Tu w porównaniu z Kijowem czy Charkowem jest spokojniej. Było pierwsze uderzenie na rozpoczęcie wojny na lotnisku wojskowym; w niedzielę uderzenie w lotnisko cywilne, wczoraj wieczorem, po ok. 23-ciej w przedmieścia Żytomierza - relacjonuje o. Daniel, ukraiński franciszkanin "bernardyn" z Żytomierza.
Zostały zniszczone domy, jeden pocisk trafił w dom mieszkalny, zginęli ludzie, domy spłonęły, szyby powybijało, budynki po dziewięć pięter... Szpital blisko był porodowy, też wszystkie szkła powybijane, nie wiemy, czy są ofiary w szpitalu...
No i alarmy. Dzisiaj już z pięć razy. Przeżyliśmy wczoraj, co dzisiaj będzie wieczorem?
W dzień jest w miarę spokojnie, jak alarmy, to każdy schodzi do piwnic, natomiast wszystkie ataki zaczynają się wieczorem, około siódmej ósmej, wtedy bombardowania...
Co do sytuacji w samym mieście, to masa patroli, drogi zablokowane...
Bardzo dużo ludzi przychodzi na spowiedź, te pierwsze dni wojny to przychodzili całymi rodzinami, teraz dużo ludzi wyjechało, jest tez wielu co się angażuje w pomoc...
Nasza prowincja franciszkańska, braci mniejszych... Mamy 16 klasztorów i przy katedrze w Odessie, bracia pracują. Z tych klasztorów, to najgorsza sytuacja jest w Konotopie. Tam na drugi dzień, miasto zostało zajęte przez Rosjan. Bracia pomagają wiele z wolontariuszami, jeżdżą do osób starszych, z żywnością, lekarstwami, szukają co można kupić...
Dziś ok. 11.20 dzwonił przełożony, że z rana rosyjskie wojska postawiły ultimatum, o uznaniu władzy rosyjskiej, inaczej, zagrozili, że zbombardują miasto.
Ale dzięki Bogu, sytuacja się uregulowała, wojska odstąpiły, taki jest pakt, że ludzie nie będą zaczepiali żołnierzy, a ci nie będą strzelali do ludzi. No ale ile to się utrzyma...?
Kijów... Tam, gdzie nasz klasztor, też było bombardowanie, bracia byli z ludźmi w piwnicach, ludzie czuli się pewniejsi, gdy razem..
A zachodnie klasztory... Tam bracia włączają się w działania charytatywne, pomagają tym, którzy wyjeżdżają, herbata, kawa, kanapki... W Odessie mówią że na razie spokojnie, są jakieś pojedyncze uderzenia, ale nie ma takiego poruszenia wojskowego...
W ludziach oczywiście strach jest, no bo w takiej sytuacji.. Ale ja tak widzę, że ludzie odnoszą się do tego spokojnie, przyszli na mszę, jest takie opanowanie tego strachu.
Są zdecydowani, do bronienia swojej tożsamości, swojego państwa, są zdecydowani, tak...
Pomagają sobie, dziękują. Nie widzę takiego poruszenia złości... Raczej bardziej myślą o tym, "kto stoi obok mnie", może ktoś jest bardziej potrzebujący...
A gdy przychodzą do nas, chcą się modlić razem...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.