A może być niezdrowa? Ano może.
Poczytałem trochę o sprawie o. Pawła M. Smutna, oczywiście. Nie ona jedna zresztą. Takie rzeczy na pewno nie powinny się zdarzać. Zastanawia mnie fakt, że ktoś dorosły, mający już swoje lata, daje się w coś takiego wmanewrować. Nie, proszę mnie nie zrozumieć źle: nie zamierzam obwiniać ofiar. Tyle że jeśli pojawiają się wątpliwości – a czasem wręcz powinny – istnieje bardzo prosty sposób na ich zweryfikowanie. Wystarczy, choćby na spowiedzi, zapytać innego kapłana o to, co niepokoi. Jeśli rzecz dzieje się w Duszpasterstwie Akademickim, to na przykład w swojej parafii. Dlaczego wiele (nie wszystkie) ofiar takich kapłanów po ten prosty środek nie sięga? Zostawiam to już biegłym w zawiłościach ludzkiej psychiki. Warto przy tej okazji zwrócić jednak chyba uwagę na błędne, a pleniące się jak perz w ogródku podejście do kwestii pobożności. Ułatwiające takie manipulacje. Ot, akcentowanie własnego ja, szukanie religijnych uniesień, cudowności, wiszenie na różnych guru, grzebanie w sobie i swoim sumieniu ile wlezie... Może nieoświecony jestem, wszak prosty ze mnie chłop, ale co to ma wspólnego ze zdrową duchowością?
No jasne, powinienem teraz napisać, co uważam za zdrową pobożność. Już spieszę z wyjaśnieniem. Myślę o schemacie „oazowym”: liturgia, świadectwo, służba. Które wzięte razem prowadzą do autentycznej wspólnoty. Zły pomysł?
Nie deprecjonuję wartości indywidualnej modlitwy, zwłaszcza łączonej z czytaniem słowa Bożego. Takie osobiste odniesienie do Boga to fundament wiary. Tyle że fundament to nie wszystko. Trzeba czegoś więcej. Liturgia, udział w niedzielnej Eucharystii – to element niezbędny zdrowej pobożności, której nie zastąpią najdłuższe nawet modły indywidualne. Nie miejsce tu na rozpisywanie się o sensie Eucharystii czy przyjmowania Komunii, ale zwrócę uwagę tylko jedną, bardzo ważną rzecz: przecież każda Msza jest najlepszym oddawaniem czci Ojcu, prawda? Najlepszym, bo „przez Chrystusa z Chrystusem i w Chrystusie”; to On oddaje w Eucharystii cześć Ojcu przez swoje posłuszeństwo aż do śmierci, a my, przez udział w niej, w tym oddawaniu czci uczestniczymy.
Dlaczego to ważne? Bo oddawanie czci Bogu to podstawowy sens każdej modlitwy! Nie chodzi o uniesienia ducha, drugorzędne znaczenie ma to, czy w konkretnej Boga prosimy, czy Mu dziękujemy albo i przepraszamy. Każda modlitwa, będąc uznaniem, że Bóg jest Panem, zawsze jest w pierwszym rzędzie oddawaniem Mu czci. I dlatego właśnie Eucharystia, to uwielbienie Boga przez, z i w Chrystusie wraz z całym Kościołem są takie ważne. Deklarujący, że modlą się, gdy mają taką potrzebę, szukający w modlitwie głownie duchowej pociechy i mistycznych doznań pokazują, że ich pobożność stoi na głowie. Bo – powtórzę – w pierwszym rzędzie w modlitwie chodzi o oddanie czci Bogu. Nie potrafisz przeżywać Mszy? Bez większego znaczenia. Przychodząc oddałeś Bogu cześć i o to chodziło.
Drugim elementem takiej zdrowej pobożności powinna być martyria czyli świadectwo. Dawane zarówno słowem – zwłaszcza gdy trzeba się przyznać do Boga – jak i życiem. Chrześcijanin po prostu powinien żyć tak, by było po nim widać, że jest chrześcijaninem. Pobożność za którą nie idą zgodne z przykazaniami czyny to pusta pobożność. I co po najbardziej nawet wzniosłych modlitewnych uniesieniach, jeśli człowiek na co dzień jest np. krętaczem, kombinującym głownie jak się dobrze ustawić?
No i trzeci element: diakonia, służba. Prawdziwa pobożność prowadzi do służby. W rodzinie – wielkość służby ojca czy matki może wręcz przytłaczać - w obowiązkach zawodowych, w przypadku kapłanów w pracy duszpasterskiej. Służba. Pobożność, która nie widzi potrzeby służby, a chce tylko brać, jest pobożnością co najmniej niedojrzałą...
Te trzy: oddawanie czci Bogu zwłaszcza przez udział w Eucharystii, świadectwo życia i oddana służba bliźnim. Reszta to dodatki. Mogą być, ale wcale nie muszą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).