Tych kilka dni przed Wielkanocą jak co roku przeżyjemy ze świadomością, że otrzymaliśmy nieskończenie wiele.
Podobno syty głodnego nie zrozumie. Być może wypowiadaliśmy to zdanie wiele razy, widząc w sobie tych bardziej przez los dotkniętych niż nasi oponenci w dyskusji. Dziś słowa te jakoś nie chcą przejść przez gardło. Bo role się odwróciły (może zresztą zawsze tak było). I co niby mamy zrobić? Wszak nasza Palmowa Niedziela, nasze przygotowanie do świąt to wciąż działania sytych. Może w tym roku skromniej, może ostatnie tygodnie były pełne konkretnych przejawów życzliwości dla drugich – ale nasze święta są cały czas świętami sytych. Nawet jeśli zrobimy w tym roku jedną blachę sernika mniej. Nawet jeśli wytłumaczymy dzieciom – to dlatego, że warto się dzielić. Nawet jeśli częściej niż zwykle zaglądaliśmy w ostatnich tygodniach do kościoła i suplikacje śpiewaliśmy w większym skupieniu niż zwykle… Wszak skala takiego postępowania nijak się ma do ogromu potrzeb, ludzkiej krzywdy i tych doświadczeń, które oby nie stały się naszym udziałem nigdy.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że to wszystko już było. Ten Skazaniec, na którego w tych dniach patrzymy z taką uwagą, nie jest jedyny, stoi w szeregu umęczonych, skrzywdzonych, cierpiących – to się przecież dzieje cały czas, w różnych zakątkach świata.
Co więc mamy zrobić? Żeby to nie było tylko przemeblowanie, współczucie przykrojone do wstążki na ubraniu, pozór… To nie jest jakieś nowe pytanie. Można powiedzieć: chrześcijański standard – ochrzczeni, wyznajemy wiarę w Boga, który dał się ukrzyżować z miłości do człowieka. Od chrztu uczą nas to pytanie zadawać: jak żyć, by stawać po Jego stronie, być jak On? Jak wstawać do pracy, gotować, czytać, modlić się, rozmawiać – by w obliczu tego, co cały czas dzieje się ze światem, miało to jakiś sens?
Mówi poeta:
„(…) Nie mam innego życia
niż moje i nie wiem jak to jest mieć inne.
Stąd to ubóstwo, ta skromna perspektywa,
ten kąt pod którym widzę, czuję, myślę
jak kropla wody u wiadra, pyłek na szali,
ziarnko prochu, nicość i pustka
(…)”
I sługa głosu , który jeszcze dobitniej rozbrzmiewa w tej ciemności:
„nie bój się”
(ks. Jerzy Szymik, z tomu Ogród)
Tych kilka dni przed Wielkanocą jak co roku przeżyjemy ze świadomością, że otrzymaliśmy nieskończenie wiele. Że dzięki Bogu zostaliśmy wyrwani ze szponów śmierci. Że trzeba wierzyć w ostateczne Jego zwycięstwo.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.