci zignorować?
Zauważmy zresztą to wypływające z pobożności indywidualnej szukanie na modlitwie jakichś duchowych przeżyć. Jakie to ma znaczenie? Są to są, nie ma ich, to nie ma. Jest sprawą trzeciorzędną, jakie mojej modlitwie towarzyszą uczucia. Ważne, że modląc się oddaję Bogu cześć. Tak, bo nawet modlitwa prośby jest oddawaniem Bogu czci – co przypomniał nie tak dawno papież Franciszek. Wszak prosząc uznajemy, że jesteśmy od Niego zależni.... I nawet jeśli nie mam Bogu nic do powiedzenia, a mimo to klękam do modlitwy by wypowiedzieć znaną formułę albo i milczeć – oddaję Bogu cześć. I to, nie uniesienia, jest w modlitwie najważniejsze.
Wracając do mszy... Pewnie nie da się nikogo przekonać do tego, żeby w nieznajomych z kościelnej ławki zobaczył braci i siostry. Ale uznać, że niedzielna Eucharystia to nie sprawa mojej prywatnej pobożności, ale wzięcie udziału w oddawaniu Bogu czci, łatwo może każdy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.